Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kto pomoże Annie... W szóstym miesiącu ciąży dowiedziała się, że ma białaczkę

Marcin Bereszczyński
Anna Ścibut z mężem Maciejem i 4-letnim synem Jakubem spędzają w domu ostatnie dni przed porodem i operacją
Anna Ścibut z mężem Maciejem i 4-letnim synem Jakubem spędzają w domu ostatnie dni przed porodem i operacją
Anna Ścibut pod koniec listopada ma urodzić syna. Do szóstego miesiąca ciąży wszyscy cieszyli się, że już wkrótce rodzina się powiększy. Entuzjazm zamienił się w dramat, gdy podczas comiesięcznych rutynowych badań krwi, ...

Anna Ścibut pod koniec listopada ma urodzić syna. Do szóstego miesiąca ciąży wszyscy cieszyli się, że już wkrótce rodzina się powiększy. Entuzjazm zamienił się w dramat, gdy podczas comiesięcznych rutynowych badań krwi, wyniki okazały się bardzo złe. Kobieta w ciąży od razu trafiła na oddział hematologii. Wykryto ostrą białaczkę szpiku.

- Można mówić o szczęściu w nieszczęściu - powiedział Maciej Ścibut, mąż pani Anny. - Gdyby żona nie była w ciąży, nie byłaby poddawana comiesięcznym badaniom i kto wie, kiedy lekarze wykryliby białaczkę i czy nie byłoby już za późno.

Anna musiała przejść chemoterapię. Po zabiegach nastąpił gwałtowny spadek płytek krwi. Norma wynosi 150 tysięcy, a pabianiczanka miała zaledwie 6 tysięcy płytek krwi. Podczas ciąży miała osłabione naczynia krwionośne. Zdarzały się częste krwotoki z nosa, których przy braku płytek krwi nie można było zatamować. Podawanie preparatu z płytkami krwi odbywało się nawet dwa razy dziennie. Musiała być przetaczana krew. Kłopot w tym, że brakowało życiodajnego płynu z grup O Rh- lub B Rh-.

- Zaczęliśmy szukać dawców krwi wśród najbliższej rodziny i znajomych - wspomina Anna Ścibut. - Okazało się, że w trakcie ciąży pojawia się antygen, który uniemożliwia podania płytek krwi nawet od osób z najbliższych z tą samą grupą krwi, jaką mam ja. Wtedy znajomi z pracy, brat i przyjaciele, rozpoczęli rozsyłanie e-maili z prośbą o krew dla mnie.

Odzew, z jakim spotkała się rodzina Ścibutów, przeszedł ich oczekiwania.

- Codziennie odbierałem telefony, SMS-y oraz e-maile od osób, których nie znam - opowiada Maciej Ścibut. - Gdy ktoś miał inną grupę krwi, to pytał, czy może pomóc nam w inny sposób. Niektórzy dzwonili tylko po to, by dodać nam otuchy. Odebraliśmy telefony nawet od sióstr zakonnych z Lubelszczyzny oraz od stowarzyszenia mnichów buddyjskich.

Każdy, kto zaoferował się być dawcą krwi, był zapisywany w specjalnym zeszycie. Preparatu z płytek krwi nie można magazynować dłużej niż 3-4 dni, dlatego gdy lekarze stwierdzali konieczność dostarczenia płytek, Maciej Ścibut dzwonił do osób z zeszytu, aby oddawały krew.

W poniedziałek Anna Ścibut wyjeżdża do Warszawy, aby w Instytucie Hematologii czekać na poród. Kilka dni później będzie miała przeszczep szpiku kostnego. - Krew, a szczególnie płytki krwi, będą Ani jeszcze bardzo potrzebne - mówi Maciej Ścibut.

Każdy, kto chce pomóc rodzinie z Pabianic i oddać krew dla ratowania kobiety i jej dziecka, może skontaktować się z Maciejem Ścibutem (tel. 0 606 121 614).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto