Kierowcy pod osłoną nocy i w strugach deszczu przez ponad 2 godziny popisywali się swoimi umiejętnościami jazdy w poślizgu.
- W Łodzi jest wielki głód sportów motoryzacyjnych, ale nikt nie chce profesjonalnie zająć się ich organizacją. Dlatego jeździmy nocami? Bo tak jest najbezpieczniej - mówią łódzcy fani driftu, których spotkaliśmy w czwartek.
By jeździć samochodem w poślizgu, trzeba mieć mocne auto z tylnym napędem.
- Ale moc i tylny napęd to dopiero początek przygody z driftem - dodaje właściciel nissana 200 sx. - Potrzebny jest jeszcze sportowy fotel z wyczynowymi pasami bezpieczeństwa, przerobiony ręczny hamulec, by po zaciągnięciu nie zostawał w takim położeniu, zmodyfikowane zawieszenie.
Miłośnicy kontrolowanej, choć nieco szaleńczej jazdy bokiem mogą cieszyć się nocnymi harcami do momentu, do kiedy w rejonie ich wyczynów nie pojawi się policja. W czwartek funkcjonariusze przyjechali nieoznakowanym oplem. I wtedy drifterzy znów stali się zwykłymi kierowcami bmw i nissanów. Po kolei rozjechali się do domów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?