Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdzie płyną pieniądze z WSHE

Iwona Polak
Gmach łódzkiej WSHE
Gmach łódzkiej WSHE
Wokół Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi robi się gorąco. Interesuje się już nią Centralne Biuro Śledcze i komisja wysłana na specjalne życzenie minister edukacji.

Wokół Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi robi się gorąco. Interesuje się już nią Centralne Biuro Śledcze i komisja wysłana na specjalne życzenie minister edukacji. Bada się też Instytut Postępowania Twórczego – spółkę współpracującą z WSHE, założoną przez... kanclerza uczelni Makarego Krzysztofa Stasiaka.

Są przypuszczenia, że pieniądze z WSHE „pompuje” się w Instytut, który nie ograniczony ustawą o szkolnictwie wyższym, inwestuje i prowadzi normalną działalność biznesową.

Państwowa Komisja Akredytacyjna skontrolowała WSHE. Sprawdzała nie tylko jakość kształcenia i kadrę naukową. Zwracała uwagę na warunki materialne uczelni i sprawy związane z finansami i inwestycjami, które zainteresowały też Centralne Biuro Śledcze.

– Minister zwróciła się z wnioskiem o ocenę, bo docierały sygnały o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu szkoły – poinformował nas Wiesław Marnic z Biura Promocji i Informacji Ministerstwa Edukacji i Sportu.

Badane są między innymi powiązania WSHE z Instytutem Postępowania Twórczego, sp. z o.o. Jego prezesem i założycielem jest Makary Krzysztof Stasiak, zarazem kanclerz WSHE. IPT powstał w 1988 roku (5 lat przed założeniem uczelni). Funkcjonuje jako firma szkoleniowa i doradcza. Jednak chociaż podaje, że od początku istnienia wyszkoliła 7 tys. osób (w porównaniu z liczbą studentów WSHE to niewiele), stać ją na większe inwestycje niż uczelnię. Dlaczego? Ze źródeł zbliżonych do prowadzących postępowanie wiemy, że istnieją przesłanki wskazujące, iż wiele pieniędzy WSHE „pompuje” się w Instytut przez to, że do uczelni trafiają jedynie pieniądze z tytułu wpisowego, a czesne studentów „idzie” do IPT. Jaka jest z tego korzyść? Spółka nie jest ograniczona ustawą o szkolnictwie wyższym. To sprawia, że może dowolnie inwestować, kupować itp.

A Instytut, który czerpie korzyści z życia w symbiozie z WSHE, stać na dużo. W 2000 r. IPT został np. inwestorem strategicznym Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Radomiu, nabył jacht i ośrodki wypoczynkowe.

Mówi się, że rozważano też kupno samolotu... Ministerstwo prawdopodobnie nie pozwoliłoby inwestować funduszy WSHE w przedsięwzięcia, które nie mają nic wspólnego z tym, za co płacą studenci, czyli z edukacją. Spółce nikt nie może tego zabronić.

Żartuje się, że IPT ma nawet na własność góry w Bieszczadach. Spółka zainwestowała bowiem na terenie byłego PGR w Szklarach w gminie Dukla, u podnóża gór na pograniczu Bieszczad i Beskidu Niskiego. Organizuje tam obozy językowe, kung-fu, jogi, warsztaty artystyczne itp. dla studentów.

Wyjaśniany jest także sposób nabycia budynku przy ul. Rewolucji 52. Jak się bowiem okazało, budynek po fabryce azbestu kupiła osoba będąca we władzach uczelni za pieniądze, które wcześniej pożyczyła z funduszy WSHE. Od sumy odprowadzono podatek i pożyczkę oddano do kasy WSHE.

Ale budynek nie pojawił się w zasobach uczelni. Oficjalnie jest siedzibą Instytutu Postępowania Twórczego sp. z o.o. Od tamtej chwili sale przy ul. Rewolucji 52, w których odbywają się zajęcia studentów WSHE, wynajmowane są od IPT, za co rzecz jasna spółka pobiera opłaty.

– Współpraca kanclerza WSHE z własną spółką daje też inne korzyści – opowiada były pracownik WSHE, którego jak wielu innych zwolniono, gdy nie spodobał mu się sposób wynagradzania.

– Wielu wykładowcom uczelnia płaci np. tylko najniższą pensję, a za nadgodziny dopłaca IPT na podstawie umowy o dzieło. To pozwala obniżyć stawki ZUS albo nie płacić składek w ogóle. Tak było w moim przypadku. Nie miałem stałego etatu i raz podpisywałem umowę o dzieło z WSHE, a następnym razem z Instytutem.

Jeśli wszystko jest w uczelni w porządku, wypada chwalić sprawność zarządzania finansami. Ale czy WSHE potrafi tylko świetnie wykorzystywać luki w przepisach? Okaże się niebawem. Spraw do wyjaśnienia jest wiele.

*****

W ubiegłym tygodniu „Express” informował, iż kontrola PKA pojawiła się na życzenie minister Krystyny Łybackiej m.in. dlatego, że istnieją podejrzenia, iż uczelnia uruchamia nielegalne oddziały zamiejscowe, by zawyżać liczbę studentów i starać się o wyższe dotacje na stypendia dla studentów. Władze uczelni ostro temu zaprzeczyły publikując w łódzkiej prasie płatne ogłoszenia, a autorka tekstu zaczęła dostawać e-maile z pogróżkami.

Z uporem maniaka utrzymują, że uczelnia nie dostała żadnych dotacji z MENiS i nie prowadzi zajęć poza siedzibą uczelni. Czyżby więc WSHE zapomniała, że np. w roku 2001 MEN przyznał jej 310,7 tys. zł dotacji na stypendia socjalne dla studentów studiów dziennych? WSHE zaprzecza zresztą nie pierwszy raz. W sierpniu 2001 r. pisaliśmy, że bez zgody ministra prowadzi zajęcia w Bydgoszczy i Koninie.

– Nie mamy pozwolenia na prowadzenie filii, więc tego nie robimy – wypierał się wtedy kanclerz Makary Stasiak, mimo że odbywały się tam normalne zajęcia dla studentów. Dopiero po naszych publikacjach WSHE zalegalizowała oddziały...

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto