MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Parada Wolności pójdzie jutro po raz szósty

(pij)
Gdy w 1997 roku łódzkimi ulicami szła pierwsza Parada Wolności, przechodnie patrzyli na tłum dziwacznie poprzebieranej młodzieży wijącej się w rytm ogłuszającej muzyki jak na uciekinierów z zakładu zamkniętego.

Gdy w 1997 roku łódzkimi ulicami szła pierwsza Parada Wolności, przechodnie patrzyli na tłum dziwacznie poprzebieranej młodzieży wijącej się w rytm ogłuszającej muzyki jak na uciekinierów z zakładu zamkniętego.

W tym roku, gdy z finansowania imprezy wycofał się strategiczny sponsor i wyglądało już, że parady 2002 nie będzie, prezydent Łodzi interweniował, by ją uratować. Choć nadal budzi kontrowersje, ta największa w Polsce impreza fanów nowoczesnej muzyki już na dobre zadomowiła się w naszym mieście.

– Różne rzeczy usiłowano nam przypisać: że promujemy swobodę seksualną, narkotyki, alkohol. Bzdura! – Rafał Baran, organizator imprezy, uśmiecha się na samo wspomnienie. – W paradzie zawsze chodziło przede wszystkim o dobrą zabawę, tolerancję różnych subkultur i poszanowanie cudzej odmienności. Jak się ludzie razem dobrze bawią, to nie skaczą sobie do oczu.

Bawią się na pewno dobrze. Parada Wolności, wzorowana na berlińskiej Love Parade, zawsze była świętem, podczas którego nowoczesna muzyka mieszała się z młodzieżową demonstracją luzu. Związana z kulturą techno, do dziś kojarzy się dorosłym przede wszystkim z dziwacznymi w ich pojęciu przebraniami, kolorowymi włosami, pomalowanymi twarzami, hałaśliwą muzyką i – nie ma co ukrywać – swobodnym zachowaniem uczestników.

Dla „paradowiczów” magnesem jest bardziej możliwość totalnego zaszalenia bez obaw, że będą wytykani palcami. Cokolwiek by twierdzić, to tak naprawdę w Paradzie Wolności najważniejsza jest bowiem właśnie świetna zabawa.

Być może właśnie ta podejrzana bezideowość sprawiła, że historia parady jest też historią wymierzonych przeciw niej protestów (ucichły dopiero w tym roku). Z imprezą od początku walczyły lokalne partie i stowarzyszenia prawicowe, które upatrywały w niej źródło deprawacji młodzieży poprzez „ (...) propagowanie degeneracji i wynaturzonych zachowań: pijaństwa, narkomanii i rozwiązłości” – jak w 2000 r. pisała do prezydenta miasta „Rodzina Polska”. Krytykował imprezę także Kościół, a jej „etatowymi” przeciwnikami byli też mieszkańcy ul. Piotrkowskiej. Tym ostatnim nie chodziło jednak o ratowanie dusz uczestników parady, lecz o własny święty spokój.

Trzeba przyznać, że ogłuszający hałas muzyki z olbrzymich głośników na ciężarówkach mógł dawać się we znaki szczególnie, gdy rozpoczynające paradę uliczne party odbywało się na „Pietrynie”. Dopiero w 2000 r.przeniesiono dyskotekę na al. Piłsudskiego, przed „Central II”.

Organizatorzy parady do perfekcji opanowali sztukę pacyfikowania swoich przeciwników. Gdy zarzucano im propagowanie narkotyków, zorganizowali kampanię wymierzoną przeciw używkom. Gdy przed rokiem wytykano organizowanie zabawy kilkanaście dni po atakach terrorystycznych na World Trade Center i Pentagon, zarządzili minutę ciszy w hołdzie ofiarom. Przeciwnicy prostestują, a parada idzie dalej.

W najlepszych latach w Paradzie Wolności brało udział nawet kilkanaście tysięcy ludzi. Jak będzie w tym roku – okaże się jutro.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Błysk i cekiny czyli gwiazdy w Cannes

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto