Występ rozpoczął się tuż po 23 i trwał nieco ponad godzinę. Mimo kilku problemów akustycznych, o których zresztą często wspominał wokalista, słownych przepychanek Roberta Tuty z nietrzeźwym fanem, koncert można zaliczyć do tych bardziej udanych.
Na początek muzycy zagrali utwór „Niech nikt nad grobem mi nie płacze”, pochodzący ze składankowego wydawnictwa „Wyspiański wyzwala”. Potem mogliśmy posłuchać m. in. „Ja dziękuję”, „Litzmannstadt” i „Topf und Söhne”. Publiczność najbardziej żywiołowo zareagowała na największe hity zespołu: „To taka gra” i „Łódź”. Euforię wielu słuchaczy wzbudziło również wykonanie niemniej energetycznych piosenek „Tivoli” i „Scandalli”.
Jak na zespół grający postindustrialny kabaret, w ten sposób członkowie zespołu określają wykonywany przez siebie rodzaj muzyki, było zbyt statycznie i przewidywanie. Jedyną niespodzianką podczas tego występu było bardzo melancholijne i nastrojowe wykonanie utworu „Sen”, który rzadko pojawia się na koncertach grupy.
Można mieć zastrzeżenia również do bisów, a właściwe bisu: zespół zagrał dodatkowo tylko jeden utwór, po czym zniecierpliwiony basista zszedł ze seny rzucając na koniec do publiczności „dziękujemy”. Uczestnicy koncertu mieli prawo odczuwać niedosyt, tym bardziej, że pozostałym muzykom nie spieszyło się tak strasznie do wyjścia i ewidentnie chcieli grać dalej, ale po opuszczeniu sceny przez Wandachowicza nie mieli na to szans…
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?