Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Doktor oczekiwał wdzięczności

Joanna Leszczyńska, Mariusz Goss
Halina Cieślakowska sporo przecierpiała, zanim doczekała się operacji
Halina Cieślakowska sporo przecierpiała, zanim doczekała się operacji
37-letni dr Maciej A. z Kliniki Endokrynologii i Chirurgii Ogólnej w szpitalu im. Kopernika wpadł w sidła zasadzki, jaką zgotował mu syn pacjentki we współpracy z łódzką policją.

37-letni dr Maciej A. z Kliniki Endokrynologii i Chirurgii Ogólnej w szpitalu im. Kopernika wpadł w sidła zasadzki, jaką zgotował mu syn pacjentki we współpracy z łódzką policją. Za przyspieszenie operacji usunięcia kamieni z woreczka żółciowego u 77-letniej kobiety chirurg zażądał od jej syna 500 zł.

– Bezmyślność, naiwność, nierozsądek – ocenia prof. Krzysztof Kuzdak, szef kliniki. Zaraz potem dodaje: – A przede wszystkim szczyt nieuczciwości.

Szef kliniki mówi bez ogródek, że teraz dr Maciej A. może sobie dyplom lekarski schować do szuflady i szukać nowej profesji. Lekarz wziął bezpodstawnie pieniądze od rodziny chorej i to eliminuje go z zawodu.

21 lutego 77-letnia Halina Cieślakowska skarżyła się na potworny ból. Kładła dłonie na brzuchu, kreśliła półkole i mówiła „tutaj”. Syn wezwał pogotowie. Lekarz podał cierpiącej środki przeciwbólowe i karetka przewiozła ją do izby przyjęć w szpitalu im. Kopernika. Dr Maciej A. orzekł, że pacjentka nie wymaga hospitalizacji. Wróciła do domu z karteczką, na której było napisane przez dr A., że ma stawić się w piątek. Tak też było. Synowie zawieźli matkę do szpitala. Maciej A. przebadał Cieślakowską i zaprosił synów do gabinetu. Maciej Cieślakowski pamięta, że lekarz podkreślił, że zabieg trzeba zrobić jak najszybciej. Wprawdzie nie ma wolnego terminu, ale on może go znaleźć. Wreszcie powiedział wprost, że jak przyniosą 500 zł, to będzie zabieg. Dodał, że musi się podzielić z innymi lekarzami i że mamusia będzie miała bardzo dobrą opiekę.

– Byłem zły, bo podobną sytuację miałem w ubiegłym roku z teściową, która leżała na jednym z oddziałów „Kopernika” – mówi Maciej Cieślakowski. – Wówczas szwagierka miała przynieść na żądanie lekarza 700 zł. Lekarz odwlekał operację. Powiedziałem: „nie płacimy”. Przetrzymaliśmy lekarza. Był na nas wściekły, ale operację przeprowadził.

„Panie doktorze, to ile?”

Cieślakowski szukał dla matki pomocy w innych łódzkich szpitalach: WAM, Sterlinga, Jana Bożego. Bezskutecznie. Mówiono, że nie mają miejsc albo długie terminy.

Nawrót bólów nastąpił w minioną niedzielę. Przyjechało pogotowie i zaaplikowało chorej zastrzyki przeciwbólowe. W poniedziałek po południu trafiła ponownie na izbę przyjęć w „Koperniku”.

– Dostałem telefon, że mama czeka na przyjęcie na oddział dwie, trzy, cztery godziny i nic – wspomina Cieślakowski. – Zadzwoniłem do lekarza dyżurnego miasta.

O tym, że są problemy z przyjęciem pacjentki na oddział, profesor Kuzdak dowiedział się, kiedy akurat był w Warszawie.

– Zadzwonił do mnie lekarz dyżurny, że przywieziono na ostry dyżur chorą, której rodzina domagała się natychmiastowej operacji, ale pacjentka nie miała objawów, które by uzasadniały nagły zabieg – mówi szef kliniki. – Ponieważ interweniował również lekarz miasta, podjąłem decyzję, żeby ją przyjąć. Następnego dnia badałem pacjentkę i absolutnie nie był to przypadek wymagający pilnej operacji.

Maciej Cieślakowski już w izbie przyjęć podjął decyzję, że poinformuje o wszystkim policję. Nie zmienił zdania, nawet kiedy mama trafiła na oddział.

Następnego dnia przyszedł do dr. A. Ten przywitał go z ponurą miną. Burknął, że było wczoraj trochę zamieszania. Cieślakowski twierdzi, że lekarz zmienił ton, gdy go zapytał, kiedy może przyjść „tak jak się wcześniej umówili”. Usłyszał, że lekarz ma dyżur do godz. 20, a zabieg wyznaczy na następny dzień.

Nie było to prawdą. Dr A. nie miał wtedy dyżuru, ale jak to bywało nieraz, do wieczora był w szpitalu. Kilka godzin później Cieślakowski wszedł do lekarza, wyposażony w policyjny dyktafon. W drzwiach gabinetu minął się z kobietą i mężczyzną.

– Widziałem, jak lekarz chował coś do kieszeni, wydaje mi się, że były to pieniądze – opowiada Cieślakowski. – Ukłoniłem się i zapytałem: „Panie doktorze, ile to miało być?” Odpowiedział, że tak się umawialiśmy – 500 złotych. Wyjąłem pieniądze i wręczyłem je lekarzowi. Schował je do kieszeni fartucha.

Gdy Cieślakowski opuszczał gabinet, weszli policjanci.

Kariera stała otworem

Profesor Kuzdak nie kryje rozczarowania. Zapamiętał doktora jeszcze jako studenta. Przychodził na dobrowolne zajęcia w chirurgicznym kole naukowym w klinice. Dostrzeżono tam jego dociekliwość, co zaowocowało propozycją pracy w klinice.

Doktor, jak ocenia jego przełożony, był oddany pracy, zawsze dyspozycyjny. Nie miał rodziny i w szpitalu często przebywał po godzinach.

– Trochę chodził w chmurach, był roztargniony, ale miał dobrą opinię jako lekarz – mówi dr Jan Badowski, zastępca dyrektora szpitala ds. lecznictwa.

Zrobił doktorat z chirurgii endokrynologicznej. Sporo publikował w prasie naukowej, prowadził wiele badań naukowych. Zajmował się m.in. termoablacją, czyli leczeniem przerzutów nowotworowych za pomocą prądu wysokiej częstotliwości i wysokiej temperatury. Jesienią doktora czekał egzamin specjalizacyjny z chirurgii ogólnej.

– Zmarnował 10 lat ciężkiej pracy – mówi z goryczą prof. Kuzdak.

W sierpniu dr A. miał zamiar się ożenić. W dniu zatrzymania przez policję u szefa kliniki pojawiła się narzeczona lekarza.

– Przyszła zapłakana – opowiada prof. Kuzdak. – Powiedziałem jej, że narzeczony pracy jako lekarz na terenie województwa łódzkiego nie znajdzie.

Odium spada na wszystkich

Terminy oczekiwania na operację planową w klinice wynoszą przeciętnie trzy miesiące. Jak twierdzi jej kierownik, o pilnych przyjęciach decyduje trzyosobowy zespół: on, jego zastępca i anestezjolog.

– Nie rozumiem, jak dr A. mógł obiecywać rodzinie, że przyspieszy operację, kiedy on o tym nie decyduje? I niewyobrażalne jest, jak mógł wziąć pieniądze, nie mając pewności, że będzie operował chorą.

Z planów operacyjnych w klinice wynika jednak, że dr A. miał być jednym z trzech operatorów Haliny Cieślakowskiej.

– Pech chciał, że mój zastępca, prof. Brzeziński, wpisał doktora A. do tej operacji – mówi prof. Kuzdak. – Pytałem go, czy dr Maciej A. w jakikolwiek sposób próbował wpłynąć na swój udział w operacji. Zaprzeczył. Wpisał go do planu sam, ponieważ wiedział, że operacje usuwania kamienia z woreczka żółciowego potrzebne są Maciejowi A. do specjalizacji.

Szef kliniki ubolewa, że teraz na wszystkich lekarzy spada odium tej sprawy: – Jesteśmy dotknięci posądzeniem, że dr A. musiał się podzielić z innymi lekarzami łapówką.

Chirurdzy jednak nie chcą rozmawiać ani o posądzeniu, ani o całej sprawie.

– Wiadomo, czy dr A. naprawdę tak powiedział do syna pacjentki? – pyta jeden z lekarzy.

Przegrał życie

Halina Cieślakowska została wczoraj zoperowana w szpitalu MSW. Klinika w „Koperniku” nie podjęła się tego zabiegu, obawiając się problemów w przypadku komplikacji. Czy nie byłoby jednak honorowo zoperować tę pacjentkę?

– Zdania lekarzy na ten temat są podzielone – mówi dr Grzegorz Krzyżanowski, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi. – Ja pewnie bym się na to zdecydował...

Prof. Kuzdak wystąpił już do rektora Uniwersytetu Medycznego o dyscyplinarne zwolnienie chirurga z pracy. Dyrekcja szpitala zawiesiła go w czynnościach lekarza dyżurnego.

– Doktor przegrał życie przez te 500 złotych... – ocenia szef kliniki.

Czy to było pierwsze 500 złotych doktora Macieja A.? Tego profesor Kuzdak nie wie. Nie miał wcześniej sygnałów od chorych, że robił takie propozycje. W ciągu pięciu lat kierowania kliniką tylko raz zdarzył mu się przypadek, że rodzina poinformowała go, że lekarz zażądał pieniędzy za operację. To był zdolny adiunkt, ale musiał pożegnać się z pracą w klinice. Pracuje teraz w innym łódzkim szpitalu.

Co innego o doktorze A. mówią łódzcy policjanci. Wcześniej mieli informacje o przyjmowaniu łapówek przez chirurga, ale nie potrafili mu tego udowodnić. Śledztwo jest rozwojowe, bowiem podczas przeszukania gabinetu lekarskiego funkcjonariusze znaleźli także 7 tys. zł i kilkanaście pustych kopert.

Lekarz przyznał się do wzięcia 500 złotych, ale nie uznał tego za łapówkę, ale dowód wdzięczności rodziny za opiekę. W czwartek Prokuratura Rejonowa na Górnej wystąpiła do sądu o tymczasowe aresztowanie lekarza, ale sąd odmówił, powołując się na niekaralność podejrzanego. Prokuratura zapowiada zażalenie.

W sieci układów

Jeden z łódzkich lekarzy uważa, że dr A. miał pecha, który mógł przytrafić się wielu innym lekarzom. Ale jeszcze nie natrafili na tak zdeterminowaną rodzinę.

– Chciałbym wierzyć, że przypadek dr A. jest wyjątkowy, ale mam wątpliwości – przyznaje ostrożnie dr Krzyżanowski.

Były lekarz „Kopernika”: – W tym szpitalu są lekarze, którzy biorą od pacjentów pieniądze i uchodzi im to na sucho. Nieraz noszą tytuły naukowe i są autorytetami w swojej dziedzinie. Jednego z nich senat ówczesnej Akademii Medycznej chciał pozbawić kierowniczej funkcji w klinice, ale podczas głosowania większość była za pozostawieniem go na stanowisku.

– Jest tak, bo służba zdrowia to sieć układów i układzików – ocenia lekarz. – Przecież taki człowiek o silnej pozycji może poprzez intrygi pozbawić dyrektora funkcji, czy w inny sposób zaszkodzić jemu i innym kolegom. Jeżeli dyrektor nie ma pewności, że jego stanowisko zależy głównie od tego, jak prowadzi szpital, to musi się liczyć z tymi układami. Poza tym lekarze mają dzieci, które też chcą się piąć po szczeblach kariery zawodowej. Jak w takiej sytuacji walczyć z korupcją?

Dzień po zatrzymaniu doktora A. wielokrotnie próbowaliśmy się połączyć z dr. Józefem Tazbirem, dyrektorem szpitala, ale wciąż był zajęty. Po godzinie 17 nie chciał już z nami rozmawiać, tłumacząc, że jest już na urlopie.

Sprawą chirurga z „Kopernika” zajął się marszałek województwa Stanisław Witaszczyk. Zapowiada, że zostaną wyciągnięte konsekwencje nie tylko wobec lekarza, ale także ordynatora oddziału i dyrektora.

Dr Krzyżanowski mówi o wstrząsie, jaki sprawa z „Kopernika” wywołała wśród lekarzy.

Tylko ile w środowiskowych rozmowach jest szczerego oburzenia, a ile niewypowiedzianych obaw, że strach teraz brać łapówki?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto