MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Fundacja z twarzą ministra

Mariusz Goss, Paweł Spodenkiewicz
Fundacja „Jutrzenka” od pięciu lat walczy z bezrobociem i rozwija przedsiębiorczość. Jak? Zaciąga pożyczki i przyjmuje darowizny. Ma partnerów.

Fundacja „Jutrzenka” od pięciu lat walczy z bezrobociem i rozwija przedsiębiorczość. Jak? Zaciąga pożyczki i przyjmuje darowizny. Ma partnerów. Jakich? Wierzycieli, pracowników pozostawionych bez wynagrodzenia oraz komornika. Za Fundacją stoi łódzki poseł Zbigniew Kaniewski. Przez kilka lat był przewodniczącym rady nadzorczej, ustąpił półtora miesiąca temu – został ministrem skarbu.

Jacek Stoliński, nowy przewodniczący, mówi, że długi fundacji wynoszą tylko 70 tys. złotych. Twierdzi, że o komorniku nic nie wie. – Może dlatego, że zmienialiśmy siedzibę – tłumaczy.

Zmiana siedziby polegała na tym, że fundację wyrzucono z Piotrkowskiej 138/140, bo nie płaciła czynszu, a firma „M”, która wyposażyła biuro, wysłała pracowników po odbiór niezapłaconych mebli. Komornik z VI rewiru w Śródmieściu na hasło „Jutrzenka” rozkłada bezradnie ręce i odpowiada wierzycielom: „przegrana sprawa, oni niczego nie mają”. Trzy postępowania komornicze już zostały umorzone, czwarte jest w toku.

Poseł założyciel

O Stolińskim niewiele wiadomo. Nawet osoby związane z fundacją słyszały tylko, że poprzednio mieszkał w Sandomierzu i był zawodowym żołnierzem. Do tego elegancki, dobrze się prezentuje, szczególnie za kierownicą swojego BMW, skądinąd będącego własnością fundacji. Co łączy ze Stolińskim Zbigniewa Kaniewskiego, posła SLD i przewodniczącego Federacji Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych Przemysłu Lekkiego, a od 28 stycznia ministra skarbu? Jacek Stoliński twierdzi, że Zbigniewa Kaniewskiego poznał przez Jerzego Jaskiernię, który miał namówić obecnego ministra skarbu do powołania fundacji. Za autora pomysłu Stoliński podaje samego siebie. Oprócz Zbigniewa Kaniewskiego, członkami-założycielami fundacji byli: Bolesław Bartnik, podwładny Kaniewskiego z Federacji NSZZ Przemysłu Lekkiego oraz Mariusz Żuraw, znajomy Stolińskiego. Faktycznie jednak liczyli się tylko Kaniewski i Stolnicki.

– W poprzedniej kadencji Sejmu poseł Kaniewski dał Stolińskiemu i Żurawiowi przepustki do komisji gospodarki, której przewodniczył – mówi Zbigniew Antoszewski, były senator. – Przechwalali się w Łodzi, że są członkami komisji i co rusz powoływali się na Kaniewskiego. Ostrzegałem Zbyszka, że może wyjść z tego coś niedobrego.

I wyszło: po awanturze w dyskotece nietrzeźwy Żuraw przechwalał się, że jest sekretarzem posła Kaniewskiego. Notatka o tym zdarzeniu ukazała się na łamach „Dziennika Łódzkiego”. Żuraw musiał ustąpić z funkcji prezesa „Jutrzenki” i zniknął.

– Był figurantem, który podpisywał podsunięte przez Stolińskiego papiery – mówi była pracownica fundacji.

Nazwisko wytrych

Od początku istnienia Fundacji „Jutrzenka” przewodniczącym jej rady nadzorczej był Zbigniew Kaniewski. Jacek Stoliński starał się na początku trzymać w cieniu, piastując funkcję członka rady nadzorczej. Później objął fotel wiceprezesa. Przewodniczącym rady został po odejściu Kaniewskiego do ministerstwa skarbu.

To nazwisko „Kaniewski” niczym wytrych otwierało Stolińskiemu drzwi do urzędów i firm.

– Przecież to był poseł, człowiek z pierwszych stron gazet – tłumaczy jeden z naciągniętych na pożyczkę przedsiębiorców.

W kampanii do Sejmu w 2001 r. Kaniewski namawiał wyborców do głosowania na siebie: „będę bronił ludzi pracy”.

– Kiedy patrzyłam na wystąpienia posła Kaniewskiego, ogarniała mnie bezsilna złość – mówi dziś była pracownica fundacji. – Przez rok nie otrzymywałam pieniędzy, poza drobnymi kwotami 50, 100 zł, które Stoliński wypłacał, gdy mówiłam, że nie mam za co żyć. Na koniec nie dostałam nawet świadectwa pracy. Byłam u posła Kaniewskiego i tłumaczyłam, że bez świadectwa nikt mnie nie zatrudni. Obrońca pokrzywdzonych zbył mnie. Przed dwoma laty otrzymałam wyrok sądowy, który przyznaje mi 25 tys. zł. Do dziś nie mogę wyegzekwować od fundacji ani pieniędzy, ani świadectwa pracy.

Podobny wyrok sądowy ma jeszcze jeden pracownik fundacji, części poborów nie otrzymało też dwóch innych.

Multum taksówek

Czym właściwie zajmowała się Fundacja „Jutrzenka”? Latem 2000 roku mówiła o niej cała Łódź. „Dziennik” ujawnił wówczas plany stworzenia przez „Jutrzenkę” przedsiębiorstwa taksówkowego „Multitaxi”, posiadającego 450 samochodów fiat multipla.

– Każdy taki samochód miałby dwóch kierowców. Dalibyśmy pracę bardzo wielu ludziom. Niestety, ta inicjatywa została utrącona z powodów politycznych – żali się Jacek Stoliński.

Wiadomość o planach „Jutrzenki” wzburzyła taksówkarzy, którzy bali się pojawienia się potężnego konkurenta.

– Pomysł na stworzenie firmy był absurdalny, bowiem każdy z pracowników miał wpłacić kaucję w wysokości 7 tys. zł – ocenia Marian Mankiewicz, diler Fiata, właściciel firmy „Maredi”.

Fabryka w Bielsku-Białej uzgodniła z „Jutrzenką” warunki sprzedaży multipli, ale pojawił się problem z zapłatą za samochody. Fundacja miała kłopoty z otrzymaniem kredytu, bo nie posiadała majątku.

Stoliński stracił pożyczoną do testowania multiplę.

– Wziąłem zapasowe kluczyki i zabrałem mu ją z podwórka – wspomina Marian Mankiewicz.

Po projekcie „Multitaxi” fundacji pozostały tylko długi, ale wkrótce wystąpiła z nowymi pomysłami.

Pożycz, a dostaniesz pożyczkę

„Dziś Ty pomagasz Innym, jutro Inni pomogą Tobie” – filozofię „Jutrzenki” można przeczytać na jej stronach internetowych. Uwierzył w nią biznesmen z Górnej, właściciel firmy „IT”, który chciał zbudować halę produkcyjną i uruchomić produkcję paneli.

– Stoliński zapewnił mnie, że niebawem fundacja otrzyma kolosalne pieniądze, ale teraz potrzebuje wsparcia na rozruch. – opowiada właściciel firmy „IT”. – Pożyczyłem 30 tys. zł. W zamian otrzymałem podziękowania i obietnicę otrzymania wysokiej pożyczki o niskim oprocentowaniu. Poprosiłem o 1,2 mln zł.

We wrześniu 2000 r. „Jutrzenka” przesłała pismo oferujące 600 tys. zł, ale ostatecznie IT nie otrzymała nic.

– Próbowałem odzyskać choć te pieniądze, które pożyczyłem fundacji oraz 2,5 tys. zł za panele przekazane Jutrzence, ale bezskutecznie – mówi biznesmen z Górnej.

W tym czasie „Jutrzenka” snuła już inne, ambitne plany: budowę centrum handlowo-biurowego w dawnej fabryce Ramischa przy ul. Piotrkowskiej 138/140, które miało być rodzajem inkubatora z tanią przestrzenią dla firm zaczynających działalność. Do odkupienia fabryki od Andrzeja Pawelca i Ismata Koussana jednak nie doszło. Fundacja chciała zaciągnąć na ten cel wielomilionowy kredyt, ale banki były ostrożne.

– Nie mogliśmy porozumieć się z właścicielami nieruchomości – tłumaczy dziś Jacek Stoliński.

O planach budowy centrum łodzianie dowiedzieli się okrężną drogą, gdy „Jutrzenka” nie zapłaciła firmie architektonicznej „Kanon” za projekt przebudowy fabryki. Fundacja przekazała firmie „Kanon” należną sumę dopiero, gdy architekci odwołali się do sądu. Zbliżały się wybory parlamentarne i posłowi Kaniewskiemu nie zależało na takim rozgłosie.

Pisz pan na Kiszyniów

Jacek Stoliński opowiedział na spotkaniu z reporterami „Dziennika” o kolejnych przedsięwzięciach „Jutrzenki”: sortowni śmieci, pośrednictwie w kontaktach gospodarczych między województwem łódzkim a włoskim regionem Marche, stworzeniu giełdy wierzytelności. Projekty te nigdy nie doszły do skutku – a to ktoś się wycofał, a to okazał się niesolidny, a to przeszkodził ze względów politycznych.

Za swój największy sukces Jacek Stoliński uważa działalność promocyjną w Mołdawii. Fundacja zapowiada na swojej stronie internetowej otwarcie z końcem marca w Kiszyniowie Polskiego Centrum Promocji i Rozwoju. Chce też zorganizować jesienią tego roku polsko-mołdawskie targi. Zbigniew Zlakowski z wydziału ekonomiczno-handlowego Ambasady Polskiej w Kiszyniowie powiedział nam jednak, że te zamiary nie przybrały konkretnego kształtu.

3 marca wpłynął do Ministerstwa Gospodarki wniosek Fundacji „Jutrzenka” o dofinansowanie działalności promocyjnej w Kiszyniowie. Rząd dysponuje pewnymi środkami na promocję wymiany handlowej i może przyznać ok. 120 tysięcy złotych na takie przedsięwzięcie, ale ministerstwo podeszło do inicjatywy „Jutrzenki” bardzo ostrożnie.

– We wniosku, który do nas wpłynął, mamy za mało informacji o stronie finansowej przedsięwzięcia. Dotacja naszego ministerstwa nie może być jedynym sposobem finansowania. Zwykle takie inicjatywy powstają jako spółki kilku lub kilkunastu przedsiębiorstw. Fundacja „Jutrzenka” występuje pojedynczo i nie wiemy na razie, skąd czerpałaby środki na swoją działalność – wyjaśnia Wanda Samborska z Ministerstwa Gospodarki.

Nie ulega wątpliwości, że jakieś pieniądze fundacja ma. W tym roku wydała prawie 30 tys. zł. Dwie trzecie tej sumy pochłonął zakup pługu do odśnieżania, resztę przeznaczono na wieżę audio oraz komputer.

– Zamiast płacić cieciowi za bieganie z łopatą wokół naszej siedziby, woleliśmy kupić pług – wyjaśnia zakup Jacek Stoliński.

Za finanse fundacji – zgodnie ze statutem – powinien odpowiadać prezes „Jutrzenki”. Do 25 lutego był nim zgierzanin Zdzisław Jaksa. Złożył rezygnację już po dwóch miesiącach urzędowania z powodu „braku możliwości sporządzenia raportu otwarcia”. „Mimo kilkunastu próśb nie otrzymałem od pana Jacka Stolińskiego potrzebnej dokumentacji” – napisał w liście do rady nadzorczej. Nowy prezes, Jerzy Pytasz, dopiero co objął stanowisko.

Fundacja nie traci jednak impetu. Na swojej stronie internetowej zwraca się do przedsiębiorców o zgłaszanie udokumentowanych wierzytelności, by stworzyć listę nierzetelnych firm. „Tworzymy ją wspólnie, aby dzięki temu uniknąć nierzetelnych i przestrzec przed nimi innych”.

•••

Zbigniew Kaniewski wyjaśnia:

Udzielam informacji nt. fundacji „Jutrzenka”, w której to byłem przewodniczącym Rady Fundacji, a której jestem jednym z fundatorów. Chciałbym wyjaśnić, że fundacja działa i nigdy nie korzystała z dotacji celowych czy samorządowych, a wszelkie środki finansowe pochodzą z darowizn, dlatego tak trudno jest działać i mieć czyste konto.

Darowizny mają to do siebie, że są obiecane i nie zawsze otrzymywane. Stabilność dla fundacji zaś daje tylko działalność gospodarcza. Fundacja „Jutrzenka” planowała taką działalność, zgodnie ze statutem fundacji i miał to być zakład nr 1 fundacji „Multi Taxi”, a który to dzięki licznym protestom taksówkarzy oraz nagłośnieniem przez media nigdy nie powstał, choć dobrze by służył ludziom i uporządkowaniu rynku usług przewozowych.

Mając na uwadze to przykre doświadczenie, jak i to, że fundacja nie mogła liczyć na stały wypracowany zysk, Rada Fundacji postanowiła znaleźć takie działanie, które to byłoby zgodne ze statutem fundacji i dawało stabilność (...). Fundacja „Jutrzenka” postanowiła działać, wspierając polskie przedsiębiorstwa na rynkach byłych republik radzieckich. Sądzę, że jeżeli powiedzie się to przedsięwzięcie, to uda się odzyskać choć część dawnego rynku.

Każda praca wymaga nakładów większych i mniejszych, stąd też „wpadki” finansowe, o których to pamiętamy i które stopniowo są regulowane, jak chociażby ta, którą państwo opisaliście, a dotyczyła firmy projektowej „Kanon” z Łodzi.

O działaniach komornika nic nie wiedziałem, choć byliśmy w kontakcie z wierzycielami. Zgodnie ze statutem fundacji, finansami rozporządza zarząd oraz Rada Fundacji w zależności od wielkości środków finansowych.

Panów Mariusza Żurawia i Jacka Stolińskiego poznałem jako ludzi dających nadzieję, że chcą coś zrobić dobrego dla regionu i kraju, stąd moja współpraca z nimi.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto