Lotnisko tu i tam

Lotnisko Lublinek rozwija się może powoli, za to konsekwentnie. Zainteresowanie portem irlandzkiego przewoźnika „Ryanair”, który oferuje bardzo tanie przeloty międzynarodowe, budzi w Łodzi nadzieje na uruchomienie lotniczych połączeń z zagranicą.

Z tym większym zaskoczeniem przyjęto w mieście plan budowy transkontynentalnego lotniska pod Skierniewicami przedstawiony i lansowany przez prezydenta Jerzego Kropiwnickiego.

– Jak to? Prezydent Łodzi dba o Skierniewice? Lublinek do skreślenia? – dziwiono się.

Pozornie sprzeczne koncepcje nie wykluczają się jednak. Wiele wyjaśniło w tej kwestii spotkanie, które odbyło się w minionym tygodniu w łódzkim magistracie.

Co z Lublinkiem?

Istnieniu i rozwojowi Lublinka nic nie zagraża. Zapewniają o tym zarówno prezydent Kropiwnicki, jak i Michał Marzec, prezes zarządu łódzkiego lotniska, który przedstawił na spotkaniu koncepcję rozbudowy łódzkiego lotniska do 2015 r. Żeby Lublinek mógł zaspokoić rozbudzone apetyty na rozszerzenie oferty przewozowej, a szczególnie na uruchomienie połączeń międzynarodowych, niezbędne są inwestycje.

50 milionów złotych potrzeba, aby Lublinek spełnił europejskie normy miejskich portów lotniczych. To mniej więcej tyle, ile kosztują 4 kilometry autostrady. Żeby w Łodzi mogły lądować duże samoloty takich przewoźników międzynarodowych jak choćby „Ryanair”, niezbędne jest m.in. wydłużenie pasa startowego.

– Warto zainwestować te pieniądze – przekonuje Michał Marzec. – Jeśli nawet dojdzie do budowy lotniska w Skierniewicach, Lublinek mógłby nadal funkcjonować jako port uzupełniający. Obsługiwać połączenia regionalne, czartery, loty biznesowe, sanitarne itp.

Władze Łodzi przychylnie traktują tę wizję. Prezydet Jerzy Kropiwnicki zapewnił, że Lublinek to ich „oczko w głowie”. Oświadczył też, że poszukiwanie inwestorów skłonnych wyłożyć pieniądze na modernizację łódzkiego portu już trwają – gmina prowadzi ponoć w tej sprawie rozmowy z trzema potencjalnymi partnerami.

Dlaczego Skierniewice?

Skąd wziął się zatem pomysł na lotnisko w Skierniewicach? Nie od dziś wiadomo, że największy w Polsce warszawski port lotniczy jest już za ciasny. Istnieje pilna potrzeba budowy następcy stołecznego Okęcia. Decyzja o lokalizacji nowego lotniska transkontynentalnego ma zapaść już jesienią tego roku. Tak olbrzymia inwestycja to niezwykle łakomy kąsek, nadzieja na rozwój całego regionu, nowe miejsca pracy, ożywienie gospodarki, lep na inwestorów. Nic zatem dziwnego, że starających się jest wielu: Modlin, Mszczonów, Radom, Sochaczew oraz... Skierniewice właśnie.

Według samorządowców z województwa łódzkiego lokalizacja międzynarodowego portu lotniczego między Łodzią a Warszawą jest najlepsza. Teren wskazany pod Skierniewicami ma 1,3 tysiąca hektarów powierzchni, leży w odległości 60 kilometrów od stolicy i 50 km od Łodzi, blisko magistrali kolejowej i planowanych autostrad. Ziemia jest łatwa do pozyskania, bo należy do czterech tylko właścicieli: Lasów Państwowych, Ministerstwa Spraw Wewnętrzych i Administracji, prywatnej spółki akcyjnej i jednego rolnika.

Jak argumentują pomysłodawcy, lotnisko w Skierniewicach stworzyłoby swoisty pomost łódzko – warszawski, przyczyniając się do ożywienia przedsiębiorczości w całej okolicy. Byłoby to bardzo pożądane ze względów społecznych – w regionie panuje blisko 19–procentowe bezrobocie.

Jak ma się pomysł skierniewicki do rozwoju komunikacji lotniczej w Łodzi? W tej wizji, którą promuje prezydent Kropiwnicki, obie koncepcje wzajemnie się uzupełniają. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, by Lublinek istniał obok Skierniewic jako port nieco niższej rangi, obsługując ruch krajowy i loty na bliskich trasach europejskich. Doskonałym dopełnieniem tego duetu – zdaniem prezydenta – byłby towarowy port lotniczy w Łasku.