Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kwitnie obrót mieszkaniami za odstępne

(pd)
Pani Beata padła ofiarą nierzetelnego biura nieruchomości. Spłaciła długi i wyremontowała mieszkanie, do którego nie ma żadnych praw.
Pani Beata padła ofiarą nierzetelnego biura nieruchomości. Spłaciła długi i wyremontowała mieszkanie, do którego nie ma żadnych praw.
Lewe meldunki, fikcyjne zamiany i pieniądze liczone w dziesiątkach tysięcy złotych przekazywane bez żadnych faktur z rąk do rąk - w taki sposób setki łodzian każdego roku zdobywa wymarzone cztery ściany za maksymalnie ...

Lewe meldunki, fikcyjne zamiany i pieniądze liczone w dziesiątkach tysięcy złotych przekazywane bez żadnych faktur z rąk do rąk - w taki sposób setki łodzian każdego roku zdobywa wymarzone cztery ściany za maksymalnie połowę ich wartości.

W mieście nie brakuje biur nieruchomości, które oferują mieszkania za tak zwane odstępne, a ich klienci świadomie uczestniczą w nielegalnym procederze, bo dla nich to jedyna szansa na "prawie" własny dach nad głową.

Sprzedają, czego nie można kupić

Na czym polega transakcja? Niewtajemniczonym wyjaśniamy: odstępne to nic innego, jak zapłacenie dotychczasowemu najemcy lokalu komunalnego bądź spółdzielczego za to, by się z niego wyprowadził, a prawo do niego przeszło na klienta biura obrotu nieruchomościami. Decydują się na to zwykle osoby, których nie stać na kupno mieszkania na wolnym rynku, nie mogą też liczyć na lokal od gminy, ale mają za to kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych oszczędności i chciałyby np. wyprowadzić się w końcu od rodziców.

Mechanizm działania biur jest dość skomplikowany. Mają one w swojej ofercie "spod lady" mieszkania za odstępne z dwóch źródeł. Jedne pochodzą od osób, które mieszkają w blokach bądź kamienicach, ale chcą się z nich wyprowadzić, bo wybudowały na przykład dom. Zamiast zdawać lokal darmo administracji (zgodnie z prawem nie można go sprzedać), zgłaszają się do agencji nieruchomości. Te znajdują klienta, który płaci "sprzedającym" za przejęcie prawa najmu.

Druga grupa to mieszkania zadłużone. Biura dzięki licznym kontaktom i opłacaniu odpowiednich osób w administracjach i spółdzielniach dostają informacje o takich lokatorach. Następnie składają dłużnikom propozycje nie do odrzucenia: - Mam kogoś, ktoś spłaci twój dług i jeszcze do tego dostaniesz kilka, a może nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych do ręki - słyszy taki człowiek. - Wystarczy, że kupiec się tu zamelduje, a ty się wyprowadzisz.

Niejednokrotnie są to ludzie z marginesu, alkoholicy. Dla nich taka oferta jest bardzo kusząca, a oni są najbardziej łakomym kąskiem dla biur, bo czasem udaje się ich wymeldować z "M" za kilkaset złotych. Do hostelu dla bezdomnych alkoholików przy łódzkiej izbie wytrzeźwień trafił kiedyś mężczyzna, który w ten sposób stracił dwa mieszkania.

Z ręki do ręki

Osoba zgłaszająca się do biura uczestniczącego w nielegalnym procederze handlu za odstępne podpisuje umowę zlecenia zamiany i czeka od kilku do kilkunastu tygodni. Zdecydowana większość transakcji dotyczy mieszkań komunalnych, gdyż są one tańsze od spółdzielczych. Warunkiem zamiany jest posiadanie prawa najmu do innego lokalu, niekoniecznie w zasobach gminy. Co zatem zrobić z klientem, który nie ma żadnego mieszkania? Sposób jest banalnie prosty. Biuro fikcyjnie melduje klienta w "zaprzyjaźnionej" prywatnej kamienicy. Jej właściciel dostaje za to 2 tysiące złotych. Lecz jest kolejne "ale". Zgodnie z decyzją Rady Miejskiej, zamiany można bowiem dokonać dopiero, gdy delikwent ma tam meldunek przez okres co najmniej dwunastu miesięcy (radni chcieli w ten sposób ukrócić proceder nielegalnych zamian). Właściciel często melduje więc "klienta" z datą wcześniejszą.

Pośrednicy mają jeszcze jeden sposób. Osoby, które dzięki nim znalazły lokal spółdzielczy za odstępne, wprowadzają się do niego dopiero po kilku tygodniach w ramach swoistego podziękowania za dokonanie transakcji. Mogą wykorzystać ten okres chociażby na remont. W tym czasie biura meldują w takim mieszkaniu swoich klientów czekających na lokal komunalny. Wszystko odbywa się oczywiście tylko na papierze, a pośrednicy dokonują tego nawet bez wiedzy zainteresowanych, bo mają od nich zwykle bardzo szerokie pełnomocnictwa. Tłumaczą, że znacznie łatwiej jest zrobić wtedy ostateczną zamianę w Biurze Pośrednictwa Zamiany Mieszkań łódzkiego magistratu. Klient spłaca w międzyczasie ewentualne zadłużenie lokatora, z którym się dogadał, a urzędnicy dostają komplet dokumentów i nie mogą już nic zrobić.

- Znamy problem - przyznaje Henryk Krawczyk, kierownik Biura Pośrednictwa Zamiany Mieszkań UMŁ. - Nawet jeśli między stronami są jakieś uzgodnienia niezupełnie zgodne z prawem, to jeśli są spełnione wszystkie warunki, nie mamy podstaw, by nie dokonać zamiany.

Klient biura uzyskuje zatem prawo najmu lokalu komunalnego, a poprzedni najemca dostaje ustaloną kwotę i oficjalnie zajmuje jego mieszkanie. Oczywiście nigdy się w nim nie pojawia, bo i sam zamieniający się przecież nigdy w nim nie był. Zarabia również pośrednik, około 10 tys. zł.

Znikąd pomocy

Dopóki wszystko idzie zgodnie z planem i ma się do czynienia z rzetelnym biurem, łodzianie wchodzą w posiadanie prawa najmu do lokalu. Stratna jest gmina, której brakuje lokali dla mieszkańców rozwalających się ruder czy lokatorów po eksmisjach. Zdarza się jednak, że przegranym jest także klient. Beata K. dwa lata temu zawarła umowę zlecenia zamiany z firmą Center-Dom. W jej wyniku, za 44 tysiące, miała się stać najemcą 45-metrowego mieszkania w blokach na Górnej. Zapłaciła najpierw właścicielowi biura 4 tys. zł za meldunki, potem 15 tys. zł. dała pełnomocnikowi lokatora. Dostała klucze do mieszkania, choć nie dokonano jeszcze oficjalnej zamiany i tym samym nie nabyła prawa najmu. Pełnomocnik zniknął, a zadłużenie lokalu wraz z kosztami sądowymi wynosiło ponad 32 tys. zł. Kolejne 8 tys zł. kosztowało ją uregulowanie należności w zakładzie energetycznym. Do tego zamiast 270 zł musi płacić 465 zł czynszu za dwie nieznane jej, choć zameldowane tam osoby. Pośrednik obiecuje, że zamiana zostanie sfinalizowana, ale od dwóch lat pani Beata de facto mieszka w lokalu, do którego nie ma żadnych praw. Gdy się z nim skontaktowaliśmy, odmówił rozmowy.

- Proceder jest nielegalny i w razie nieuczciwego pośrednika nawet nie bardzo jest się do kogo zwrócić o pomoc - mówi Tomasz Błeszyński, niezależny ekspert rynku nieruchomości. - Zostaje tylko droga sądowa, by odzyskać wpłacone pieniądze, ale to są kolejne koszta.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto