- Liczyliśmy na rozsądek, ale się przeliczyliśmy. Sami restrykcyjnie pilnujemy, by nasz stadion był bezpieczny i konsekwentnie eliminujemy osoby zakłócające porządek . W tym sezonie policja ani razu nie interweniowała na naszym stadionie w sprawie kibiców Widzewa i tylko raz weszła na sektor gości w meczu z Legią.
Decyzja wojewody o zamknięciu stadionu za wulgarne okrzyki jest po prostu irracjonalna. Potwierdza to też fakt, że postępowanie rozpoczął Urząd Wojewódzki przed meczem. Tymczasem przeklina się nie tylko na stadionach, ale też na ulicach, w urzędach, w szkołach, nawet w parlamencie. Żadnej z tych instytucji się nie zamyka.
Absurd jest tym większy, że w większości z protokołów pomeczowych wulgaryzmy nie zostały uznane jako rażące naruszenie ustawy. Nie znalazły się też w zaleceniach pomeczowych. Aż tu nagle zamyka się stadion z tego powodu - mówi Marcin Animucki, prezes zarządu RTS Widzew SA. - Na co się zdały nasze wzmożone działania w zakresie dbania o bezpieczeństwo, że chwalił nas minister Kwiatkowski, minister Miller obiecywał, że stadiony, na których będzie wykonywana dobra praca klubu, nie będą zamykane?
Zarząd wystąpi do rady nadzorczej z wnioskiem o rozważenie, czy zasadne jest organizowanie meczów z udziałem powyżej 1.000 osób, co może narażać klub na straty finansowe. Podejmowanie takiego ryzyka nie ma sensu do czasu wybudowania przez miasto nowego obiektu bądź przywrócenia przewidywalności decyzji o organizacji imprez masowych. Angażowanie się przez nas we wspólną budowę stadionu z władzami miasta, który potem, jak się okazuje, może stać pusty, też nie ma sensu. Absolutnie nie poczuwamy się do winy i nie zamierzamy ponosić konsekwencji finansowych.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?