Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy dyrektor łódzkiego oddziału TVP Marek Madej powinien odejść?

Paweł Patora, Paweł Spodenkiewicz
Czy dyrektor łódzkiego oddziału Telewizji Polskiej Marek Madej powinien odejść ze stanowiska dlatego, że w latach 1964 - 1967 był pracownikiem organów bezpieczeństwa PRL, do czego przyznał się w oświadczeniu ...

Czy dyrektor łódzkiego oddziału Telewizji Polskiej Marek Madej powinien odejść ze stanowiska dlatego, że w latach 1964 - 1967 był pracownikiem organów bezpieczeństwa PRL, do czego przyznał się w oświadczeniu lustracyjnym?

Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusz Braun uważa, że chociaż praca w organach bezpieczeństwa PRL nie stanowi formalnej przeszkody, to jednak trudno uznać ją "za właściwą rekomendację do pełnienia funkcji kierowniczych w mediach publicznych demokratycznego państwa".

Szef KRRiT wyraził "głębokie zdziwienie" decyzją o powołaniu Marka Madeja na stanowisko dyrektora oddziału TVP w Łodzi. Zarząd telewizji twierdzi natomiast, że mianując Madeja nie wiedział, iż pracował on w kontrwywiadzie PRL. Tymczasem już w styczniu 1996 roku zapytany przez dziennikarza "Życia Warszawy" czy pracował w SB, Marek Madej nie zaprzeczył.

Co zrobi Zarząd TVP?

- Na pewno nie podejmie decyzji - tłumaczy rzecznik telewizji Janusz Cieliszak - bez zebrania informacji o wszystkich faktach, bez rozmowy z zainteresowanym i bez przedyskutowania tego z radą nadzorczą. Dyrektorzy oddziałów są bowiem proponowani przez zarząd, ale mianuje ich rada nadzorcza. Podobnie odwołać może ich rada nadzorcza, na wniosek zarządu.

Rzecznik poinformował, że Zarząd TVP SA zwrócił się już do Marka Madeja "o szczegółowe wyjaśnienia na temat charakteru pracy wykonywanej w przeszłości". Dyrektor Madej powiedział nam wczoraj po południu, że dotychczas nikt z władz telewizji nie rozmawiał z nim w tej sprawie.

- Oświadczenie, które złożył Marek Madej, prawnie go nie dyskwalifikuje - mówi łódzka posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO), wiceprzewodnicząca Rady Programowej TVP. - Uważam, że decyzje personalne powinny być podejmowane w oparciu o kryteria fachowości i przydatności zawodowej. Można się oczywiście zastanawiać, czy praca w organach bezpieczeństwa jest najlepszą drogą do zawodu dziennikarskiego. Uważam, że nie, ale przecież nie on jeden miał taką drogę.

- Marek Madej absolutnie nie powinien być dyrektorem oddziału telewizji publicznej - twierdzi posłanka Prawa i Sprawiedliwości, była wieloletnia dziennikarka łódzkiego oddziału TVP, Elżbieta Więcławska. - Przecież telewizja zarządzana przez byłego pracownika kontrwywiadu może być narzędziem manipulacji. Jeśli pozostawią go na stanowisku tylko dlatego, że się przyznał, będzie to kompromitacja i zarządu, i rady nadzorczej. Również charakterologicznie Marek Madej nie nadaje się do tej pracy. Jest nadmiernie uległy, przylepiał się do wszystkich opcji. Poza tym kierując oddziałem wprowadził nepotyzm - twierdzi Więcławska.

W "Głosie Robotniczym" i kontrwywiadzie

- W życiorysie Marka Madeja występują przeciwstawne sobie fakty i okresy. Jest to wszystko bardzo skomplikowane, niedające się prosto i logicznie wyjaśnić - uważa Marian Krygier, dziennikarz łódzkiego oddziału TVP, który współpracował z Markiem Madejem od 1975 roku. W stanie wojennym, podobnie jak Madej, Marian Krygier był wyrzucony z pracy w telewizji, do której powrócił przed wyborami czerwcowymi w 1989 roku.

Marek Madej, z wykształcenia pedagog i psycholog, już podczas studiów praktykował jako dziennikarz w dziale miejskim "Głosu Robotniczego". W roku 1964, po ukończeniu studiów, został etatowym pracownikiem kontrwywiadu w Komendzie Miejskiej Milicji Obywatelskiej w Łodzi.

- Pracowałem w zespole zajmującym się ochroną tajemnic handlu zagranicznego - powiedział nam Marek Madej. - Ponieważ jednak jednocześnie kończyłem szkołę oficerów kontrwywiadu, więc praktycznie mojej pracy nie było prawie wcale. Przed rozpoczęciem nauki nic nie robiłem, bo nie byłem przeszkolony, potem się szkoliłem, a gdy wyszedłem ze szkoły, już wiedziałem, że to nie jest praca dla mnie, więc złożyłem podanie o zwolnienie. Wcale nie było łatwo odejść, ale w końcu, po "odpracowaniu" przepisowych trzech miesięcy, puścili mnie.

- Oczywiście musiałem zobowiązać się do zachowania tajemnicy - opowiada Madej - i otrzymałem zakaz przez ileś lat, nie pamiętam już ile, wyjazdu za granicę. Chociaż zaraz po odejściu z milicji pracowałem w reklamie w centrali handlu zagranicznego CeTeBe, nie wolno było mi wyjechać nawet na targi do Kijowa. Później regularnie dostawałem w tyłek przez wiele lat, chyba za to, że stamtąd odszedłem.

W oświadczeniu Marek Madej napisał, że w 1969 roku, po odmowie zaproponowanej mu współpracy z organami bezpieczeństwa, został zwolniony z pracy w CeTeBe.

- Później - mówi dyrektor Madej - pracowałem jako asystent psychologii na Uniwersytecie Łódzkim, przez kilka miesięcy współpracowałem z łódzkim radiem, a w 1972 roku rozpocząłem pracę etatową w łódzkiej telewizji.

Marek Madej szybko zrobił karierę jako dziennikarz sportowy. Jeździł po świecie, w roku 1978 komentował piłkarskie Mistrzostwa Świata w Argentynie.

- Wiedzieliśmy, że wcześniej pracował w milicji. On tego nie ukrywał. Chodziła plotka, że zajmował się ochroną rządu, czego on nie dementował. Ktoś opowiadał, że chronił cesarzową Iranu w czasie jej wizyty w Polsce - mówi były kolega Marka Madeja z telewizji.

Marek Madej był też utalentowanym twórcą tekstów piosenek. Współpracował m.in. z popularnymi wówczas zespołami: Trubadurzy, Bizony, Tajfuny i No To Co. Napisał słowa przeboju Stana Borysa "Dzika plaża".

W "Solidarności" i "internacie"

Po powstaniu "Solidarności" Madej bardzo wcześnie, już we wrześniu, zaczął tworzyć komisję zakładową w łódzkiej telewizji. Był jej przewodniczącym. Należał do tych działaczy solidarnościowych, którzy przed Sierpniem działali w oficjalnych związkach zawodowych zrzeszonych w CRZZ (taka była też m.in. kariera Jerzego Kropiwnickiego). 13 grudnia 1981 roku został internowany w więzieniu w Łęczycy, razem z innym dziennikarzem telewizyjnym Jerzym Binderem. Obaj szybko zostali zwolnieni.

- W stanie wojennym mieliśmy "opiekunów" z SB, z którymi musieliśmy rozmawiać. Oni nam opowiadali, że prawdziwym powodem internowania Marka Madeja była jego korespondencja z meczu ŁKS, która została nadana niedługo przed wprowadzeniem stanu wojennego. Wtedy doszło do zadymy na stadionie i Madej miał ostro potępić brutalność milicji. Jego byli koledzy z MO mieli podobno ogromne pretensje, że napluł we własne środowisko - wspomina Michał Strzelecki, dziennikarz sportowy.

Sam Madej nie wie, dlaczego był internowany. Domyśla się, że za działalność w "Solidarności". Zapewnia, że przed wyjściem na wolność nie podpisywał tak zwanej lojalki.

Władze miały sporo kłopotów ze znalezieniem osoby chętnej do zastąpienia Marka Madeja w telewizji. Kilku znanych sprawozdawców odmówiło, ostatecznie przeszedł z radia Michał Bunio.

Marek Madej został taksówkarzem, podobnie jak Marek Markiewicz, inny zwolniony z pracy dziennikarz telewizyjny.

- Nadal był członkiem Klubu Dziennikarzy Sportowych i chodził na mecze. Nie wyrzucaliśmy z naszego klubu ludzi zwalnianych z pracy, z czego jestem bardzo dumny - mówi Wojciech Filipiak, dziennikarz sportowy, były prezes KDS.

Marek Madej uważał, że był niesłusznie represjonowany i starał się o przywrócenie do pracy, zabiegając między innymi o poparcie Klubu Dziennikarzy Sportowych. W połowie lat 80. prosił Komisję Kontroli Partyjnej PZPR o zgodę na pracę w telewizji.

- Istniał bowiem zapis, że nie mogę podejmować pracy w szeroko rozumianym froncie ideologicznym - tłumaczy dzisiaj Madej.

Dopiero jednak pod koniec lat 80. pozwolono mu na robienie pierwszych korespondencji, a na etat w łódzkiej telewizji przeszedł dopiero po Okrągłym Stole. Przyjął go do pracy jego kolega z taksówki Marek Markiewicz, który został dyrektorem łódzkiego ośrodka. Gdy potem Markiewicz awansował do Warszawy, uczynił go szefem działu sportowego TVP.

Były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Marek Markiewicz od nas dowiedział się, że Marek Madej przyznał się do pracy w kontrwywiadzie PRL.

- Dla nikogo nie było tajemnicą, że był pracownikiem milicji - mówi Markiewicz - bo nigdy tego nie ukrywał. O jego pracy w organach bezpieczeństwa nie wiedziałem. To dosyć kłopotliwe. Tyle razy byliśmy w różnych sytuacjach w poprzednich latach, że były okazje, żeby ta sprawa się ujawniła. Szkoda, że dopiero teraz.

Na pytanie, czy dawna praca Madeja w kontrwywiadzie PRL jest moralną przeszkodą w piastowaniu stanowiska dyrektora regionalnego ośrodka telewizji, Marek Markiewicz stwierdził, że nie jest to przeszkoda, ale informacja dla opinii publicznej.

- Proszę pamiętać - dodaje Markiewicz - że pod wpływem takich informacji doszło, i słusznie, do odwołania przez premier Suchocką osób na kierowniczych stanowiskach w prokuraturze.

W latach 90. Marek Madej dwukrotnie zostawał wicedyrektorem, a wreszcie dyrektorem łódzkiego oddziału telewizji. Ostatnie nominacje otrzymał z rekomendacji polityków SLD.

* * * * *

W Łodzi wszyscy od dawien dawna wiedzieli, że Marek Madej pracował w milicji, a wielu, że także w "służbach". Sam zainteresowany pierwsze potwierdzał, drugiemu specjalnie nie zaprzeczał.

Teraz nagle okazało się, że o przeszłości dyrektora telewizji w mieście Leszka Millera do tej pory nie miał zielonego pojęcia tylko... Zarząd i Rada Nadzorcza TVP.

Dlaczego więc wyciągnięto lustracyjne oświadczenie Madeja? Czyżby po to, żeby uderzyć w jego protektora i poprzednika na stanowisku szefa łódzkiego ośrodka TVP Janusza Pieńkowskiego, odpowiadającego w Warszawie za ośrodki regionalne i informacje (w szczególności za te dobre dla premiera Millera)?

Cios w Madeja to cios w Millera. Łatwiejsza jest odpowiedź na pytanie, przez kogo został wymierzony, niż na to drugie, nie mniej ważne: dlaczego właśnie teraz?

A może ten scenariusz ma tyle wspólnego z rzeczywistością, ile pochodzące ze szpiegowskich filmów wyobrażenie, że ze "służb" się nie odchodzi?

Czy po licznych zwrotach akcji w serialu o życiu Marka M. doczekamy się najmniej spodziewanego zakończenia? (redbek)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto