MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Czas bandytów

(pz)
Chuligani niszczyli wszystko po drodze
Chuligani niszczyli wszystko po drodze
Bandziorom spod stadionów wolno wszystko. Wchodzą na mecze darmo, bo żaden z prezesów i zarządów klubów nie chce z nimi zadzierać. Ochroniarze? Znalazł się „kozak” na ŁKS, który się postawił.

Bandziorom spod stadionów wolno wszystko. Wchodzą na mecze darmo, bo żaden z prezesów i zarządów klubów nie chce z nimi zadzierać. Ochroniarze? Znalazł się „kozak” na ŁKS, który się postawił. Znaleźli go, skatowali, trafił do szpitala, ale nie złożył już doniesienia na napastników.

Przychodzą na stadion, gdy mają 12, 13 lat, czasem mniej. Imponują im olbrzymie flagi, chóralne śpiewy i dreszczyk emocji, gdy ich starsi koledzy zaczynają zadymę. Kiedy ochroniarze uciekają w popłochu i później, gdy trzeba walczyć z policjantami uzbrojonymi w pałki i tarcze. Kiedy świszczą gumowe kule i latają kamienie.

Damianowi też imponowały stadionowe zwyczaje. Wychował się na Grembachu, pomiędzy torami kolejowymi i ulicą Czechosłowacką. Na tym osiedlu zatrzymał się czas. Toalety wciąż w podwórzach, dzieci, które wychowuje ulica, rodzice żyjący z zasiłków.

Chłopaki z Grembachu od najmłodszych lat chodzą na Widzew, bo pachnie tam wielkim światem. Kto może, próbuje grać w piłkę. Kto umie się bić, chce należeć do „Destroyersów” („Niszczycieli”), widzewskiej bojówki, której wyczyny znają chuligani w całym kraju. Wejść do ekipy można tylko wtedy, gdy jeden z jej członków poręczy za nowego kolegę.

– Damian, owszem, chodził na mecze, ale nie brał udziału w żadnych bijatykach – twierdzą rodzice tragicznie zmarłego 19-latka, który został śmiertelnie postrzelony przez policję podczas zamieszek na „Lumumbowie”.

O wywołanie zamieszek, w których zginęły dwie osoby, podejrzewani są chuligani Widzewa. W rozmowach z nastolatkami mieszkającymi na pobliskim osiedlu można usłyszeć, że awanturę rozpoczęła grupa z ulicy Pomorskiej, która zaczęła kraść piwo z pobliskich straganów. To był początek zamieszek, które przerodziły się w krwawe walki.

„Był jednym z nas” – napisano o Damianie na stronie internetowej „Widzew to my”. Pod zegarem (sektor szalikowców), był znany pod pseudonimem Cebula. Czy należał do „Destroyersów”, nie sposób ustalić.

Zamknięty krąg

Każda grupa chuliganów tworzy zamknięty krąg. Trudno je rozpoznać nawet na stadionie, bo nie siadają razem z szalikowcami. „Destroyersi” wchodzą na stadion jako ostatni, bowiem wcześniej „bronią” swojego terytorium przed atakiem przyjezdnych chuliganów lub miejscowych z ŁKS, z którymi są w stanie wojny.

Podobnie jest pod stadionem przy alei Unii. Dla „hoolsów” to obciach, gdy obcy pobiją pod kasami ich stadionu „pikników” (osoby przychodzące wyłącznie na mecze) lub „ultrasów” (fanów zajmujących się oprawą widowiska).

Wchodzą na stadiony za darmo, bo żaden z prezesów i zarządów klubów nie chce z nimi zadzierać. Ochroniarze? Znalazł się „kozak” na ŁKS, który się postawił. Znaleźli go potem i skatowali. Trafił do szpitala, ale doniesienia na napastników już nie złożył.

Zdarza się, że na pogotowie przywożeni są młodzi ludzie pobici do nieprzytomności. Po odratowaniu mówią, że grali z kolegami z rugby lub potknęli się o krawężnik. W Łodzi jedno z takich potknięć skończyło się śmiercią.

W Walichnowych przed dwoma laty doszło do starcia chuliganów Widzewa i Śląska. Nastolatek z Wrocławia został pchnięty nożem i zmarł. Do dziś sprawa nie została wyjaśniona. „Hools” nie składają zeznań na policji.

