MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Na Bałuckim rządzi mafia

Jan Kin
Ulica Ceglana łączy górny i dolny rynek. Tu można kupić narkotyki i załatwić facetów gotowych obić lub - za odpowiednie pieniądze - nawet zabić.
Ulica Ceglana łączy górny i dolny rynek. Tu można kupić narkotyki i załatwić facetów gotowych obić lub - za odpowiednie pieniądze - nawet zabić.
Co miesiąc do kasy miasta wpływa 160 tys. zł z tytułu opłat targowych na Rynku Bałuckim. Kilka razy więcej z bazaru zgarnia mafia. Na rynku twardą ręką rządzi „Gibon” i jego kompani.

Co miesiąc do kasy miasta wpływa 160 tys. zł z tytułu opłat targowych na Rynku Bałuckim. Kilka razy więcej z bazaru zgarnia mafia.

Na rynku twardą ręką rządzi „Gibon” i jego kompani. Ogromne zyski czerpią z handlu nielegalnym spirytusem, papierosami i kradzionymi towarami. Trudnią się też wymuszaniem haraczy od kupców i właścicieli okolicznych barów. Bandyci nie znają litości. Tych, którzy nie chcą się im podporządkować, zastraszają, biją, a gdy to nie pomaga, wywożą do lasu „na grzybki”.

– Kolega powiedział im, że nie będzie płacił „za ochronę” – opowiada kupiec z Rynku Bałuckiego – Najpierw pojawili się u niego trzej napakowani faceci. Zagrozili mu, że „zaopiekują się jego rodziną i budę puszczą z dymem”.

Później zaciągnęli go do samochodu i wywieźli do Lasu Łagiewnickiego. Tam pobili, przywiązali linką do auta i przeciągnęli po ziemi. Teraz kolega już nie protestuje i płaci, jak każą.

Taksa za „ochronę” stoiska z obuwiem lub ciuchami zaczyna się od tysiąca złotych miesięcznie.

„Durszlak” Na Ceglanej

Na Rynku Bałuckim handluje się wszystkim, warzywami, jajkami, kradzionymi ciuchami, trefnym spirytusem, papierosami, a nawet narkotykami.

Te ostatnie (głównie amfetamina i marihuana) są domeną niejakiego „Lucka”. Jego stosunki z „Gibonem” są partnerskie. Pracują w tej samej drużynie. „Lucek” jeszcze kilka lat temu uchodził za mocnego człowieka łódzkiego podziemia. Konkurenci nasłali jednak na niego zamachowców.

Kilerzy dopadli go na klatce schodowej kamienicy przy ul. Gdańskiej i strzałami z pistoletu podziurawili jak sito. Nie dobili, gdyż byli święcie przekonani, że nie żyje. „Lucek” wylizał się z ran. Dzisiaj ma ksywę „Durszlak”.

Ulubionym miejscem „pracy” ekipy „Lucka” jest odcinek ul. Ceglanej w pobliżu pijalni piwa. Na tej wąskiej uliczce, która łączy rynek górny z dolnym, pracują także kieszonkowcy. Oni jednak muszą się opłacać „Gibonowi”.

Skarżą się, że „podatek”, którym ich obłożył, jest wysoki i muszą się dobrze sprężać, żeby zarobić na życie.

Na ul. Ceglanej łatwo również ubić interesy ze specjalistami od mokrej roboty. Przesiadują w ogródku piwnym pod parasolami. Za 5 tys. zł skatują każdego kijami bejsbolowymi owiniętymi w szmaty.

Rezydent „kamery”

Nie od dziś wiadomo, że łódzkim półświatkiem trzęsą zorganizowane gangi a na ich czele stoją majętni biznesmeni prowadzący legalne interesy. Mówi się nawet, że niektórzy z nich mają powiązania z elitą władzy. To właśnie te gangi podzieliły miasto na strefy wpływów i czerpią olbrzymie zyski z haraczy, prostytucji, handlu narkotykami, kradzionymi samochodami, trefnym spirytusem i papierosami. „Gibon” jest rezydentem gangu „Kamery”.

Ostatnio na zlecenie szefa zajął się sprowadzaniem do Łodzi spirytusu i papierosów przemycanych ze Wschodu. Jego ludzie po towar wyprawiają się do hurtowników w Terespolu, Sławatyczach, Białej Podlaskiej, Radzyniu Podlaskim i innych przygranicznych miejscowości. „Gibon” zajmuje się także organizowaniem napadów na konkurentów. Niedawno wystawił do wiatru dwóch hurtowników. Gdy przyjechali autem wyładowanym papierosami, nagle pojawiły się „policyjne radiowozy” i cały towar wpadł w jego ręce.

„Gibona” często można spotkać rano na ul. Łagiewnickiej. Rozlicza wtedy swoich ludzi ze sprzedaży papierosów. Zatrudnia kilkudziesięciu sprzedawców. Płaci im jednak marnie i skarżą się na jego skąpstwo.

Na rynku można kupić papierosy zachodnie, polskie ze znakami akcyzy oraz zza wschodniej granicy. Wszystkie o jedną trzecią taniej niż w sklepie. W piątki i soboty ruch jest tak duży, że czasami brakuje towaru. Sprzedawcy zamawiają go wtedy przez telefon komórkowy. Papierosy dostarczają zaopatrzeniowcy z magazynów, które mieszczą się w pobliżu rynku w wynajętych mieszkaniach lub komórkach.

Pod kontrolą

Nielegalni sprzedawcy mają wyznaczone miejsca i starają się nie wchodzić sobie w drogę. Czują się bezpiecznie. Każde bowiem wejście na rynek jest obstawione przez tzw. staczy.

Ich zadaniem jest przesłać sygnał, gdy pojawi się policja.
– Oni dobrze znają nasze twarze i gdy tylko wychodzimy z komendy, przez telefon komórkowy uprzedzają swoich mocodawców – mówi policjant z komisariatu przy ul. Ciesielskiej .

Ostatnio funkcjonariusze próbowali niepostrzeżenie dostać się na rynek uliczką w pobliżu straży pożarnej. Zanim dotarli na ul. Ceglaną, zniknęły z niej wszystkie stoiska z trefnym alkoholem i papierosami.

Na Rynku Bałuckim handlem pirackimi płytami kompaktowymi zajmują się Ormianie. Jeszcze do niedawna byli zwykłymi sprzedawcami. Dzisiaj sami organizują ten biznes.

– „Gibon” i im zaproponował „ochronę” – mówi policjant z Komendy Miejskiej. – Odpowiedzieli, że sami dadzą sobie radę.

Z Ormianami nikt dzisiaj nie chce zadzierać. Są bardzo silni. Jeden z nich kijem bejsbolowym pobił „Indiana”.

Ormianie mieszkający w Łodzi tworzą już grupy przestępcze i wchodzą w szemrane interesy z polskim półświatkiem. Zajmują się m. in. wymuszaniem haraczy, sprzedażą trefnego spirytusu, papierosów, przemycanych samochodów, a nawet broni.

Zaczynał jako cinkciarz

Siejący postrach „Gibon” to czterdziestoletni, wysoki, mocno zbudowany mężczyzna, o długich muskularnych rękach. Lubi ubierać się na czarno i przechadzać po rynku w obstawie swoich zabijaków. Ludzie szepczą, że nie rozstaje się z bronią.

Z zamiłowania do bójek znany był już w szkole. Przestępczą karierę rozpoczął w połowie lat osiemdziesiątych jako cinkciarz. Dolarami i inną walutą handlował pod Peweksem przy ul. Łanowej. Tam też poznał „Grubego Irka”, który wciągnął go w arkana przestępczego fachu.

Pierwszy raz za kratki trafił za rozbój w 1986 r. Wtedy w więzieniu spędził ponad cztery lata. Kilka lat później znalazł się w nim ponownie, tym razem za pobicie. Imał się także kradzieży, włamań, podpaleń, a nawet napadów z bronią. Ostatnio w towarzystwie kompanów w biały dzień napadł na hurtownię tkanin. Bandyci sterroryzowali bronią właściciela firmy, jego żonę i zniknęli z dużą gotówką.

„Gibon” bez pardonu potrafi rozprawić się z tymi, którzy bez jego zgody handlują na rynku. Daje im zwykle solidny wycisk, a ich towar rekwiruje lub niszczy.

– Porachunki bywają bardzo ostre. Jednak nikt oficjalnie nie zgłasza pretensji – zaznacza naczelnik sekcji przestępczości gospodarczej Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.

Rok temu w lasku między ul. Strykowską a ul. Rogowską znaleziono okropnie zmasakrowane zwłoki młodej kobiety i mężczyzny. Kobieta miała około 20 lat. Mężczyzna był starszy. Liczne rany kłute głowy i klatki piersiowej wskazywały, że oboje byli torturowani i zginęli od noża.

Policja ustaliła, że padli ofiarą porachunków w świecie przestępczym. Mężczyzna był znany ze swej działalności na Rynku Bałuckim. Jego znajoma prawdopodobnie była świadkiem niektórych szemranych transakcji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto