Łódzkim listonoszom nie chce się doręczać listów poleconych

Przedstawiciele Poczty Polskiej tłumaczą, że listonosze powinni doręczać przesyłki i radzą składać skargi na niesumiennych pracowników.

Pan Daniel z łódzkiego Widzewa nie mógł ochłonąć ze zdziwienia, gdy przez domofon skontaktował się z nim listonosz. - Zadzwonił powiedzieć mi, że wrzuca do skrzynki awizo - mówi łodzianin. - Poprosiłem, by zaczekał chwilę, to zejdę po list. Usłyszałem, że nie ma przy sobie tego listu, bo w ogóle nie zabrał go z poczty przy ul. Puszkina. Musiałem iść na pocztę, a nie chodziło o wielką paczkę, tylko o normalny list.

Podobna sytuacja spotkała naszą Czytelniczkę ze Śródmieścia. Łodzianka spotkała listonosza, gdy wychodziła do pracy. Wręczył jej awizo, adresowane do męża, i zaznaczył, że to chyba koszulka. Okazało się, że w kopercie były drobne plastikowe elementy, które ważyły najwyżej kilkanaście gramów.

Bartłomiej Kierzkowski, rzecznik regionalny Poczty Polskiej: - Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, listonosze powinni próbować skutecznie doręczyć przesyłkę. Nie zawsze jest to możliwe, czasem zdrowy rozsądek podpowiada, aby nie wpychać do skrzynki dużej przesyłki, bo może się zniszczyć. Lepiej, żeby odbiorca w takiej sytuacji sam pofatygował się na pocztę.

Zastrzeżenia do pocztowych usług mają nie tylko petenci. Z ostatniego raportu Urzędu Komunikacji Elektronicznej wynika, że ponad 43 procent listów piorytetowych nie jest dostarczanych w terminie na terenie tego samego miasta lub obszaru lokalnego. Z listami ekonomicznymi jest niewiele lepiej - co trzeci wędruje za długo.

Petenci mogą składać reklamacje, na przykład w ubiegłym roku wpłynęło ich ponad 220 tysięcy, ale ponad 77 procent zostało uznanych za niezasadne. Najczęściej skarżymy się na doręczanie przesyłek krajowych, rzadziej na te wysyłane za granicę.

Najwięcej reklamacji dotyczyło listów poleconych - było to ponad 80 procent wszystkich. Autorzy raportu zauważają też, że odsetek nieuznanych reklamacji z roku na rok wzrasta.