Początki konfliktu

Rywalizacja kibiców ŁKS i Widzewa z lat osiemdziesiątych stopniowo zmieniła się w nienawiść. Ten konflikt spowodował, że agresja ze stadionów wylała się na ulice. Gdy szalikowcy tworzący tzw. kluby kibica intonują wulgarne przyśpiewki na lokalnego rywala, podchwytują je widzowie na trybunach.

„Tak wychowano, wychowano nas” – tłumaczą słowami piosenki swoje zachowanie. „I bez powodu, i bez przyczyny śpiewamy wszyscy na cały świat... (tu padają obraźliwe słowa)”. Wszyscy, to znaczy „pikniki”, „ultrasi” oraz bojówkarze.

Rywalem widzewiaków z „Destroyersów” są ełkaesiacy „Żądni krwi”. Grupy te powstały na początku lat dziewięćdziesiątych. Robiły olbrzymie rozróby na stadionach, które trafiały potem na czołówki gazet i otwierały serwisy informacyjne w telewizji. Z czasem, na wzór Europy Zachodniej, powstała liga chuliganów. W końcu minionej dekady licytowano się w internecie, kto, ile i do jak wielkich awantur doprowadził. Prym w rankingu wiodły zadymy na łódzkich derbach.

Do eskalacji konfliktu pomiędzy ŁKS a Widzewem doszło w ubiegłym roku – roku trzech regularnych bitew. Pierwsza odbyła się w lipcu na Żabieńcu, druga we wrześniu w okolicach Myszkowa, trzecia, w październiku, na rogatkach Aleksandrowa. W każdej szły w ruch metalowe pręty, drewniane pałki i kastety.

Najbardziej dramatyczne wydarzenia rozegrały się we wrześniu na trasie z Katowic do Łodzi po meczu Polska – Szwecja. Brało w nich udział ponad 150 osób, ŁKS walczył przeciwko połączonym siłom Widzewa i Ruchu. Ponad dwadzieścia osób trafiło do szpitali z ciężkimi obrażeniami. Zdemolowano autokar i przynajmniej dwa samochody. Tamto wydarzenie było preludium do zamieszek, które rozegrały się dwa tygodnie temu w Chorzowie.

Siłownia, mata, ring

Członkowie chuligańskich bojówek przygotowują się do walk, zapisując się do sekcji sztuk i sportów walki. Ostatnio modna jest kravt-maga – izraelska szkoła samoobrony i brazylijskie ju jitsu, ale większość chuliganów stawia na boks i kick-boxing. Są członkami Startu, Widzewa, RKS, a nawet Gwardii, czyli Łódzkiego Policyjnego Klubu Sportowego(!). Pomieszczeń na treningi – pod presją – użyczają im same kluby. Ełkaesiacy ćwiczą na Zdrowiu, a widzewiacy na treningowym boisku Anilany.

Chuligani trenują w niemal wszystkich siłowniach Łodzi, ale cztery uważane są za ich „gniazda”: na starych Bałutach, Retkini, Olechowie i Widzewie Wschodzie. Dla poprawienia wyglądu niektórzy używają sterydów. Takich w chuligańskim środowisku nazywa się koksami.

Niewielu z nich zdaje sobie sprawę, że z tego świata jest już tylko krok do świata gangsterów. Osobną kastę ełkaesiaków stanowi grupa byłych zapaśników i bokserów, regularnie uczestnicząca w tzw. ustawkach. Jej członkowie regularnie biją się w klatkach. Zawody takie nazywają się „vale tudo”. Zabrania się tylko ciosów w tył głowy, w oczy, krtań oraz krocze. Wszystko inne jest dozwolone. Po zawodach nawet zwycięzcy trafiają do szpitali z ciężkimi obrażeniami. O takich osobach mówi się, że są współczesnymi gladiatorami. „Gladiatorzy” uczestniczyli w słynnym spotkaniu gangsterów z Łodzi i Radomia w Spale (latem 2002 roku), gdzie doszło do wymiany ognia z policją. Wśród zatrzymanych byli przestępcy związani z bojówką Radomiaka Radom, a zginął Przemysław K. (ps. Kałuża) z osiedla Mireckiego w Łodzi, jeden z większych watażków na ŁKS.

Taktycznie łysi

Samochody wjeżdżają do lasu koło Tuszyna. Ubrani w dresy mężczyźni budzą respekt: wysocy, dobrze zbudowani i łysi. Wygląd determinuje nie tylko moda, ale także taktyka walki. Nikt ich nie pociągnie za włosy i nie powali na ziemię. Trzymanie się na nogach to podstawowa zasada na polu walki. Kto nie leży brzuchem do góry, ten nie może liczyć na zmiłowanie.

Umawiają się za pomocą Internetu lub telefonicznie. Stworzyli własne zasady pojedynków. W chuligańskiej lidze liczą się ekipy: Arki, Lecha, Legii, Śląska, ŁKS, Widzewa, Cracovii, Lechii, Ruchu i Wisły...

Po rozgrzewce na leśnej polanie, naprzeciw siebie staje rzędem po trzydziestu chłopa. Jedna i druga ekipa ma sekundantów oraz kamerę wideo, która nagrywa przebieg walki. Po pięciu minutach jest przerwa. Strony zbierają rannych, opatrują. Ci z najcięższymi obrażeniami rozwiezieni zostaną później do szpitali, ale na razie muszą cierpieć i czekać. Sekundanci dają znak do drugiej rundy. Obie ekipy znowu ścierają się w walce, a po niej znowu liczą rannych, którzy „wypadli” i ogłaszają zwycięstwo jednej z ekip. Uzgadniają, że za kilka miesięcy dojdzie do rewanżu.

Zaplanowana bitwa

Przed meczem Ruch – ŁKS w Chorzowie było niemal pewne, że dojdzie do zamieszek pomiędzy chuliganami obydwu drużyn. Po ubiegłorocznych wydarzeniach koło Myszkowa, a następnie rozebraniu przez ełkaesiaków do naga dwóch sprzymierzeńców Ruchu z Torunia, obie ekipy miały sobie wiele do udowodnienia.

Dwa dni przed meczem miejscowi z Chorzowa przygotowali stadion do walki. Kije zostały wniesione na stadion we flagach lub przerzucone przez płot. Niejasna jest rola, jaką odegrali w tym ochroniarze (na filmach niektórzy czynnie uczestniczą w zamieszkach). Ktoś przeciął zasilanie kamer monitorujących obiekt, ktoś zadbał o maseczki chirurgiczne zasłaniające twarze, ktoś podpiłował metalowe pręty podtrzymujące siatkę w sektorze dla gości...

Po zamieszkach policja zatrzymała łódzkich chuliganów na stadionie, a z chorzowskimi toczyła walki w mieście. Niewykluczone, że juwenalia w Łodzi były kolejną okazją do walki ze znienawidzoną przez chuliganów policją.

Jeśli ktoś ma wątpliwości, kim są i jak rozumują „kibole”, powinien przeczytać opis wydarzeń w Chorzowie, który ukazał się wczoraj na stronie chuliganów ŁKS: „Ze strony ŁKS-u pojechała tam najlepsza ekipa, jaką kiedykolwiek widziano na naszym wyjeździe. Po zakończeniu pierwszej połowy miejscowi wbiegli na boisko ze sprzętem, zachęcając nas do tego samego, a ponieważ z powodu psiarni nie było to możliwe, zaczęła się jazda z kurwami, która trwała dobre pół godziny. Na stadionie, mimo strzelb, nie mogli sobie poradzić z kibicami. Za to kiedy ci sami kibice byli pozakuwani w kajdanki i bezbronni, to wtedy się na nich wyżywali i nas katowali. Czy można tak traktować jeńców? My jako kibice ŁKS-u siedzieliśmy po dołkach razem z kibicami Ruchu Chorzów i mimo wcześniejszej nienawiści nikt z nas nawet złym gestem nie przyczepiał się do kibiców Ruchu.”

63 „jeńców” będzie miało sprawy karne. 44 poczeka na sprawę w areszcie. Takich sankcji jeszcze nie było w historii boiskowego chuligaństwa. Mimo to, ciąg dalszy nastąpił tydzień temu. W piątek, w przeddzień meczu Widzew - Górnik, chuligani Ruchu przyjechali do Łodzi. Wraz z Widzewem pojawili się pod stadionem przy al. Unii w trakcie piątkowego meczu ŁKS – RKS Radomsko. W sektorze przy al. Unii zwanym „Galerą” zawrzało. Wówczas jednak policji udało się zapobiec zamieszkom. Prawdopodobnie jeszcze tego samego wieczoru widzewscy i chorzowscy chuligani przeniknęli na „Lumumbowo” kradnąc piwo ze straganów i wszczynając bójki.

Następnego dnia wieczorem sytuacja na osiedlu akademickim się powtórzyła. Tym razem na zamieszki zareagowała policja. Furia chuliganów obróciła się przeciwko interweniującym oddziałom prewencji. Policja dostała rozkaz użycia broni...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto