– Nasze dotychczasowe zmagania z autorami bohomazów na ścianach bloków były walką z wiatrakami – mówi Ewa Masłowska z administracji przy ul. Lokatorskiej. – Jednego dnia je zamalowywaliśmy, a drugiego pojawiały się nowe. Wydatki na farby i na wynajęcie ekipy, która je likwidowała, mnożyły się w nieskończoność. A obciążani nimi byli mieszkańcy, bo nikogo nie udało się złapać na gorącym uczynku. Spróbowaliśmy więc przekonać wspólnoty do stworzenia malunków przez grafficiarzy wynajętych specjalnie w tym celu. Ozdobienie przez nich jednego szczytu bloku kosztuje około 300 zł.
Podobne graffiti powstały wcześniej na budynkach przy ul. Malczewskiego 29 i 33, ul. Mazurskiej 31, ul. Podgórnej 57 i ul. Przyborowskiego 4a oraz 17.
– I tam już nikt nie maże po ścianach – dodaje Ewa Masłowska. – Chyba jest jakaś niepisana zasada, że grafficiarze nie niszczą sobie wzajemnie dzieł.
* * * * *
Być może pomysł jest w łódzkich warunkach racjonalny, skoro policja i straż miejska nie dają sobie rady z wandalami, ale świadczy o tym, że mieszkańcy są w gruncie rzeczy terroryzowani przez grafficiarzy. Nie mogą mieć gładkiej ściany, tylko upstrzoną na dziko albo oficjalnie, za co jeszcze muszą zapłacić.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?