MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Łabędź wydziobał Chłopca

Paweł Spodenkiewicz
Po co tyle hałasu o jednego kamora? – spytała pracownica Zieleni Miejskiej. Miała na myśli posąg „Chłopca z żaglówką” z parku Sienkiewicza, dłuta Edwarda Nowickiego.

Po co tyle hałasu o jednego kamora? – spytała pracownica Zieleni Miejskiej. Miała na myśli posąg „Chłopca z żaglówką” z parku Sienkiewicza, dłuta Edwarda Nowickiego.

Został on niedawno obtłuczony, a następnie usunięty. W tym miejscu Urząd Miasta Łodzi chce postawić inną rzeźbę.

„Chłopiec z żaglówką” stał w parku Sienkiewicza przez 40 lat.

W czerwcu ktoś urwał „Chłopcu” głowę, w połowie sierpnia posąg niespodziewanie zniknął. Zaniepokojeni mieszkańcy okolic parku Sienkiewicza powiadomili o tym Straż Miejską. Wkrótce wyjaśniło się, że mocno uszkodzona rzeźba leży w szopie Zieleni Miejskiej przy ul. Wierzbowej.

– Jeden z naszych pracowników oczyszczał fontannę.

Niefortunnie potrącił posąg, który runął na ziemię – wyjaśniała „Dziennikowi” Ewa Siemińska z Zieleni Miejskiej Łódź Północ.

Urząd Miasta Łodzi uznał, że nie ma sensu restaurować „Chłopca”. Ryszard Kaczorowski, zastępca dyrektora Delegatury Łódź Śródmieście napisał sucho do Inez Nowickiej, córki rzeźbiarza: „Prosimy o przejęcie... rzeźby „Chłopca z żaglówką”...z bazy Zieleni Miejskiej-Północ”, jako że urząd „odstępuje od ustawienia” jej w dawnym miejscu.

Córka artysty usłyszała od pracownicy Zieleni Miejskiej: – Po co tyle hałasu o jednego kamora?

Zamiast „Chłopca” ma stanąć nowa rzeźba autorstwa Zbigniewa Władyki i jego córki Zofii, wzorowana na figurze „Łabędzia”, która niegdyś zdobiła fontannę.

– Są ludzie, którzy pamiętają jeszcze starą figurę i są do niej przywiązani – uważa Zofia Władyka.

O „Łabędziu” niewiele wiadomo. Nie zachowały się nawet fotografie tego obiektu.

– Ludzie chętnie fotografowali się na tle fontanny, ale sama rzeźba jest na tych zdjęciach nieostra – mówi artystka. Niedawno „Gazeta Łódzka” zaapelowała do czytelników o nadsyłanie starych zdjęć fontanny.

Niewątpliwie znacznie więcej wiemy o „Chłopcu z żaglówką” i jego twórcy.

Człowiek znad Wilejki

Wchodząc z ulicy Piotrkowskiej w pasaż Rubinsteina mija się fortepian pozytywkę, o którego usunięcie walczy rodzina wielkiego pianisty, ścianę z niezgrabnymi portretami sławnych łodzian i gwiazdy Alei Sławy – dziesiątą wodę po hollywoodzkim kisielu. Na tle tych trzech obiektów skromna postać łódzkiej „Syrenki” wygląda wyjątkowo szlachetnie. Czuje się, że rzeźbiarz, który ją odlał w brązie, wyszedł z dobrej szkoły artystycznej.

Autorem rzeźby jest Edward Nowicki, artysta rodem z Wilna, który po wojnie osiadł w Łodzi. Żył tu i tworzył przez 52 lata, aż do śmierci w roku 1998.

– Był patriotą wileńskim i polskim, który, skoro go wyrzucili z jego stron rodzinnych, starał się zrobić coś pożytecznego na łódzkiej niwie – mówi pisarz Jerzy Urbankiewicz.

Urodził się w roku 1911 w Dniepropietrowsku, gdzie jego ojciec, rzeźbiarz amator, był urzędnikiem na kolei. Artysta kształcił się w zakresie rzeźby i malarstwa na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. W czasie studiów zetknął się z Czesławem Miłoszem, z którym wspólnie tworzył teatr marionetek – zachowało się nawet ich wspólne zdjęcie z tego teatru.

Nowicki był wtedy u progu obiecującej kariery: zainteresował się nim wybitny malarz Ferdynand Ruszczyc, który doprowadził do przyznania mu stypendium. Po ukończeniu studiów Edward Nowicki wygrał konkursy na pomniki Kaspra Bekiesza i Kazimierza Pułaskiego. Podobno miał też robić, wspólnie z Henrykiem Kuną, warszawski pomnik Józefa Piłsudskiego.

– Gdy pojechaliśmy z ojcem na wycieczkę do Wilna, pokazywał nam swoją dawną pracownię rzeźbiarską, która mieściła się w Kordegardzie. Dostał ją od wojewody wileńskiego, gdy pracował nad konnym pomnikiem Kazimierza Pułaskiego. To miała być olbrzymia rzeźba, o wymiarach 5 na 6 metrów – wspomina Inez Nowicka.

Naczelnik na koniu

Karierę artystyczną Edwarda Nowickiego przerwała wojna. Większość projektów, nad którymi pracował w latach 30., nie została zrealizowana, z wyjątkiem pomnika Matki Boskiej, wykonanego dla kościoła w Stołpcach. W czasie okupacji rodzina Nowickich działała w Armii Krajowej, ukrywała też zaprzyjaźnioną Żydówkę Zofię Świrską.

W roku 1946 rzeźbiarz przyjechał jako „repatriant” z Wilna do Łodzi. Udało mu się otrzymać od władz kilka wagonów kolejowych, w których przetransportował nie tylko swoje rzeźby, ale także dzieła sztuki swych kolegów artystów.

– Przywiózł obrazy Aleksandra Szturmana, podobno także jakieś płótna Ferdynanda Ruszczyca – mówi prof. Janina Ładnowska z Muzeum Sztuki w Łodzi.

Tuż po przyjeździe otrzymał od władz Łodzi pracownię w dawnych zabudowaniach gospodarczych Heinzlów w parku Julianowskim, które należały do Łódzkiego Przedsiębiorstwa Ogrodniczego. Niewiele brakowało, by powierzono mu prace nad budową pomnika Tadeusza Kościuszki przy placu Wolności, w miejsce obiektu zniszczonego w czasie wojny.

– Chciał zrobić pomnik Kościuszki na koniu. Często wracał do tej idei, to była jedna z jego obsesji – wspomina Jerzy Urbankiewicz.

Wileński renesans

Na przełomie lat 50. i 60. pracował nad „Syrenką” z pasażu. Podobno uwiecznił w niej pewną wileńską piękność, muzę jego kolegi-poety. Wtedy stworzył też „Chłopca z żaglówką” , rzeźbę nawiązującą do wiersza Juliana Tuwima o chłopcu bawiącym się stateczkiem. Innym znanym dziełem Edwarda Nowickiego jest posąg Marii Sobczak, tragicznie zmarłej uczennicy, stojący na Starym Cmentarzu przy ul. Ogrodowej.

Artysta nie miał w Łodzi łatwego życia. Nie zapisał się do partii, nie zabiegał o względy władz, niezbędne, by realizować państwowe zamówienia.

– Miał trudny charakter, ze wszystkimi się kłócił. Poza tym, gdy w latach 60. zaczęli dominować twórcy nowocześni, on już nie pasował. Reprezentował starą, tradycyjną, przedwojenną wileńską szkołę, wzorującą się na renesansie – mówi prof. Janina Ładnowska.

– Tworzył dzieła bardzo poprawne, sympatyczne, zwłaszcza na tle tego, co stawiało się w Łodzi. Określiłbym go tak: skromny człowiek, który na miarę swoich możliwości starał się stworzyć coś dobrego – mówi Jerzy Urbankiewicz.

– Żył przedwojennymi wartościami, które starał się zaszczepić także nam, dzieciom – mówi Adriana Nowicka, córka artysty, studentka ASP.

Odwet ogrodników

Edward Nowicki późno się ożenił z dużo młodszą od siebie kobietą. Miał z nią dziewięcioro dzieci.

– Bardzo kochał swoje dzieci, w przeciwieństwie do wielu innych artystów – mówi Adriana Nowicka.

– Jego rodzina żyła w strasznej biedzie – wspomina prof. Ładnowska.

Pod koniec lat 60. Edward Nowicki nie miał zamówień i zalegał z czynszem za pracownię w parku Julianowskim.

Łódzkie Przedsiębiorstwo Ogrodnicze chciało go wyeksmitować. W roku 1972 sąd wydał jednak zaskakujący wyrok: uznał, że państwo polskie powinno wspierać ludzi utalentowanych i nie orzekł eksmisji. Wtedy zaczęła się wojna podjazdowa ŁPO z rzeźbiarzem, która skończyła się barbarzyńskim zniszczeniem jego rzeźb.

– Najpierw wytłuczono szyby, potem zaczęto niszczyć rzeźby. Ojciec walczył o przyznanie nowej pracowni, ale jej nie dostał. By ratować rzeźby, zaczął robić ich odciski z papier-mache. Pamiętam, że znosiliśmy mu kartony ze śmietników, by miał z czego robić te odciski – wspomina Inez Nowicka.

– Zniszczono też pośmiertną maskę Strzemińskiego, którą wykonał Edward Nowicki – mówi prof. Janina Ładnowska.
Wandale roztrzaskali między innymi piękną „Głowę wietnamskiego studenta”. Chłopiec, który służył za model, niedługo po tym, jak pozował artyście, popełnił samobójstwo po niezdanym egzaminie.

– Ojciec wyławiał z tłumu osoby, które go zainteresowały, by je rzeźbić. Chyba tak trafił na tego chłopca – wspomina Inez Nowicka.

Po 25 latach od zniszczenia rzeźb w pracowni podobny los spotkał „Chłopca z żaglówką”. Pracownicy Urzędu Miasta Łodzi nisko oceniają wartość zniszczonej rzeźby.

– To nie był posąg, tylko tak zwana „mała architektura”. Skorzystaliśmy z okazji remontu, by wrócić do wzoru historycznego, czyli do rzeźby „Łabędzia” – wyjaśnia dyrektor delegatury Piotr Rajchert.

– A co z wartościami artystycznymi rzeźby?

– Trudno oczekiwać od urzędników, żeby mówili o sprawach artystycznych. O tym wypowiedzieli się konserwator zabytków oraz artysta rzeźbiarz, który poprowadzi rekonstrukcję „Łabędzia” – mówi Piotr Rajchert.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto