Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nikt nie odchodzi z policji "na golasa"

Sławomir Jastrzębowski
– Generalna zasada jest taka: nikt nie odchodzi z policji „na golasa” – tłumaczy łódzki oficer przed czterdziestką, świeżo upieczony emeryt.

– Generalna zasada jest taka: nikt nie odchodzi z policji „na golasa” – tłumaczy łódzki oficer przed czterdziestką, świeżo upieczony emeryt. On nie odszedł „na golasa”: cieszy się dobrym zdrowiem i... grupą inwalidzką. „Załatwiona” grupa daje mu dodatkowo prawie 500 zł miesięcznie. – Wszyscy tak robią – tłumaczy stróż prawa.

W Polsce jest blisko 100 tys. funkcjonariuszy policji. Uprawnienia emerytalne nabywają po 15 latach pracy i nie jest to żadna wcześniejsza emerytura, ale jest to emerytura niska. Jeżeli pracę w policji zacznie 18-letni chłopak, to w wieku 33 lat może już być emerytem. Pełny wymiar emerytury dostanie jednak dopiero w wieku 48 lat, po przepracowaniu w policji 30 lat. Wie o tym każdy policjant.

Każdy policjant wie także, że pełny wymiar emerytury tak naprawdę wcale nie jest pełny, wynosi tylko 75 proc. tego, co zarabiał wcześniej – mówimy tu o policjantach, którzy przepracowali 30 lat. Dla policjanta, który służył tylko 15 lat, emerytura to zaledwie 40 proc. jego wcześniejszych zarobków. Ale…

Jeżeli komisja lekarska stwierdzi, że funkcjonariusz jest inwalidą, i że jego inwalidztwo jest wynikiem pracy w policji, to emerytura może być wyższa o 15 proc. jego wcześniejszych zarobków. W przypadku „naszego” oficera zarabiającego około 3 tys. zł, comiesięczny dodatek inwalidzki zbliża się do pół tysiąca złotych. Jest więc o co zabiegać.

Zabiegi oficerskie

Z oficerem, świeżo upieczonym emerytem-inwalidą spotykamy się w jednym z łódzkich pubów. Opowie nam jak działa „inwalidzki” mechanizm, ale bez drukowania nazwisk i szczegółów, które mogłyby go zdemaskować. Według niego ten mechanizm był, jest i będzie, a policjanci są ludźmi inteligentnymi, którzy potrafią się dostosować.

Po pierwsze: przejście na emeryturę trzeba starannie zaplanować. On tak zrobił. Po przepracowaniu prawie 20 lat znalazł pracę poza resortem i postanowił rozstać się z mundurem. Na ponad rok przed odejściem zaczął systematycznie odwiedzać lekarzy.

– Poszedłem do psychiatry i powiedziałem otwartym tekstem: „Szykuję się na emeryturę, głowa mnie boli” – mówi oficer. Koledzy powiedzieli mu, do którego lekarza warto pójść. Lekarz miał mu w czasie badania zadawać szereg pytań. Oficer był przygotowany przez kolegów, ale część pytań i tak uznał za „naprowadzające”.

– Pytał mnie, czy mam koszmary i śnią mi się trupy. Odpowiadam, że tak i podaję, jakie konkretnie trupy, z jakich sytuacji. Pytał, czy wstaję w środku nocy spocony i nie mogę usnąć. Mówię, że tak, i że w ogóle bardzo słabo sypiam. Lekarz (pada nazwisko – przyp. autora) był człowiekiem dobrej woli – mówi.

– To kosztuje? – pytamy.

– Kosztuje, ale nie rozmawiamy o pieniądzach i nie szukamy winnych. Mówimy o mechanizmie – odpowiada.

Z gabinetu wyszedł ze zwolnieniem na blisko miesiąc. W ciągu kilkunastu minut dostał silnej długotrwałej depresji.

– Później, najlepiej jak załatwisz sobie Cieplice (sanatorium MSWiA – przyp. autora). Tam czas płynie wolno, spokojnie, wpisy stamtąd do twojej karty chorobowej są bezcenne – mówi.

