Jako support wystąpił zespół Lemon Dog. Zagrali energicznie i soczyście, ale publiczność była okrutna. Między utworami skandowała "Coma, Coma", a największe owacje zgotowała na zapowiedź, że to będzie ostatni utwór.

Wreszcie kwadrans po dwudziestej na scenie pojawił się wokalista Piotr Rogucki i zabrał się za... gotowanie rosołu. Miał ze sobą okazałego kurczaka, którego wstawił do przygotowanego wcześniej garnka. Zamieszał, doprawił i zostawił, żeby się gotowało. Po tym oryginalnym wstępie zespół zaczął koncert.

Grali niemalże dwie i pół godziny, bez zbędnych przerw i ozdobników. Zaprezentowali oczywiście materiał z najnowszej płyty "Hipertrofia", ale nie zabrakło również starszych hitów. Publiczność, która wszystkie teksty miała w małym palcu, śpiewała razem z wokalistą. Ten jednak nie wdawał się specjalnie w kontakt z widzami. Jego teksty ,czy zapowiedzi były bardziej wyćwiczone, niż spontaniczne - widać było wyraźnie aktorskie zapędy "Roguca". Osobiście byłem ciekaw, jak potoczy się jego "performance rosołowy", ale trochę się zawiodłem. Padło kilka słów o jakiejś licytacji i nic więcej, a sama zupa najpewniej się zmarnowała. Trochę szkoda niewykorzystanego pomysłu.

Nie rosół jednak był najważniejszy, ale muzyka, i tutaj z pewnością nie było mowy o rozczarowaniu. Długi, mocny występ, w dobrze nagłośnionej i ładnie oświetlonej sali powinien usatysfakcjonować każdego fana ciężkiego grania. Według mnie Coma lepiej wypada na żywo niż na płytach, choć te przecież słabe nie są. Więc kto przegapił i ten koncert, niech teraz żałuje.

MM Łódź patronuje:

MMŁódź poleca:

Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz nadsyłania zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich eMeMki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje Miasto.