Po pokonaniu wicemistrza Polski PZU Polfy drużyna ŁKS, wyrastająca w tym sezonie na trzecią siłę Sharp Torell Basket Ligi, miała uzasadnione nadzieje na nawiązanie walki z mistrzem kraju Lotosem.
Niestety, łodzianki rozegrały jedno z najsłabszych spotkań w tym sezonie i przegrały rekordowo wysoką dla nich w tych rozgrywkach różnicą 32 punktów.
Lotos VBW Clima Gdynia – ŁKS 86:54 (23:18, 31:10, 22:9, 10:17)
Lotos: Bibrzycka 24, Wodopianowa 15, Grubin 14, Cupryś 12, Melvin 8, Ose-Hlebowicka 6, Smith 5, Barabanowa 2, Pietrzak 0. Trener: Krzysztof Koziorowicz
ŁKS: Perlińska 14, Toma 9, Jodekaite 7, Włodarska, Dominauskaite i Owczarek po 6, Iwliewa 5, Rohacewicz 1, Makowska i Szymańska 0. Trener: Andrzej Nowakowski
Łodzianki zaczęły skoncentrowane i początek zapowiadał sensację. W 6 minucie ŁKS prowadził 16:8, ale właśnie wówczas zaczęły gasnąć emocje. Gra stała się jednostronna.
Drugą kwartę Lotos wygrał olbrzymią różnicą aż 21 punktów i do przerwy miał ich o 26 więcej niż zespół z Łodzi. To praktycznie rozstrzygało spotkanie i wskazywało, że łodzianki nie są w stanie podjąć walki.
Bez znaczenia okazała się absencja Małgorzaty Dydek. Mierząca 213 cm najlepsza polska koszykarka doznała dziesięć dni temu kontuzji kolana w meczu Euroligi, po starciu z niższą zaledwie o 10 cm Bośniaczką Raziją Mujanović z Sopronu i wszystko wskazuje na to, że do końca roku nie wyjdzie już na parkiet. ŁKS niewiele ustępował rywalkom w walce pod tablicami, ale w innych elementach gry różnice były wyraźne. Lotos miał 35 zbiórek (9 ofensywnych i 26 defensywnych), a ŁKS 29 (8 i 21).
Gdynianki świetnie broniły i to był klucz do tak wysokiego zwycięstwa. W drugiej ćwiartce pozwoliły zdobyć łodziankom tylko dziesięć punktów, a w trzeciej jeszcze o jeden mniej. Duża różnica była w skuteczności rzutów osobistych. Zawodniczki Lotosu trafiły 20 z 21 rzutów, a łodzianki tylko 12 z 24.
Łodzianki uzyskały przewagę w ostatniej kwarcie, ale rywalki wówczas już zwolniły tempo, oszczędzały siły i grały ostrożnie, aby uniknąć ryzyka kontuzji.
Indywidualnością meczu nie była żadna z zagranicznych gwiazd, ale zaledwie 20-letnia Agnieszka Bibrzycka. Wbrew sceptykom, którzy obawiali się, że ,,Biba’’ zostanie zdominowana w zespole przez utytułowane koleżanki, radzi sobie ona znakomicie i skutecznie przebija się do pierwszej piątki zarówno w klubie, jak i w reprezentacji Polski, która awansowała do finałów ME.
– Zagraliśmy bardzo dobrze w obronie – powiedział po meczu Krzysztof Koziorowicz trener Lotosu. Moje zawodniczki nie myślały w trakcie meczu, że brakuje Małgosi Dydek tylko grały swoje. Na szczególną pochwałę zasłużyły młode koszykarki, a zwłaszcza Agnieszka Bibrzycka.
– Nie byliśmy w stanie nawiązać walki z jednym z najlepszych zespołów w Europie i mieliśmy fatalną skuteczność – stwierdził Andrzej Nowakowski szkoleniowiec ŁKS.
Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?