Po przyjeździe odwiedził jeszcze kilka razy psychiatrę. Był systematyczny. Potem stanął przed Wojewódzką Komisją Lekarską i został inwalidą z powodu „przewlekłej nerwicy wywołanej warunkami służby i nadmiernym napięciem nerwowym”. Żeby utrzymać grupę inwalidzką, będzie musiał stawać okresowo przed komisją. Wie o tym i nie zaniedbuje „leczenia”.

– Załatwianie sobie grupy inwalidzkiej jest nieuczciwe. Jakieś wyrzuty sumienia? – prowokujemy.

– Nieuczciwe to są wysokości emerytur dla policjantów, po kilkunastu latach takiej pracy – replikuje.

„Taka praca”

O tym przypadku opowiadamy innemu łódzkiemu oficerowi. Prosimy o komentarz.

– A tamten oficer, ile lat pracował w policji? – dopytuje.

– Prawie 20.

– Ale za biurkiem, czy na „pierwszej linii”?

– Na „pierwszej linii”.

– To on nie może być taki całkiem normalny.

To dość szokujące wyznanie uzasadnia charakterem pracy w policji i swoimi doświadczeniami. Zawód policjanta należy do najbardziej stresujących. Ciągłe naciski wywierają przełożeni, prokuratorzy, sądy, media i społeczeństwo. Do tego dochodzą częste sytuacje zagrożenia życia, widok zmasakrowanych ciał, używanie przemocy i broni.

– Takie doświadczenia muszą zostawiać ślady w psychice. Muszą – mówi. – Ja też się budzę w nocy, bo mam koszmary związane z moją pracą.

– Stara się pan o grupę inwalidzką?

– Nie.

Komisarz Anna Morawiec-Wilska, policyjny psycholog: – Nie każdy może wykonywać zawód policjanta. Nerwice, zespół wypalenia emocjonalnego i choroby psychosomatyczne spowodowane stresem, nie są w tej profesji rzadkością.

Policjanci są narażeni na najsilniejsze z możliwych stresów, na przykład na ewidentne zagrożenia życia i zdrowia, czy widok ciał zmarłych tragicznie dzieci. Stwierdzenie, że każdy policjant po kilkunastu latach służby ma tak zwane zaburzenia psychiczne nie jest prawdziwe.

Statystyka prawdy nie powie

Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w roku ubiegłym na emeryturę odeszło 2.514 funkcjonariuszy. Jak nas poinformował sierżant Paweł Chojecki z biura prasowego KGP, mniej niż jedna trzecia z tej liczby przepracowała 30 lat, czyli miała pełne prawa emerytalne. W 1.064 wypadkach komisje lekarskie uznały, że policjanci nie są zdolni do służby z powodu różnych chorób. I tu statystyki policji, a także Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, zaczynają mocno utykać.

Funkcjonariusze KGP nie wiedzą, bo nie muszą, ilu policjantów odchodząc z pracy ma grupę inwalidzką i którego stopnia. To sprawa komisji lekarskich i ministerstwa, któremu podlegają. Kiedy próbowaliśmy ustalić dane dotyczące województwa łódzkiego, z komendy wojewódzkiej skierowano nas do Wojewódzkiej Komisji Lekarskiej. Łódzkim lekarzom zakazano informowania prasy o policyjnych inwalidach, może to robić tylko Centralna Komisja Lekarska w Warszawie. Z nią można się porozumiewać wyłącznie za pośrednictwem wydziału prasowego MSWiA. Jednak nawet wydział prasowy miał trudności z uzyskaniem od komisji informacji.

Z pierwszego faksu, który dostaliśmy od ministerstwa wynika, że 41 proc. policjantów odchodzących ze służby w roku 2002 cierpiało na zaburzenia psychiczne, a „dane z roku 2002 są reprezentatywne dla lat ubiegłych”. W drugim faksie przeczytaliśmy, że najczęstszym schorzeniem powodującym dalszą niezdolność do służby w policji w roku 2002 były nerwice. Dotknęły 9 proc. policjantów, którzy dostali grupę inwalidzką. Danych dotyczących innych zaburzeń związanych z psychiką odchodzących z pracy policjantów nie ma.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nikt nie odchodzi z policji "na golasa" - Łódź Nasze Miasto

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto