Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co Markuszewski wyśpiewa przed komisją?

Piotr Brzózka
Leszka Markuszewskiego czeka wyjątkowo gorące lato
Leszka Markuszewskiego czeka wyjątkowo gorące lato
Nikodem Dyzma naszych czasów - mówią o nim przeciwnicy, zwolennicy - że jest człowiekiem sukcesu. On sam widzi się jako "twórca ikony łódzkiej medycyny". Kimkolwiek by był, jedno jest pewne: dr.

Nikodem Dyzma naszych czasów - mówią o nim przeciwnicy, zwolennicy - że jest człowiekiem sukcesu. On sam widzi się jako "twórca ikony łódzkiej medycyny". Kimkolwiek by był, jedno jest pewne: dr. Leszka Markuszewskiego, dyrektora łódzkiego szpitala im. WAM, czeka wyjątkowo gorące lato. Będzie musiał stanąć przed obliczem dwóch rektorskich komisji, które zbadają jego dorobek naukowy i poczynania na dyrektorskim fotelu.

Bomba wybuchła kilka tygodni temu, wraz z listem prof. Jana Gocha, szefa Katedry Kardiologii i Kardiochirurgii Uniwersytetu Medycznego, do prof. Andrzeja Lewińskiego, rektora Uniwersytetu Medycznego, w skład którego wchodzi Szpital Kliniczny nr 2 im. WAM. Autor listu kwestionował część dorobku naukowego dr. Leszka Markuszewskiego. W konsekwencji rektor powołał specjalną komisję i zablokował habilitację dyrektora. Zrodziły się dziesiątki pytań, na przykład o to, w jaki sposób Markuszewski został współautorem 96 prac naukowych w ciągu zaledwie roku. Sprawę zaczęto badać, gdy rektor ogłosił powołanie następnej komisji. Powodem znowu był list, podpisany przez trzynastu profesorów, głównie szefów klinik w szpitalu im. WAM, którzy chcą, żeby dyrektor wytłumaczył się ze sposobu rządzenia. I ludźmi, i szpitalną kasą.

Komisje mają zakończyć pracę na przełomie sierpnia i września. Co ustalą? W środowisku medycznym huczy od plotek i podejrzeń. Opinie są bardzo podzielone. Jedni przekonują, że prof. Lewiński od dawna "kryje" dr Markuszewskiego we wszelkich działaniach i nie pozwoli go skrzywdzić. Inni - przeciwnie. Są pewni, że rektor postanowił zakończyć błyskotliwą karierę dyrektora, a wyrok już zapadł.

To była fabryka

Ustaliliśmy, że w latach 2002-2006 dr Markuszewski złożył podpis pod 164 pracami naukowymi. Szczególnie płodny był rok 2005, w którym sygnował do spółki z innymi autorami 96 artykułów. Przeciętny dorobek - dwa teksty na tydzień. Prof. Jan Goch uśmiecha się zapytany, czy naukowiec może tworzyć w takim tempie.

- Nawet gdyby pracował nocami, a chorzy w kolejce ustawiali się pod szpitalem do jego badań, nie dałby rady - uważa prof. Goch. - Kilka dni przed posiedzeniem katedry, na którym mieliśmy omawiać otwarcie przewodu habilitacyjnego dr Markuszewskiego, otrzymałem informację, że jest on autorem bądź współautorem pięciu prac, które są streszczeniami rozpraw doktorskich przygotowanych w katedrze w latach 1996-2002. Byłem ich promotorem albo recenzentem i wiem, że Markuszewski nie przyłożył do nich ręki. A poza tym dopuścił się oszustwa, bo wyniki w oddanych przez niego artykułach różniły się nieco od oryginalnych - mówi prof. Goch.

O swoim odkryciu profesor powiadomił rektora uczelni. Ten powołał komisję. Pierwsze jej ustalenia trzymane są przez władze Uniwersytetu Medycznego w tajemnicy. Wiemy już jednak, że komisja nie dopatrzy się plagiatu. Markuszewski może natomiast zostać oskarżony o oszustwo i nieetyczne działanie.

Sprawa jest rozwojowa, na wspomnianych pięciu pracach skończyć się nie musi. Jak twierdzą byli pracownicy szpitala, dyrektor zmuszał podwładnych do pisania prac, pod którymi sam był potem podpisywany jako współautor: - Na początek próbował wprowadzić normę: jedna praca na miesiąc. Potem trochę poluzował, wystarczyły cztery teksty w roku - mówi dr Radosław Drobiński, jeden z byłych pracowników Kliniki Kardiologii. - Szef wymagał od nas pisania prac naukowych, grożąc zwolnieniem z pracy. Jako dyrektor miał władzę nieograniczoną. Stworzył prawdziwą fabrykę prac - dodaje dr Drobiński.

Szpital-ikona

Budynek szpitala im. WAM przy ul. Żeromskiego w Łodzi ma 70 lat. Na zewnątrz przedwojenna architektura wciąż cieszy oko, wewnątrz króluje siermiężny sznyt z epoki Gierka. Smutne kolory, zapchane, duszne sale, odpadający ze ścian tynk i wijące się po nich zardzewiałe rury. Tylko Klinika Kardiologii wyglądem zaczyna przypominać prywatne kliniki. Zaczyna, bo wciąż trwa w niej remont. I to właśnie ten remont rozsierdził wielu profesorów innych specjalizacji.

- Wszystkie pieniądze, jakie szpital dostaje i zarabia, idą na klinikę pana dyrektora. Remontowana kardiologia rozlewa się po piętrach i zabiera łóżka w innych klinikach. Nie mamy jak leczyć ludzi i nie możemy się z tym pogodzić - denerwuje się profesor, szef "konkurencyjnej" kliniki.

Dr Leszek Markuszewski informuje, że ze środków własnych na rozwój szpitala wydano w latach 2003- 2006 kwotę 1,4 mln zł. Z tego 310 tys. zł trafiło do Kliniki Kardiologii. Przyznaje, że oprócz tego w kardiologię zainwestowano 3,2 mln zł. Jak podkreśla - była to dotacja celowa z Ministerstwa Zdrowia, której w inny sposób nie można było wydać.

- Uzyskując drogocenną aparaturę, dr Markuszewski pomnożył majątek szpitala, a nie swój osobisty. Powołana komisja sprawdzi, czy w tym samym czasie dyrektor zaniedbał rozwój innych oddziałów - mówi prof. Andrzej Lewiński.

Pytanie o finansowanie szpitala jest jedynym, na które dr Markuszewski udzielił nam odpowiedzi. A zapytaliśmy go, drogą e-mailową, czy zmuszał swoich pracowników do pisania prac naukowych, ile artykułów ma na swoim koncie, jak ocenia swoje relacje z rektorem Lewińskim i swój styl sprawowania władzy. Dyrektor odpisał, że pytania "nie są oparte na faktach, które kiedykolwiek miały miejsce, a na pomówieniach, które narażają na utratę dobrego imienia i mają charakter zniesławienia". Zapowiedział, że o swoim dorobku naukowym wypowie się po zakończeniu prac komisji. Zarówno w piśmie, jak i w rozmowie, dyrektor podkreślał sukcesy własne i kierowanego przez niego szpitala:

- Dokonałem transformacji szpitala z instytucji wojskowej w cywilną, zredukowałem znacznie jego zadłużenie, ogromnym nakładem kosztów wykonałem remonty i modernizacje, zakupiony został supernowoczesny sprzęt - mówi dr Markuszewski. - Szpital osiągnął spektakularne sukcesy. W 2004 roku przez dwa kolejne miesiące zwyciężał w popularnym konkursie "Łódź Sukcesu", zdobywając nagrody za światowej klasy zabiegi chirurgiczne. Jako jedna z niewielu placówek w regionie mamy dodatnie wyniki finansowe. Wypłaciłem pracownikom należności z tytułu "ustawy 203". Nasze sprawozdania i bieżąca działalność są kontrolowane między innymi przez biegłych księgowych, Biuro ds. Nadzoru i Kontroli nad Szpitalami Klinicznymi oraz Społeczną Radę Szpitala. Nigdy dotąd badane dokumenty nie budziły zastrzeżeń. Szpital jest bardzo wysoko oceniany przez pacjentów. Senat RP przyznał nam status Centralnego Szpitala Weteranów - kończy dyrektor, zauważając, że nie bez powodu szpital często jest określany mianem " ikony polskiej medycyny".

Czy rektor kryje doktora?

Leszek Markuszewski rządzi szpitalem od czterech lat. Fotel dostał bez konkursu, z nadania prof. Lewińskiego. Jest też szefem Kliniki Kardiologii Interwencyjnej, Kardiodiabetologii i Rehabilitacji Kardiologicznej. W liście do naszej redakcji pracownicy szpitala dziwią się, jak to możliwe, skoro nie ma wymaganej na tym stanowisku habilitacji.

- Zgodnie z naszym statutem, dyrektor nie musi być wybierany w drodze konkursu - tłumaczy prof. Lewiński. - Doktora Markuszewskiego powołałem w oparciu o rekomendacje kilku pracowników naukowych Wojskowej Akademii Medycznej, której wcześniej był pracownikiem. Uważali go za bardzo dobrego organizatora, który w krótkim czasie zlikwiduje zadłużenie szpitala - dodaje rektor. Jeśli chodzi o obsadę stanowiska szefa kliniki, prof. Lewiński wyjaśnia, że Markuszewski nie jest jej mianowanym kierownikiem, a jedynie pełni obowiązki w następstwie dwóch nierozstrzygniętych konkursów na to stanowisko.

Zapytaliśmy rektora wprost, czy popiera i chroni Leszka Markuszewskiego. Niektórzy profesorowie ze szpitala im. WAM twierdzą bowiem, że dyrektor roztacza wokół siebie aurę "człowieka Lewińskiego". - Koleżeńskie relacje mam ze wszystkimi dyrektorami uniwersyteckich szpitali klinicznych - mówi prof. Lewiński. - Pod tym względem dr Markuszewski nie jest w szczególny sposób wyróżniany. Nie mam wpływu na to, jak on osobiście nasze wzajemne relacje interpretuje. Posądzenia o to, że faworyzuję i "kryję" dr Markuszewskiego, są całkowicie bezpodstawne.

Prof. Lewiński przyznał, że miał sygnały w sprawie niedoinwestowania niektórych oddziałów, dostawał też w ostatnim czasie informacje, że styl sprawowania władzy przez Markuszewskiego nie jest akceptowany przez część pracowników szpitala. Komisje powołał jednak dopiero teraz, kiedy został do tego oficjalnie, na piśmie, poproszony przez pracowników.

Jak on pięknie śpiewał

Jeden z profesorów szpitala im. WAM, który podpisał się pod listem trzynastu naukowców, mówi: - Markuszewski to typ brata łaty. Poklepuje po plecach, momentalnie przechodzi na "ty". Kiedyś kumplował się z SLD, teraz dobrze żyje z PiS i Kościołem. Ułatwia mu fakt, że pięknie śpiewa. Kiedy odbywała się msza polowa, był pierwszy do występów. Szkoda jedynie, że dobre serce ma jedynie dla ludzi z zewnątrz.

Profesor nie kryje, że ma wiele zastrzeżeń co do stylu sprawowania władzy przez Markuszewskiego. Nie on jedyny.

Lekarz 1: - To człowiek pokroju Nikodema Dyzmy. Robi karierę, wrzeszcząc na innych. Nie widzi innego sposobu, aby się przebić.

Lekarz 2: - Do starszych i wiekiem i stopniem naukowym zwraca się na "ty", nie krępuje się z wulgarnym słownictwem.

Lekarz 3: - Pacjenci długo wspominali mszę w szpitalnej kaplicy w intencji Jana Pawła II, tuż po Jego śmierci. Zaczęła się od wystąpienia dyrektora. Blisko dziesięć minut prawił o wielkim człowieku i wielkim smutku. Ksiądz pokornie czekał na swoją kolej. Nawet taką okazję Markuszewski wykorzystywał do wybijania swojej osoby na pierwszy plan. A godzinę po mszy był wojskowy op... dla tych, którzy nie przyszli na jego kazanie.

Markuszewski tego typu wypowiedzi tłumaczy konfliktem pokoleń. Uważa, że jest krytykowany przez starszych profesorów, którzy bronią "feudalnego systemu w medycynie". Sam ma 42 lata, mówi o sobie, że jest najmłodszym komendantem w historii szpitala. Przekonuje, że stwarza w nim warunki do rozwoju dla młodych.

- Ludzie kończący właśnie kariery nie potrafią tego zaakceptować - stwierdza. - O stylu moich rządów najlepiej świadczą wyniki szpitala.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto