Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kościelne dzwony podzieliły mieszkańców

Bohdan Dmochowski
Mieszkańcy bloków położonych w pobliżu kościoła są podzieleni na zwolenników i przeciwników kurantów.
Mieszkańcy bloków położonych w pobliżu kościoła są podzieleni na zwolenników i przeciwników kurantów.
Między mieszkańcami bloków przy ulicach: Szternfelda, Rolniczej i Ogniskowej nigdy tak nie iskrzyło, jak teraz. Powodu do sąsiedzkich kłótni dostarczył im rok temu proboszcz parafii Zmartwychwstania Pańskiego, ...

Między mieszkańcami bloków przy ulicach: Szternfelda, Rolniczej i Ogniskowej nigdy tak nie iskrzyło, jak teraz. Powodu do sąsiedzkich kłótni dostarczył im rok temu proboszcz parafii Zmartwychwstania Pańskiego, instalując na wieży kościoła przy ul. Rolniczej elektroniczną dzwonnicę.

Komu dzwonią?

Słyszane w promieniu pół kilometra dźwięki dzwonów i nabożnych melodii podzieliły okoliczną ludność na przeciwników i zwolenników proboszczowych kurantów. Codziennie o 7.30 wzywają one wiernych do porannej modlitwy, następnie wybijają pełne godziny. Odpowiednią liczbę uderzeń poprzedzają kilkusekundowe wstawki muzyczne. W południe kuranty grają Anioł Pański, a o 21.00 trąbka podsumowuje każdy dzień Apelem Jasnogórskim.

- Nie jesteśmy chłopami pańszczyźnianymi, żeby ksiądz regulował nam zegarki i przypominał tym bezustannym dzwonieniem, co i kiedy mamy robić - mówią jedni. - A czy kto widział kościół bez dzwonów? - dziwią się drudzy. Odgłosy tych sporów wiatr zanosi znacznie dalej niż dźwięki płynące z wieżyczki.

Pani Alicja na pytanie, dlaczego kuranty stały się zarzewiem sąsiedzkich przepychanek, wzrusza ramionami: - Bo dzisiaj ludzie kłócą się o wszystko. Mnie osobiście to ding-dong nie przeszkadza. Prawda, że ksiądz proboszcz puszcza muzykę od rana do wieczora. Raz jest ciszej, raz głośniej. Zależy jak wiatr powieje. Okna wychodzące na kościół mam nowoczesne, łóżko postawiłam w saloniku od podwórka i prawie nic nie słyszę. Może tych, co mają sypialnie od ulicy Sternfelda dzwonienie denerwuje, ale mnie się nie skarżyli.

Przysłuchująca się rozmowie kobieta, która krąży po osiedlu "w urzędowych sprawach" kręci przecząco głową: - Pani może i nie słyszy, za to tych z Ogniskowej mało szlag nie trafi. Nie chcę plotek roznosić, ale oni przez te kuranty na proboszcza wyzywają, aż uszy więdną... - zniża głos do szeptu.

Kościelnych decybeli ma zdecydowanie dość lokator kilkuklatkowego czteropiętrowca stojącego w najbliższym sąsiedztwie bożnicy: - Powiem krótko: proboszcz Łągwa leci z nami w kulki. Co innego obiecał jak prosił nas o pomoc przy budowie kościoła, a co innego robi. Miało nie być żadnej dzwonnicy, żadnych kurantów. Mieszkańcy sobie tego nie życzyli.

Zgodnie z umową, stawialiśmy ogrodzenie, plantowaliśmy teren, usuwaliśmy śmieci. Niektórzy przynieśli nawet z domów dywany, żeby nie klęczeć na klepisku. I co? Tradycyjnej dzwonnicy rzeczywiście nie ma, ale elektroniczna też nerwy szarpie. Codziennie dzwoni nam w uszach, chociaż kościół otwarty jest tylko w niedziele! Wieczorem człowiek chce w spokoju i ciszy posiedzieć i pogapić się w telewizor, uchylić okno, bo pogoda wiosenna, ale się nie da, bo z wieży leci hejnał. Ja przez ten upór naszego księdza chodzę do innego kościoła. Wrócę i zacznę kłaść na tacę, jak te kuranty przestaną bez przerwy grać.

Nic nie obiecywałem

Ksiądz proboszcz Tadeusz Łągwa mieszka w plebanii przy ul. Kurczaki, kilkaset metrów od kościoła przy ul. Rolniczej. To tam wczesnym latem ubiegłego roku skierowali kroki przedstawiciele zbuntowanej części parafian.

- Prawdę powiedziawszy, miałem w tej sprawie chyba dwa telefony, od jednej osoby - proboszcz dementuje doniesienie o wizycie delegacji. - Chodziłem po kolędzie w bloku obok kościoła i nikt nawet nie wspomniał, że dzwonienie mu przeszkadza. Jeżeli jest tylko jeden człowiek, któremu dzwony nie pasują, to nie widzę powodu żeby mu ulegać. Może jest niewierzący, ale ja na to nic nie poradzę. Zamiast spiskować, ludzie powinni się cieszyć, gdyż ten dzwon wybija godziny z dokładnością do jednej tysięcznej sekundy i można według niego regulować zegarki.

Ksiądz Tadeusz Łągwa przypomina, że już wykazał dobre chęci; ściszył głośniki o 30 procent i tak je przestawił, żeby dźwięki były mniej dokuczliwe dla mieszkańców ul. Ogniskowej.

Na zarzut, że rozpoczynając budowę kościoła przyrzekł nie instalować dzwonów, odpowiada: - Nic takiego nie obiecywałem. A także tego, że nie będzie normalnej dzwonnicy. Jeśli ja lub inny proboszcz dostaniemy zgodę na jej budowę, to kiedyś stanie.

Żeby dwoje chciało na raz

Konflikt o kuranty dziwi Mariana Czyżewskiego, członka zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej Chojny.

- Do mnie żadne oficjalne skargi na te kuranty nie wpłynęły, więc nie wiem czy biją one za często i za głośno. Według mnie, tam gdzie jest kościół, są i dzwony. Jeśli rzeczywiście doszło do sporu między grupą parafian, a proboszczem, można go przecież załagodzić. Gdy byłem dyrektorem delegatury Łódź-Górna, przyszli do mnie mieszkańcy ze skargą w podobnej kwestii. Poprosiłem w ich imieniu ks. Władysława Łojana by ściszył kuranty. Chętnie na to przystał i było po sprawie.

Kiedyś praktykujący katolicy z domów przy Rolniczej czy Ogniskowej chodzili modlić się do św. Wojciecha przy ul. Rzgowskiej. Potem przenieśli się do "swojego" kościoła. Rok temu, gdy wybuchła awantura o dzwony część owieczek proboszcza Łągwy wróciła tam, skąd przyszła - do św. Wojciecha.

- Ciężko przechodzi mi to przez gardło, ale proboszcz to nie Pan Bóg żeby patrzeć na nas z góry. Dlatego wolę słuchać kazań, spowiadać się i przyjmować komunię z rąk innego księdza - wyznała jedna z parafianek.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto