Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotrkowska, czyli wizualny śmietnik

Przemysław Dana
Zdaniem Wojciecha Saloni-Marczewskiego dzisiejsi inwestorzy liczą tylko na szybki zysk i nie ma miejsca na takie przedsięwzięcia, jakim była Łódź Kaliska.
Zdaniem Wojciecha Saloni-Marczewskiego dzisiejsi inwestorzy liczą tylko na szybki zysk i nie ma miejsca na takie przedsięwzięcia, jakim była Łódź Kaliska.
Rozmawiamy z Wojciechem Saloni-Marczewskim, architektem, scenografem filmowym, współautorem projektu wnętrz m.in. pubu Łódź Kaliska i klubu Piotrkowska 97, członkiem kapituły konkursu "Wnętrze roku".

Rozmawiamy z Wojciechem Saloni-Marczewskim, architektem, scenografem filmowym, współautorem projektu wnętrz m.in. pubu Łódź Kaliska i klubu Piotrkowska 97, członkiem kapituły konkursu "Wnętrze roku".

Kim tak naprawdę jest Wojciech Saloni-Marczewski? Architektem, scenografem, projektantem wnętrz, czy socjologiem, bo przecież jest pan absolwentem tego kierunku?

- Mój życiorys należy traktować z pewnym dystansem. Bliskie kontakty z grupą "Łódź Kaliska" spowodowały, że nigdy nie wiadomo, jaka informacja jest prawdziwa. Ale nie chcę nic prostować. W tym jest pewna przekora, w której tkwię i tworzę od samego początku.

Czym pan się zatem zajmuje?

- Pragmatyka życiowa skłoniła mnie, by w ostatnich latach odwrócić się od architektury i skoncentrować na scenografii filmowej. Daje mi ona możliwość realizacji zadań prywatnych, jak choćby budowa domu.

Zarzucił pan już zatem wizję stworzenia hotelu w kształcie statku przy ul. Piotrkowskiej?

- Razem z Markiem Janiakiem, który był jego współautorem, zawsze wierzyliśmy i nadal wierzymy, że uda się go zrealizować. Sami nie jesteśmy jednak w stanie pociągnąć tego projektu. Hotel Łódź nie miał być jednak architekturą, która coś udaje, ale miał być prawdziwym statkiem. Jest więc zasadnicza różnica. To był z resztą rodzaj protestu przeciwko temu, co się obecnie dzieje w naszym mieście. W Łodzi buduje się bowiem nieciekawie, sztampowo, jednorodnie. Podjęliśmy pewne ryzyko, ale potrzeba nam czegoś, co odróżni miasto od innych. Przekonałem się o tym, w czasie ostatniej wizyty znanego szwedzkiego reżysera, którego namówiłem na przyjazd do Łodzi. Zafundowałem mu zwiedzanie w pigułce, wyrażając przy okazji swój stosunek do przemian, jakie zachodzą. Jego zdaniem Łódź również traci to, co ciekawe dla przyjezdnych. Nie interesował go przyszły hotel Hilton, który niewiele będzie się pewnie różnił od podobnych obiektów tej sieci, czy przebudowana na centrum handlowe fabryka, bo tak robi się na całym świecie i na przykład w Los Angeles widzi się to samo.

Upodabniając się do Zachodu, przestajemy być atrakcyjni?

- Łódź to przede wszystkim unikatowy w świecie kompleks fabryczno-mieszkalno-przemysłowy, który sukcesywnie niszczymy na skutek prowincjonalnego myślenia naszych władz. Nie powinniśmy się dostosowywać do wzorców z innych miast, brać klocków z różnych skrzynek i wrzucać w jedno miejsce. Jeszcze chwila i nie będzie tu po co przyjeżdżać. Fantastyczne obiekty takie jak na przykład Norbelana, są wyburzane, albo tworzy się coś w taki sposób, jak strefę ekonomiczną przy ul. Tymienieckiego, gdzie na terenie byłego imperium Scheiblera postawiono blaszane hale fabryczne.

Nie możemy przecież tworzyć w każdym historycznym miejscu muzeum...

- Oczywiście, że nie. Chodzi o taką ich przemianę, która będzie twórcza, kreacyjna, dostosowana do współczesności w sensie technicznym, ale będzie się odwoływała do tradycji urbanistycznych, architektonicznych i kulturowych. Przykładem próby takiego połączenia nowoczesności z historią jest Dom Buta przy ul. Piotrkowskiej. Widać w nim pomysłowość architekta, który wiedział, że ma do czynienia z cenną substancją i jej nie unicestwił.

Czyli ostała nam się już tylko Piotrkowska?

- Wręcz przeciwnie. Piotrkowska stała się obrazem nędzy i rozpaczy. Puste lokale, kamienice w gorszym stanie niż to było w latach prosperity, czyli w drugiej połowie lat 90., i ogródki, nad których wyglądem nikt już nie sprawuje kontroli. Najgorsze, że dodano do tego wszystkiego obrzydliwy sztafaż pseudonowoczesności poprzez te wszystkie reklamy, szyldy i witryny sklepowe, które każdy robi jak chce i gdzie chce. To jest prowincjonalna tandeta. Lepiej może czynić tak, jak na rynku w Jeleniej Górze, gdzie nie ma żadnych szyldów, oprócz tych historycznych? Że nie przywołam Rzymu, który wcale nie jest miastem czystym ani specjalnie zadbanym, ale chodząc po jego ulicach mamy wrażenie, że przez te setki lat niewiele się zmieniło - na szczęście. Tymczasem Piotrkowska to wizualny śmietnik.

Zasiada pan w kapitule konkursu "Wnętrze roku". Czy podobnie dzieje się w przypadku aranżacji pomieszczeń?

- Z roku na rok mamy coraz większe wątpliwości, czy którekolwiek z nowych wnętrz w ogóle zasługuje na to miano. Po okresie przemian ludzie zachłystywali się wolnością, chcieli zrobić coś wyjątkowego, choć niestety często przeliczali się. Mieli jednak otwarte umysły i dzięki temu udało się nam stworzyć z Markiem Janiakiem na przykład Łódź Kaliską czy klub Piotrkowska 97. Teraz jesteśmy na etapie, który określam jako dynamiczny rozwój biednego kraju. Projektowanie nie jest w cenie. Liczy się, by zrobić wszystko szybko i tanim kosztem. Dlatego lokale zaczynają się do siebie upodabniać, a różnią się jedynie szyldem. Od dwóch lat mamy jednak hossę i być może znowu pojawią się inwestorzy, którzy będą chcieli przeznaczyć pieniądze na stworzenie czegoś nietuzinkowego, co będzie nawiązywało do czterokulturowej przeszłości, przemysłu, stali i cegły.

Określono kiedyś pana jako osobę, która architekturą trudni się mimochodem, z nadmiaru wolnego czasu. Czy znajdzie go pan, by zrobić coś jeszcze w Łodzi?

- Bardzo bym tego chciał, ale najpierw muszę uporządkować swoje życie prywatne. Na pewno stąd nie wyjadę. Odczuwam w głębi serca pragnienie realizacji jakiegoś dużego obiektu, może nie tak dużego, jak hotel Łódź, ale równie ciekawego. By Łódź była jednak miastem wartym odwiedzania.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto