Pl. Wolności 9 - krajobraz jak po wojnie

Przy pl. Wolności 9, na tyłach bloku z lat 60., krajobraz żywcem przeniesiony z pookupacyjnej Warszawy. Ludzie mieszkają w zdewastowanej, rozsypującej się kamienicy, którą 5 lat temu... wyłączono z użytkowania.

Żeby dotrzeć do lokatorów, po drewnianej kładce wchodzi się na... schody. Pozbawione poręczy stopnie prowadzą na pierwsze piętro. W zalanym mieszkaniu, gdzie sufit sypie się na głowę, mieszka z mamą, mężem i dwójką dzieci pani Iwona. – Wprowadziłam się tu 4 lata temu. Budynek był jeszcze w dobrym stanie – mówi.

– Z niewiadomych powodów poprzednia właścicielka przestała dbać o kamienicę. Wtedy rozpoczął się dramat...

Rudera ma jeszcze dwóch innych lokatorów.

– Reszta uciekła, znajdując lokale zastępcze czy wprowadzając się do rodzin – mówi kobieta. – Pozostali ci, którzy nie mają się gdzie podziać.

Naprzeciwko mieszkania naszej rozmówczyni jest pustostan. Zasiedlili go bezdomni. W pokojach porozkładali śpiwory. Pięciu mieszka tu od początku zimy. – Nie są groźni – podkreśla pani Iwona.

– Powiedziałam im, żeby uważali na niedopałki...

Lokatorzy są zadłużeni. Przestali płacić czynsz. Właściciel budynku zerwał z nimi umowy najmu. Lokali zastępczych muszą szukać sami. – Złożyliśmy w urzędzie miasta dokumenty i czekamy, bo powiedziano, że wolnych mieszkań nie ma.

Andrzej Pańczak, właściciel kamienicy mówi, że zamierza ją wyremontować, ale... – Dopóki są w niej ludzie, nie mogę rozpocząć prac. Nie wyrzucam ich również na bruk. Kamienicę kupiłem blisko rok temu. Już wtedy była zdewastowana.

Jak twierdzą urzędnicy, dla ludzi zamieszkujących ruinę lepsza byłaby... eksmisja. – Bo pozwala na poszukiwanie przez nas nowych mieszkań – informuje Tomasz Ciszewski, zastępca dyrektora Wydziału Budynków i Lokali UMŁ. – Ta ruina zagraża życiu – dodaje. – Postaramy się pomóc tym ludziom – dodaje.