Do redakcji zgłosił się zrozpaczony czytelnik. Według jego relacji, pracownicy ogrodu botanicznego wyznaczani są do brania udziału w nagonce na sarny buszujące swobodnie po 64 hektarach powierzchni botanika. Przestraszone zwierzęta obijają się o drzewa, ale wciąż unikają zastawionych sieci. We wtorek w nagonce brała już udział większość pracowników ogrodu, wczoraj jego władze miały oszczędzić zatrudnione tam kobiety.
- Przecież taka sarna może umrzeć na zawał serca - martwi się nasz Czytelnik.
Sytuację sprawdziliśmy na miejscu. Póki co, sarny mają się dobrze, wzmogły tylko zdecydowanie czujność.
- Zdarzało się, że do mnie podchodziły, ale teraz, po nagonce, kryją się w laskach i zaroślach - opowiada Marek Jakubowski, który pomaga nam wytropić zwierzęta.
Przed laty, gdy zaczął pracować w ogrodzie, na obecność saren patrzył z sympatią. Teraz widzi już jednak więcej. Cel ogrodu to dbanie o florę, więc jak tu być tolerancyjnym dla saren i zajęcy, które nieustannie podgryzają róże? Dla zwierzyny wykładane są buraki i marchew, ale te wolą kwiatki i bluszcze.
Po dwóch kwadransach spaceru, przez ścieżkę od strony ul. Kusocińskiego przebiegają trzy sarenki. Nie rozpierzchły się, a to właśnie miała na celu wczorajsza nagonka. Bo samotną łatwiej złapać w sieci. Teraz, zamiast uciekać na oślep, to one będą nas podglądać, by kontrolować nasze poczynania, dopóki nie wyniesiemy się z ogrodu.
Jak wyglądają takie nagonki, tłumaczy Tadeusz Kurzac, pracownik ogrodu botanicznego.
- Pracownicy formują tyralierę i starają się wypłoszyć zwierzęta tak, by wpadły w sieci. Sarna dzika uciekałaby w pożądanym przez nas kierunku, ale zwierzę od lat mieszkające w ogrodzie nie boi się ludzi, więc idzie wprost na nas i przebiega przez nagonkę. W dodatku stosujemy sieci zimowe, czyli barwione, które sprawdzają się, gdy ogród pokryty jest śniegiem.
Jednak z powodu pogody, sarny nie mają problemu z zauważeniem siatek. Skąd wzięły się w ogrodzie? Stado przed laty przywędrowało z kierunku Konstantynowa Łódzkiego w poszukiwaniu lepszej strawy. Obecne obławy nie są pierwszymi, ale tym razem w akcji pomaga leśnictwo miasta.
- Z powodu stresu sarny nie mają małych - wtrąca nasz informator.
Według Kamila Polańskiego z leśnictwa - to i lepiej. Na koniec spaceru Marek Jakubowski zamyśla się.
- Jednak największym zagrożeniem dla ogrodu są ludzie. Po każdym meczu na ŁKS, musimy sprzątać śmieci ze stawów.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?