Kłęby białego dymu spowiły wczoraj ul. Czahary. To pracownicy Zakładu Wodociągów i Kanalizacji wtłaczali do kanalizacji deszczowej... tzw. parę estradową. W ten sposób chceli sprawdzić, który z mieszkańców podłączył się na dziko i wylewa do kanału nieczystości.
– Jeśli para leci rynną, wszystko jest w porządku. Dymienie w łazience, kuchni czy z szamba oznacza nielegalne przyłącze do kanału deszczowego – mówi Marek Wilczak, rzecznik ZWiK.
Deszczówka spływa do 18 łódzkich rzek przez 146 wylotów kanalizacji deszczowej. Urzędnicy podejrzewają, że z co najmniej 23 wypływają „nielegalne” ścieki. Kosztuje to miasto kilkaset tysięcy złotych rocznie.
W ubiegłym roku powstał zespół, który tropi trucicieli. Później rozpoczęło się kontrolowanie rur kamerą. Wysłano 200 powiadomień z żądaniem uporządkowania gospodarki wodno-ściekowej. Zastosowała się do nich zaledwie 1/4 powiadomionych. Zadymianie to nowy pomysł. Na pierwszy ogień poszło 400 m rury na ul. Czahary (koszt – 4,4 tys. złotych).
– W tym rejonie ścieki może nielegalnie odprowadzać nawet 80 proc. mieszkańców – ocenia Marek Skarzewski, kierownik Wydziału Sieci Kanalizacyjnej w ZWiK.
Wczoraj wykryto dwa „lewe” przyłącza i trzy niezalegalizowane podłączenia rynien (jest to legalne, ale wymaga zgłoszenia).
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?