Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Był Konstantynów Łódzki, jest wojewódzki

Piotr Brzózka, Marcin Darda
Marszałek Fisiak zajął drugą lokatę w naszym rankingu najbardziej wpływowych osobistości w regionie
Marszałek Fisiak zajął drugą lokatę w naszym rankingu najbardziej wpływowych osobistości w regionie
Niby niewielki, a jaki ważny. Konstantynów Łódzki, zwany przez miejscowych Kanzas, ma swoją Wall Street, Rudolpha Giulianiego i - co najważniejsze - ludzi, którzy rządzą w "okolicznej" Łodzi. Czwartek, 28 lutego.

Niby niewielki, a jaki ważny. Konstantynów Łódzki, zwany przez miejscowych Kanzas, ma swoją Wall Street, Rudolpha Giulianiego i - co najważniejsze - ludzi, którzy rządzą w "okolicznej" Łodzi.

Czwartek, 28 lutego. Na sesji sejmiku wojewódzkiego człowiek z "Kanzas", Witold Stępień z Platformy Obywatelskiej, ma zostać członkiem zarządu województwa. Krok w krok za nim podąża, z aparatem w dłoni, Bernard Cichosz - wydawca konstantynowskiego pisma "43bis", od lat wierny wierny kronikarz i piewca poczynań tuzów miejscowej prawicy. Robi zdjęcie za zdjęciem. Nie omieszka też uchwycić w kilku pozach marszałka województwa Włodzimierza Fisiaka (PO, były burmistrz Konstantynowa) i szefa klubu radnych PO Waldemara Przyrowskiego (biznesmen - a jakże - z Konstantynowa). Na fotografiach widać, jak po udanym głosowaniu obaj z radości całują Stępnia . - Przenosimy stolicę do "Kanzas" - głośno komentują dziennikarze i politycy wszystkich opcji, Platformy nie wyłączając. - Był Konstantynów Łódzki, teraz jest wojewódzki - pointuje z krzywym uśmiechem Mieczysław Teodorczyk, były marszałek województwa, teraz radny opozycyjnego LiD.

Fisiakowi humor tego dnia psuje jednak wniosek o odwołanie go ze stanowiska, złożony przez Prawo i Sprawiedliwość. To za szpital im. Korczaka. Opozycyjni radni zarzucają marszałkowi, że nie wstrzymuje rozpoczętej przed pięcioma laty likwidacji placówki. Fisiak robi dobrą minę, głosy PO, PSL i konserwatystów powinny wystarczyć do odrzucenia wniosku w głosowaniu, które odbędzie się za miesiąc. W kuluarach coraz częściej się jednak mówi , że może dostać nóż w plecy od swoich. To za "Kanzas".

Giuliani z "Kanzas"
W 1990 roku powstaje w Konstantynowie Stowarzyszenie Prywatnych Przedsiębiorców. Jeszcze w tym samym roku do rady miejskiej wchodzi czterech jego członków, cztery lata później - aż siedmiu. Jednym z kolejnych prezesów tej organizacji jest Waldemar Przyrowski. To właśnie on szczyci się mianem "Gulianiego z Kanzas". Bo - niczym słynny burmistrz Nowego Jorku - i on, jako radny, wydał bezpardonową walkę narkomanii i innym patologiom. Przyrowski jest człowiekiem majętnym. Jak wynika z oświadczenia majątkowego, ma kilka działek, zajmuje się wynajmem nieruchomości, prowadzi stację kontroli pojazdów i handluje artykułami włókienniczymi. Obecnie, choć nie pełni żadnej funkcji, uchodzi za szarą eminencję łódzkiego Urzędu Marszałkowskiego. Do legendy przeszła już historia, kiedy "Giuliani" miał wzywać kolejno szefów departamentów "marszałkowa", by znaleźli mu milion w budżecie na interesującą go inwestycję.

- To plotki, ja zresztą się żadną eminencją nie czuję - oponuje Przyrowski.

Jest świetnie poinformowany - w kuluarach radni wyrzuconego z koalicji LiD tylko jego dopytywali, kiedy stracą szefostwo komisji sejmiku. W ekipie z "Kanzas" Przyrowski uchodzi przynajmniej za numer dwa, jeśli nie wyżej...

Fisiak wychodzi z cienia
Numer jeden to Włodzimierz Fisiak - najbogatszy z radnych Platformy. Jak sam mówi, w 1990 roku "grupa osób" zaproponowała mu posadę wiceburmistrza Konstantynowa. Fisiak nie mieszka wprawdzie w "Kanzas", ale blisko jego granic, na łódzkim Brusie. Kolega marszałka ze szkolnych lat mówi, że jego ojciec, a zwłaszcza dziadek byli cenionymi działaczami ruchu ludowego. On sam studiował w latach 80. w stołecznej Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

W 1993 roku ludzie związani ze Stowarzyszeniem przejmują władzę w Konstantynowie - nie oddadzą jej do dziś. Włodzimierz Fisiak zostaje wówczas komisarzem rządowym i zasiada na fotelu odwołanego przez radę miasta burmistrza Marka Kowalika (dziś szef jednej z delegatur Urzędu Miasta Łodzi). Rok później Fisiak sam jest już burmistrzem.

- Pozostał nim przez dwie kadencje, a pod jego rządami miasto przeszło wiele pozytywnych przemian - zachwala dokonania kolegi Waldemar Przyrowski.

Sam Fisiak dodaje: - Kiedy kierowałem Konstantynowem, nastąpił ogromny rozmach inwestycyjny: wybudowaliśmy liceum, basen, stację pogotowia ratunkowego, nową ciepłownię miejską, przebudowaliśmy centrum. Nie widzę więc nic złego w tym, że ludzie z Konstantynowa obejmują ważne stanowiska w Łodzi. Kto się sprawdził w małej rzeczy, poradzi sobie w dużych sprawach. Nie było dotąd sytuacji, że ktoś z Konstantynowa pracował nierzetelnie albo sobie nie radził.

Kierunek: Łódź
W połowie lat dziewięćdziesiątych Stowarzyszenie Prywatnych Przedsiębiorców wchodzi w skład Konstantynowskiego Porozumienia Samorządowego. Polityczne sympatie grupy zbliżają się do skrajnej prawicy spod znaku Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego. W Konstantynowie Porozumienie rządzi, uderzając w bogoojczyźnianą nutę, realizując "chrześcijańską wizję rozwoju miasta". Jak mówią mieszkańcy, drużyna Fisiaka dobrze żyje z miejscowym klerem, a ponoć i z łódzką kurią.

Pan Andrzej, zagadnięty na ulicy emeryt z Konstantynowa, tłumaczy, że obecna ekipa utrzymuje w mieście władzę od 14 lat, bo sprawia wrażenie ruchu oddolnego, a jego członkowie są tu ludźmi powszechnie znanymi.

Kilka lat temu Porozumienie robi liberalny skręt i wiąże się z Platformą Obywatelską. Przypuszcza szturm na Łódź.

Wśród najważniejszych wydarzeń 2002 roku "43bis" wymienia "tradycyjną klęskę lewicy w wyborach do rady miejskiej w Konstantynowie, wspartą przejęciem władzy przez prawicę w okolicznych gminach, a zwłaszcza wyborem na prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego".

Kropiwnicki pokonuje wprawdzie w tychże samych wyborach kandydata PO Włodzimierza Fisiaka, Bernard Cichosz odnotowuje jednak z dumą, iż burmistrz zdobywa w OKOLICZNEJ GMINIE aż 13,8 proc. głosów. Z satysfakcją przyjmuje też powołanie skarbnika Konstantynowa Krzysztofa Mączkowskiego na bliźniacze stanowisko w Urzędzie Miasta Łodzi.

Miliony na "Kanzas"
Fisiak kończy wtedy pracę na stanowisku burmistrza, z ramienia PO zasiada w sejmiku województwa. Jego następcą zostaje Henryk Brzyszcz (dziś szef lokalnej Platformy). Godność sekretarza miasta otrzymuje natomiast wspomniany na początku Witold Stępień. Jak mówi Przyrowski, na tym stanowisku sprawdza się świetnie. Sam Stępień wśród największych zasług wymienia przebudowanie głównej ulicy, która w tym czasie zyskuje miano Wall Street - to z uwagi na otwarcie tu oddziałów pięciu banków (z bankomatami).

W tym czasie Fisiak zostaje dodatkowo wiceprzewodniczącym rady nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Wkrótce dokooptowany do rady zostaje Waldemar Przyrowski. Typuje go na to stanowisko Łódzka Izba Przemysłowo-Handlowa, której prezesem jest Mieczysław Kozera, właściciel kilku stacji benzynowych. Wprawdzie firmę zarejestrowaną ma w Łodzi, ale w Konstantynowie biznesmen ten uznawany jest za swojego. W 2000 roku dostaje nawet od Fisiaka specjalną nagrodę za "ustawiczne tworzenie nowych miejsc pracy" w tym miasteczku. Należy też do Stowarzyszenia Prywatnych Przedsiębiorców.

Urząd Miasta w Konstantynowie dostaje z Funduszu Ochrony Środowiska pożyczki na łączną kwotę blisko 2 milionów złotych. Ćwierć miliona pożyczki idzie też do Przedsiębiorstwa Komunalnego Gminy Konstantynów, które jest jednym z członków ŁIPH.

Sami swoi
Przedsiębiorstwo to odgrywa ważną rolę, jest bowiem swego rodzaju kuźnią kadr. W latach 90. dyrektorem do spraw technicznych jest tu Witold Stępień - stąd Fisiak awansuje go do godności sekretarza. Z kolei na fotelu prezesa PKGM przez wiele lat zasiada Zbigniew Skowroński. W Konstantynowie ma opinię niezwykle konfliktowego, cieszy się jednak uznaniem Fisiaka (również otrzymuje od burmistrza laury za specjalne zasługi dla "Kanzas"). Dlatego po wygranych przez PO wyborach samorządowych w 2006 roku i jego nie omija awans. Zostaje szefem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego.

Kolejnym bastionem zdobytym przez Platformę z Konstantynowa jest Wojewódzki Urząd Pracy w Łodzi. Jego wicedyrektor Robert Jakubowski był radnym w "Kanzas".

Jak by tych sukcesów było mało, minister środowiska desygnuje tydzień temu Witolda Stępnia na stanowisko szefa rady nadzorczej WFOŚiGW.

Z pływalni do Sejmu
Sam Fisiak w 2006 roku wchodzi na szczyty władzy, zostaje marszałkiem województwa łódzkiego. Jak to możliwe? Czy pomógł mu w tym poseł PO Andrzej Biernat, były kierownik pływalni miejskiej w Konstantynowie? Nie wiadomo, jednak zdaniem jednego z polityków lewicy, Biernat był jedną z osób prowadzących wówczas negocjacje dotyczące koalicji z LiD i PSL w sejmiku.

Nieoficjalnie politycy PO mówią, że władza ludzi z Konstantynowa rozciąga się nie tylko na instytucje samorządowe, ale i samą partię w Łodzi. Gdy jej formalny szef, minister Cezary Grabarczyk, boryka się w zaciszu gabinetu z papierkową robotą, w mieście de facto karty rozdaje poseł Andrzej Biernat, czyli sekretarz rady wojewódzkiej PO i - gdyby ktoś się nie domyślał - członek zarządu Platformy w "Kanzas".

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto