MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dziś też są złamane kariery koszykówki

Marek Kondraciuk
Wojciech Fiedorczuk na spacerze po Piotrkowskiej z córką Magdą
Wojciech Fiedorczuk na spacerze po Piotrkowskiej z córką Magdą
Wojciech Fiedorczuk, przed laty czołowy polski koszykarz: – Realnie chodzę po ziemi i wolę oglądać mecze drużyn europejskich niż NBA ∂ Marek Kondraciuk: Pańskie nazwisko jest symbolem ostatnich dobrych ...

Wojciech Fiedorczuk, przed laty czołowy polski koszykarz: – Realnie chodzę po ziemi i wolę oglądać mecze drużyn europejskich niż NBA

∂ Marek Kondraciuk: Pańskie nazwisko jest symbolem ostatnich dobrych lat męskiej koszykówki w Łodzi. Polski rozdział kariery Wojciecha Fiedorczuka kibice znają znacznie lepiej niż francuski, a przecież po wyjeździe z kraju grał pan jeszcze dziesięć lat.

Wojciech Fiedorczuk: – Czynne uprawianie koszykówki skończyłem w wieku 39–lat. Z Polski wyjechałem w roku 1985. Jeden z francuskich działaczy z Bourges miał w Łodzi jakieś interesy i często tu przyjeżdżał. Akurat z jego klubu odchodził Amerykanin i poszukiwano centra. Wyjechałem do Bourges i grałem tam dwa lata. We Francji zmieniły się jednak przepisy i na pewnym poziomie nie mogli występować obcokrajowcy. Przeniosłem się do Meaux, występowaliśmy w trzeciej lidze, a później byłem grającym trenerem. Obecnie prowadzę tam pierwszy zespół. Gramy w trzeciej lidze. Żona Ewa – była florecistka – uczy w szkole, a córki Magda i Marta studiują.

∂ Miał pan predyspozycje, żeby grać na znacznie wyższym poziomie niż wspomniane zespoły francuskie. Pańską karierę pokrzyżowały jednak problemy zdrowotne. Były nieuniknione, czy może ktoś coś zaniedbał?

– Chyba nie mogłem ich uniknąć, a wiązały się z moim charakterem. Byłem fanatykiem koszykówki, nie wyobrażałem sobie życia bez niej i nie umiałem się oszczędzać. Szybko wpadłem w wir nie tylko rozgrywek ligowych, ale i reprezentacyjnych. Zaledwie po dwóch latach treningu byłem w kadrze narodowej kadetów, później juniorów, a w wieku dziewiętnastu lat wystąpiłem już na mistrzostwach Europy seniorów. W Polsce każda przerwa w rozgrywkach była wykorzystywana na zgrupowania. Moje kolana nie były przystosowane do takiego wysiłku.

∂ W dzisiejszych czasach medycyna sportowa czyni cuda. Alpejczyk Zurbriggen już trzy tygodnie po usunięciu łąkotki startował. Dwadzieścia lat temu było to nie do pomyślenia.

– Rzeczywiście, kiedy zaczęły się moje kłopoty jedni mówili, że trzeba wzmocnić mięśnie i kierowali mnie na siłownię. Inni uważali, że należy nogę unieruchomić na cztery tygodnie. Ja jednak do nikogo nie mam pretensji.

Moja kariera tak się widocznie musiała potoczyć. Dziś medycyna sportowa jest na bardzo wysokim poziomie, a kontuzje też łamią wiele pięknie rozwijających się karier, jak choćby piłkarza Marka Citki.

∂ Nasza rozmowa zbiega się z historycznym momentem: pierwszy polski koszykarz trafił do NBA. Czy Wojciech Fiedorczuk mógł być poprzednikiem Cezarego Trybańskiego?

– W tamtych czasach nawet o tym nie myślałem. Amerykańska koszykówka to było coś bardzo odległego. Oglądałem kiedyś na żywo mecz z udziałem Wilta Chamberlaina i Billa Russela, ale nie przychodziło mi do głowy, że mogę z nimi grać.

∂ W porównaniu z koszykówką sprzed dwudziestu lat współczesny basket jest niezwykle atletyczny. Dziś to sport dla muskularnych gigantów. Lubi pan oglądać mecze NBA?

– Realnie chodzę po ziemi. Przestałem się zachwycać tą ligą, jak Jordan skończył na poważnie z koszykówką. Sądzę, że teraz gwiazdy – Bryant, Iverson i inni – są sztucznie wpychani na piedestał. Iverson rzuca po czterdzieści punktów, ale ma trzydzieści procent skuteczności. Dawniej taki zawodnik nie grałby dziesięciu minut. To jest koszykówka, która mnie nie pociąga. Wolę oglądać mecze drużyn europejskich. Nie wiem, w jaki sposób zawodnicy w NBA wypracowują taką muskulaturę. Kukoc powiedział, że przez rok przybyło mu 12 kilogramów. Myślę, że coraz bliższa jest chwila, kiedy Dream Team przegra.

*****

Wojciech Fiedorczuk

Jeden z największych talentów, jakie pojawiły się w historii polskiej koszykówki urodził się 6 kwietnia 1956 roku w Łodzi. Ze sportem zetknął się w SP 94, później w VIII LO. Jako nastolatek bardzo szybko rósł i pojawiły się okresowe kłopoty z sercem. Lekarze zalecili mu uprawianie sportu. Jego pasją były książki, ale w 1969 roku rodzice zaprowadzili go na boisko siatkówki. Rok później zaczął grać w koszykówkę, a jego pierwszym trenerem w Społem był Janusz Kantorski. Dostrzegł on talent Wojtka, który urósł do 203 cm i robił szybkie postępy.

Już w 1972 roku został powołany do kadry Polski kadetów (9 miejsce na ME we Włoszech), a wkrótce juniorów (6 miejsce na ME we Francji) i juniorów starszych (3 miejsce na Turnieju Przyjaźni w Katowicach).

Pierwszym osiągnięciem indywidualnym Fiedorczuka był tytuł króla strzelców Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży (1973). W 1975 roku był już w reprezentacji Polski seniorów i wystąpił na ME w Jugosławii, gdzie drużyna trenera Witolda Zagórskiego zajęła 8 miejsce.

Od sezonu 1975/76 grał w I-ligowym ŁKS od razu stając się indywidualnością zespołu. W roku 1978 zdobył z ŁKS brązowy medal, a redakcja ,,Sportowca’’ wybrała go koszykarzem roku. W następnym sezonie pojawiły się jednak problemy z kolanami, zakłócając rozwój pięknie zapowiadającej się kariery. W maju 1980, po operacji w Wiedniu, Fiedorczuk wrócił do sportu. Od października znów grał, a wkrótce został także asystentem trenera Kanorskiego w żeńskiej drużynie ŁKS, która w 1983 roku zdobyła mistrzostwo Polski.

W tym czasie skończył studia na wydziale geografii Uniwersytetu Łódzkiego. W 1984 roku przeszedł do Społem, pomagając jednocześnie trenerowi Kantorskiemu w roli asystenta. Zespół awansował do I ligi. Wkrótce jednak Fiedorczuk wyjechał do Francji.

Mieszka w Meaux pod Paryżem z żoną Ewą oraz córkami Magdą
– studentką IV roku zarządzania na Sorbonie i Martą – studiującą prawo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto