Policja i prokurator prowadzący śledztwo w sprawie wypadku obecnie nie udzielają informacji. Milczą też świadkowie zdarzenia i przedstawiciel łódzkiego oddziału firmy Jawa, która jest właścicielem złomowiska.
- To był przerażający widok - wyznał Expressowi Ilustrowanemu jeden z robotników obecnych na miejscu wypadku.
Przygnieconego mężczyzne zabrała karetka pogotowia ratunkowego i przewiozła do szpitala im. Kopernika w Łodzi. Jej załoga twierdzi, że tak zmiażdżonego człowieka jeszcze nie widzieli. Mężczyzna miał bardzo rozległe i poważne obrażenia klatki piersiowej i brzucha. Wprost z karetki został zabrany na szpitalną salę operacyjną. Mimo starań lekarzy zmarł podczas operacji.
- Pacjent miał rozerwany brzuch, poważnie uszkodzone jelita. Był bardzo zmasakrowany - dowiedział się Express Ilustrowany od jednego z chirurgów.
Okoliczności wypadku na złomowisku bada Państwowa Inspekcja Pracy.
- Zgodnie z wyjaśnieniem kierownika złomowiska, mężczyzna przygniecony do podpory żurawia były wieloletnim pracownikiem - mówi Kamil Kałużny, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi.
Zostanie to potwierdzone dopiero wtedy, gdy inspektorzy dotrą do dokumentów dotyczących zatrudnienia mężczyzny. Znajdują się one w siedzibie firmy w Poraju k. Częstochowy. Sprawę wypadku na złomowisku w Łodzi prowadzi poleska prokuratura.
Więcej: Tir zmiażdżył mężczyznę
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?