Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Policjant, polityk czy gangster?

Katarzyna Pastuszko, Andrzej Młynarski
Wojciech L. zwany Księciem do niedawna komendant policji w Kamieńsku pod Radomskiem, spędzi w areszcie najbliższe trzy miesiące. Czterej inni radomszczańscy policjanci zostali wydaleni ze służby.

Wojciech L. zwany Księciem do niedawna komendant policji w Kamieńsku pod Radomskiem, spędzi w areszcie najbliższe trzy miesiące. Czterej inni radomszczańscy policjanci zostali wydaleni ze służby. Wszyscy są podejrzewani o kontakty z przestępcami.

Tymczasem jeden ze znanych w Radomsku przestępców o pseudonimie Komandos jeździ po mieście i opowiada, że jest koronnym świadkiem prokuratury w tej policyjnej aferze. Na reakcje lokalnych polityków nie trzeba było długo czekać. Planują wstrzymać dotację na budowę nowej komendy policji w Radomsku. Jak mówią to będzie „mandat”, jaki nałożą na funkcjonariuszy.

*****

Prokuratura Apelacyjna w Krakowie postawiła Wojciechowi L. sześć zarzutów m.in.: płatną protekcję, łapownictwo i grożenie śmiercią. Nie wyklucza się również, że zostanie oskarżony o współkierowanie gangiem.

Parę dni przed jego aresztowaniem media opisały aferę kryminalną, w którą ma być zamieszanych nawet kilkudziesięciu policjantów, polityków i biznesmenów. Głównie z Radomska.

Zanim Wojciech L. trafił do aresztu z policji zwolniono czterech radomszczańskich funkcjonariuszy. Są podejrzewani o utrzymywanie kontaktów pozasłużbowych ze środowiskiem przestępczym, a w szczególności z grupami dokonującymi kradzieży samochodów i napadów na tiry. Podejrzenia dotyczą też uprzedzania grup przestępczych przed planowanymi policyjnymi akcjami i ochraniania konwojów kradzionych samochodów i tirów przy użyciu radiowozów.

Motywy polityczne

Arkadiusz Ciach służył w policji 18 lat. Jest również radnym Sejmiku Województwa Łódzkiego. Jeszcze rok temu należał do Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Wyrzucono go krótko przed wyborami parlamentarnymi. A ponieważ – jak twierdzi – była to zemsta za publiczną krytykę SLD, Ciach zorganizował własną partię. 8 sierpnia warszawski sąd będzie się zastanawiał, czy można jego partię zarejestrować. Sprzeciw wyraził SLD. Partia Ciacha, ma bowiem mylącą, zdaniem Sojuszu, nazwę – Sojusz Demokratów Lewicy. Ciach nie ma też wątpliwości dlaczego został wyrzucony z policji.

– To są motywy polityczne. Razem z Tomkiem Laksem szykowaliśmy się do wyborów samorządowych. O mnie pisano też, że planuję startować na prezydenta Radomska. Mamy poważne szanse na wygranie tych wyborów, dlatego postanowiono się nas pozbyć – uważa Arkadiusz Ciach.

Jego zdaniem zwolnienie dwóch pozostałych funkcjonariuszy to przypadek. – Gdybym został wyrzucony tylko ja i Laks sprawa byłaby jasna – uważa.

Szczególne pretensje Ciach ma do Zbigniewa Sobotki, wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, któremu podlega policja. Choć jeszcze rok temu obaj panowie byli członkami tej samej partii, nigdy nie darzyli się sympatią, byli raczej rywalami. Zanim Ciacha wyrzucono z Sojuszu, nie umieszczono jego nazwiska na liście kandydatów tej partii do Sejmu.

– Pęczak (szef SLD w województwie łódzkim – przyp. red.) powiedział mi wprost, że to Sobotka nie chce mnie na liście. On się mnie bał. Wiedział, że przegrałby ze mną. A wtedy nie byłby już liderem partii w tym rejonie. Jakby przegrał z policjantem to byłby wstyd. To nie nas trzeba wyrzucać z resortu tylko jego. Wiem, że dopóki on jest ministrem, mnie nikt już nie przyjmie do policji, chociaż naprawdę mam czyste ręce – zapewnia Ciach.

Pan „Komandos”

Wątek polityczny zwolnienia radomszczańskich policjantów lansuje jedynie Arkadiusz Ciach. Pozostali przypuszczają, że w grę wchodzi zemsta przestępców.

Jeden ze zwolnionych policjantów trzykrotnie zatrzymywał Michała S., ps. Komandos. To znany w całym Radomsku przestępca. Niejednokrotnie widziano, kiedy groził na ulicy innym ludziom bronią. – „Komandos” przyłożył pistolet do głowy mojemu bratu. Nie podobało mu się to, o czym brat wcześniej rozmawiał przez CB Radio ze swoim kolegą. Wszyscy wiedzieli, że zawsze podsłuchuje rozmawiających przez CB. W czasie, kiedy trzymał lufę przy głowie mojego brata, ktoś wezwał policję. Kiedy nadjeżdżał radiowóz, kolega „Komandosa” zabrał broń i uciekł. Policjanci nie chcieli słuchać naszych wyjaśnień. Stwierdzili krótko – nie ma broni, nie ma sprawy. A ten bandyta stał obok i się śmiał – opowiada jedna z mieszkanek Radomska.

Takich opowieści radomszczanie znają wiele. Potwierdzają je również policjanci. – Pan „Komandos” groził tu niejednemu.

Namawiał policjantów do współpracy. Za parę złotych podawali mu adresy osób, którym skradziono samochody. On jechał tam i za dwa, trzy tysiące obiecywał odnaleźć. Pieniądze dostawał zawsze, ale samochody znajdowały się rzadko – dodaje jeden z miejscowych policjantów.

Gościnny „Książę”

Jeżeli wierzyć ustaleniom krakowskich dziennikarzy, Wojciech L., ps. Książę, miał być jednym z szefów gangu.
O udział w gangu podejrzewana jest czwórka zwolnionych w Radomsku policjantów. Wszyscy ci funkcjonariusze nie utrzymywali jednak prywatnych kontaktów z „Księciem”. Gdyby tak było, w ponad pięćdziesięciotysięcznym Radomsku wiedzieliby o tym wszyscy. Co innego mówi się natomiast o znajomości „Księcia” i „Komandosa”. Kiedy Wojciech L. kilka lat temu pełnił obowiązki komendanta powiatowego policji w Radomsku, „Komandos” był tam częstym gościem. Nikt jednak nie wie o czym obaj rozmawiali.

– Nic nie wiem o kontaktach mojego męża z tym człowiekiem. W Radomsku znają się wszyscy, więc nie zaprzeczę, że znał go również mój mąż – opowiada Małgorzata, żona aresztowanego Wojciecha L.

Podobnie jak „Komandos”, aresztowany Wojciech L. nie był postacią anonimową w mieście. – L. jest pewny siebie, poznałem go. Bajer miał nieprzeciętny, trochę szpanu, trochę gadki – opowiada Mariusz Łapeta, jeden ze zwolnionych policjantów.

Pewność siebie nie opuszczała „Księcia” do samego końca. Kiedy w Radomsku zwolniono policjantów on wraz z rodziną był jeszcze na wczasach na Majorce.

– Zadzwonił do nas stamtąd i powiedział, żebyśmy się nie martwili, bo on wszystko odkręci – mówi Arkadiusz Ciach.
Wojciech L. znany był, jak to mówił, z odkręcania. Dzięki niemu prokuratura przestała zajmować się sprawą stosunków seksualnych z nieletnią, o które oskarżany był jeden z bliskich członków jego rodziny. Znane są też przypadki zastraszania tych osób, które zawiadamiały radomszczańską policję o przestępstwach popełnianych przez „Komandosa”. „Książę” dał się również poznać jako wielbiciel różnych gier hazardowych. W jeden wieczór, na oczach bywalców podradomszczańskiego kasyna potrafił przegrać nawet do 5 tys. zł. W podobne opowieści nie wierzy żona Wojciecha L. – Hazard? Trudno to nazwać hazardem, jeśli ktoś w wolnym czasie idzie sobie postukać na jakiejś maszynce za 10 zł – wyjaśnia pani Małgorzata.

Wystarczy cień podejrzenia

Zatrzymany kilka miesięcy temu „Komandos”, znowu, ku zdziwieniu wszystkich, jest na wolności.

Kiedy radomszczańskich policjantów wyrzucano ze służby, on jeździł po mieście mercedesem i opowiadał głośno, że to on „załatwił”. Twierdził, że jest świadkiem koronnym w tej sprawie. Od kilku dni nikt go nie widział w Radomsku.
Spotkano go natomiast w krakowskiej Prokuraturze Apelacyjnej. Jak ustaliliśmy, nie wykluczone, że w niedługim czasie trafi do aresztu.

Zwolnieni policjanci wydają się być załamani całą sprawą.

Mariusz Łapeta, rosły, dobrze zbudowany mężczyzna nie ukrywa, że kiedy otrzymał rozkaz odejścia ze służby, rozpłakał się. – Jestem na krawędzi wyczerpania nerwowego.

Zrobili ze mnie gangstera. Zastanawiam się, czego jeszcze nowego dowiem się na swój temat. Nie wiem, co mam robić. W domu żona, dzieci, w banku kredyty do spłacenia. Przecież, gdyby to o co się mnie podejrzewa było prawdą, spałbym na pieniądzach. Chciałbym wrócić z twarzą, ale od momentu wyrzucenia mnie z pracy nikt z nami nie rozmawia.

– Gdybym siedziała bezczynnie, to tak jakbym przyznała się do tego, że mój mąż jest winny. Muszę wyprostować te oskarżenia, ale nikt nie chce mnie wysłuchać – mówi Małgorzata, żona Wojciecha L.

Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo już dosyć długo.

– W postępowaniu uczestniczy Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji i to nie jest tak, że komendant Kowalczyk czy ja podjęliśmy decyzję o zwolnieniach z dnia na dzień, po przeczytaniu doniesienia prasowego. To biuro przedstawiło wyniki tego postępowania i oni przedłożyli wnioski – wyjaśniał niedawno Krzysztof Janik, minister spraw wewnętrznych i administracji. – Jeśli jest cień podejrzenia, zawsze zawieszamy policjanta. Natomiast jeśli jest ślad udziału w przestępstwie, wydalamy ze służby.

Później oczywiście jest droga odwołania, gdyby się okazało, że to była pomyłka, bo wszystko się w życiu zdarza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto