Jak pomagać, aby się nie wypalić? Ile wytrzymamy z uchodźcami w domach? Ta pomoc uchodźcom może być potrzebna latami, trzeba planować
Łodzianin w średnim wieku wraz z dorastającą córką w tym tygodniu przyjęli pod swój dach ukraińską mamę z trójką dzieci. To była spontaniczna pomoc „po znajomości”. - Pojechaliśmy pod granicę po dalszą rodzinę koleżanki z pracy. Okazało się, że są jeszcze ich znajomi, którzy uciekają przed wojną i nie ma gdzie się w Polsce podziać. Zaprosiliśmy ich do siebie – mówi.
W ten sposób czteroosobowa rodzina złożona z mamy i trójki dzieci w wieku 2, 4 i 5 lat zamieszkała w ciasnym, dwupokojowym mieszkaniu na łódzkiej Retkini. Zajęli jeden pokój, w drugim łodzianin jakoś zmieścił się z córką. Mieszkają w ten sposób od weekendu. Na razie udaje im się wykarmić przybyszów i wytrzymać na małej przestrzeni. - Zostaniemy razem tak długo, jak wytrzymamy – mówi łodzianin. - Mam jednak nadzieję, że otrzymają wkrótce jakąś pomoc strukturalną – dodaje.
Takich osób są w Łodzi setki, a może nawet i tysiące. Rodzinę ucznia ze swojej szkoły zaprosił do siebie jeden z łódzkich nauczycieli. Parę młodych Ukraińców przyjął pod swój dach nawet wiceprezydent Adam Pustelnik. Wciąż znajdują się kolejni.
CZYTAJ DALEJ>>>
.