Miasta pod kreską

Zgierz jest bliski bankructwa, Łódź i Tomaszów Mazowiecki toną w długach. W większości miast i gmin naszego regionu poprzednie samorządy zostawiły następcom gigantyczne kredyty.

Pieniądze na spłatę zaciągniętych wcześniej pożyczek muszą się znaleźć, a to może oznaczać drastyczne podwyżki: czynszów w mieszkaniach komunalnych, lokalnych podatków, cen biletów autobusowych czy opłat za gminne przedszkola.
Na każdego łodzianina przypada tysiąc złotych miejskiego długu.

– Stoimy na skraju przepaści finansowej – przyznaje Grażyna Korasiewicz, pełnomocnik prezydenta Łodzi do spraw finansowych. – Kredyty i pożyczki to nie wszystko.

Odkryliśmy, że mamy niezapłacone rachunki i faktury na 186 milionów złotych, a w dodatku gmina ma aż 40 milionów debetu!

Prezydent Piotrkowa Trybunalskiego Waldemar Matusewicz zdążył już wstrzymać wszystkie wydatki. – Musimy znaleźć pokrycie na 5 milionów – wyjaśnia.

– Nawet jeśli odwołamy część zakupów i przetargów, zabraknie nam miliona do zamknięcia budżetu – dodaje Matusewicz.

W Zgierzu zadłużenie przekroczyło 59 procent budżetu.
Wiceprezydent Krzysztof Kwiatkowski mówi wprost: – W przyszłym roku możemy stanąć przed perspektywą niemożności zapłaty za jakiekolwiek miejskie inwestycje. Może nie być remontów szkół, placówek służby zdrowia, budowy mieszkań komunalnych, kanalizacji i dróg.

W „spadku” po poprzednich władzach Karol Maśliński, nowy prezydent Zgierza, dostał aż 40 milionów złotych długów.

– Za wszelką cenę będę się jednak starał uchronić miasto przed zarządem komisarycznym – twierdzi prezydent Maśliński.

W Tomaszowie Mazowieckim planowano w tym roku spłacić więcej długów niż zaciągnąć kredytów, ale wyszło odwrotnie.

– Położyła nas „ślizgawka”, czyli modernizacja lodowiska – mówi Stefan Majcherek, skarbnik miasta.

Deficyt spowoduje, że najprawdopodobniej trzeba będzie przerwać rozpoczętą już budowę sali gimnastycznej.
Tomaszów Mazowiecki ma 15 milionów złotych długu, który będzie spłacał przez kilka najbliższych lat.