Parkowanie "na swoim"

Ogrodzone łańcuchami, zamknięte na kłódkęSą w Łodzi osiedla, na których kierowcy mają przed blokami wydzielone, odgrodzone łańcuchami miejsca parkingowe dla swoich samochodów. Ich zmotoryzowani sąsiedzi również chcieliby parkować „na swoim”, ale ani administracje, ani spółdzielnie mieszkaniowe nie zezwalają już na tego typu parkingi.

- Te, które już są, powstały bardzo dawno. Nie było jeszcze tylu pojazdów - opowiada Teresa Ponetaf, administrator na jednym z łódzkich osiedli. - Mieszkańcy, którzy mieli wtedy samochody umówili się, który gdzie będzie trzymał auto, postawili metalowe słupki i przewiesili łańcuchy. To nikomu nie przeszkadzało. Teraz jednak nie ma już możliwości, by ktoś wydzielił sobie takie miejsce. Niektórzy próbowali, ale to powodowało konflikty.

- Wszystko zależy od mieszkańców - dodaje administratorka. - Kilka lat temu sąsiad z sąsiadem nie mogli dojść do porozumienia i takie odgrodzone łańcuchami miejsce musieliśmy zlikwidować i nikt na tym nie skorzystał. Tam jednak, gdzie nie budzi to niezdrowych emocji wydzielone słupkami miejsca są nadal.

Wśród kierowców na osiedlach istnieje niepisane prawo, że przed blokami parkują zazwyczaj na tych samych pozycjach i jeden drugiemu nie zajmuje placu. Zdarza się też, że właściciele samochodów malują na asfalcie numery rejestracyjne pojazdów - w ten sposób zaznaczając „swój” parking.

Niemal na wszystkich łódzkich osiedlach brakuje już miejsca dla samochodów. Kierowcy radzą sobie z tym problemem, jak mogą. Ustawiają auta ukośnie i prostopadle do osiedlowych uliczek, parkują na trawnikach, chodnikach - często niezgodnie z przepisami. Niekiedy sąsiedzi wzajemnie blokują się, stawiając samochody jeden za drugim w takiej kolejności, w jakiej rano odjeżdżają sprzed bloku. Ostatni parkuje ten kierowca, który pierwszy rankiem rusza do pracy.