2 września 2005 r. Tomaszowi J. w łódzkim Indesicie prasa zmiażdżyła głowę. Proces zaczął się w styczniu 2007 r. Do tej pory przesłuchanych zostało ponad 20 osób, ale we wtorek obrońcy oskarżonych wnioskowali m.in. o przesłuchanie pracowników działu utrzymania ruchu, którzy podpisali się pod raportami o awariach maszyny, przy której zginął Tomasz J. Wcześniej świadkowie zeznawali, że maszyna pracowała, mimo iż zabezpieczenia były zdejmowane, a drzwi otwarte.
- Otwarte drzwi mogły być efektem napraw - mówił we wtorek mecenas Bartosz Tiutiunik.
Sędzia Grzegorz Gułajewski zdecydował, że podczas następnej rozprawy - w październiku- przesłuchane zostaną cztery osoby, w tym jeden z oskarżonych. Nie wiadomo, ilu świadków będzie jeszcze zeznawać, obrońcy mają dopiero dostarczyć nazwiska i adresy pracowników podpisanych pod raportami. Mają na to czas do czwartku.
- To zwykła gra na zwłokę i przeciąganie sprawy - nie kryje rozgoryczenia Jerzy Jochan, ojciec zmarłego. - Prawnicy Indesitu robią wszystko, by odwlec wyrok. Ten proces ciągnie się już tyle lat, a nadal nie ma winnych śmierci syna.
Podobne stanowisko reprezentuje wdowa - Joanna.
Oskarżonym grozi od 3 do 5 lat więzienia.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?