Anna Ścibut pod koniec listopada ma urodzić syna. Do szóstego miesiąca ciąży wszyscy cieszyli się, że już wkrótce rodzina się powiększy. Entuzjazm zamienił się w dramat, gdy podczas comiesięcznych rutynowych badań krwi, wyniki okazały się bardzo złe. Kobieta w ciąży od razu trafiła na oddział hematologii. Wykryto ostrą białaczkę szpiku.
- Można mówić o szczęściu w nieszczęściu - powiedział Maciej Ścibut, mąż pani Anny. - Gdyby żona nie była w ciąży, nie byłaby poddawana comiesięcznym badaniom i kto wie, kiedy lekarze wykryliby białaczkę i czy nie byłoby już za późno.
Anna musiała przejść chemoterapię. Po zabiegach nastąpił gwałtowny spadek płytek krwi. Norma wynosi 150 tysięcy, a pabianiczanka miała zaledwie 6 tysięcy płytek krwi. Podczas ciąży miała osłabione naczynia krwionośne. Zdarzały się częste krwotoki z nosa, których przy braku płytek krwi nie można było zatamować. Podawanie preparatu z płytkami krwi odbywało się nawet dwa razy dziennie. Musiała być przetaczana krew. Kłopot w tym, że brakowało życiodajnego płynu z grup O Rh- lub B Rh-.
- Zaczęliśmy szukać dawców krwi wśród najbliższej rodziny i znajomych - wspomina Anna Ścibut. - Okazało się, że w trakcie ciąży pojawia się antygen, który uniemożliwia podania płytek krwi nawet od osób z najbliższych z tą samą grupą krwi, jaką mam ja. Wtedy znajomi z pracy, brat i przyjaciele, rozpoczęli rozsyłanie e-maili z prośbą o krew dla mnie.
Odzew, z jakim spotkała się rodzina Ścibutów, przeszedł ich oczekiwania.
- Codziennie odbierałem telefony, SMS-y oraz e-maile od osób, których nie znam - opowiada Maciej Ścibut. - Gdy ktoś miał inną grupę krwi, to pytał, czy może pomóc nam w inny sposób. Niektórzy dzwonili tylko po to, by dodać nam otuchy. Odebraliśmy telefony nawet od sióstr zakonnych z Lubelszczyzny oraz od stowarzyszenia mnichów buddyjskich.
Każdy, kto zaoferował się być dawcą krwi, był zapisywany w specjalnym zeszycie. Preparatu z płytek krwi nie można magazynować dłużej niż 3-4 dni, dlatego gdy lekarze stwierdzali konieczność dostarczenia płytek, Maciej Ścibut dzwonił do osób z zeszytu, aby oddawały krew.
W poniedziałek Anna Ścibut wyjeżdża do Warszawy, aby w Instytucie Hematologii czekać na poród. Kilka dni później będzie miała przeszczep szpiku kostnego. - Krew, a szczególnie płytki krwi, będą Ani jeszcze bardzo potrzebne - mówi Maciej Ścibut.
Każdy, kto chce pomóc rodzinie z Pabianic i oddać krew dla ratowania kobiety i jej dziecka, może skontaktować się z Maciejem Ścibutem (tel. 0 606 121 614).
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?