Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bitwa o handel

Piotr Brzózka
Piotrkowska nie musi przegrać w konkurencji z wielkimi galeriami, ale na razie brakuje jej dobrego gospodarza. Fot. Krzysztof Szymczak
Piotrkowska nie musi przegrać w konkurencji z wielkimi galeriami, ale na razie brakuje jej dobrego gospodarza. Fot. Krzysztof Szymczak
Do otwarcia wielkiego centrum handlowo-rozrywkowego Manufaktura w starych murach fabryki Izraela Poznańskiego zostało jeszcze pół roku, ale już teraz bitwa o łódzki handel rozgorzała na dobre.

Do otwarcia wielkiego centrum handlowo-rozrywkowego Manufaktura w starych murach fabryki Izraela Poznańskiego zostało jeszcze pół roku, ale już teraz bitwa o łódzki handel rozgorzała na dobre. Główni gracze to Manufaktura i Galeria Łódzka. Ofiarą prawdopodobnie padnie ulica Piotrkowska. Kwitnący niegdyś deptak mocno podupadł po otwarciu Galerii, dlatego budowana z pośpiechem Manufaktura budzi wśród kupców z głównej ulicy Łodzi coraz większy lęk.

Manufaktura stanie na 180 tysiącach metrów kwadratowych przy ulicy Ogrodowej. Będzie jednym z największych takich kompleksów w Europie. Obok restauracji, kin czy muzeum przygotowano miejsce dla 250 sklepów. Do dziś Apsys, inwestor Manufaktury, sprzedał ponad 90 procent powierzchni handlowej.

– Sklepy otworzą u nas między innymi Pierre Cardin, H&M, Hexeline, Hera, Reserved, Vistula, Top Secret, Tatuum, Diverse, Carry, Empik – mówi Robert Nowakowski, dyrektor handlowy Apsysa.

Zainteresowanie firm jest bardzo duże, choć stawki za metr będą najwyższe w Łodzi. Jeden z przedsiębiorców zdradza, że w Manufakturze będzie płacił 35 do 40 euro za metr kwadratowy, podczas gdy w Galerii jeden metr kosztuje go 20 euro.

Zakazane kręgi

Do bezpośredniego starcia dojdzie najwcześniej we wrześniu. Nie czekając jednak na ostatnią chwilę, Manufaktura i Galeria Łódzka starają się jak mogą zabezpieczyć swoje interesy w Łodzi.

– Galeria zastrzegła w umowie, że nie wolno nam otworzyć żadnych nowych sklepów w promieniu 5 kilometrów od ich centrum. Przesłano nam nawet mapkę z nakreślonym okręgiem – mówi łódzki przedsiębiorca prowadzący sklep w Galerii Łódzkiej.

Tymczasem budowana przy ulicy Ogrodowej Manufaktura znajduje się nie dalej jak trzy kilometry od Galerii.

– Te zakazy można oczywiście łatwo obejść, rejestrując nową działalność w Urzędzie Miasta. Zakaz nie dotyczy bowiem marki, ale firmy. Ja najprawdopodobniej otworzę sklep w Manufakturze pod szyldem producenta z Francji – dodaje.

– Staramy się chronić interesy naszego centrum. Więcej informacji na ten temat nie udzielę – mówi Marcin Łukasiewicz, dyrektor Galerii Łódzkiej, pytany o zakazy dla najemców.

Podobne zapisy proponuje też Apsys, choć w przypadku Manufaktury promień sięga jednego kilometra. – Taka klauzula znajduje się w standardowej umowie, ale jej podpisanie jest sprawą indywidualną. Niektórzy najemcy się na nią godzą, większość jej nie akceptuje – mówi Robert Nowakowski, dyrektor handlowy Apsysa, podkreślając, że takie zapisy leżą w interesie samych najemców, ponieważ chroni to ich sklepy, które powstaną w Manufakturze. Wolna amerykanka prawdopodobnie dla nikogo nie byłaby korzystna.

Na razie konkurenci wyrażają się o sobie ostrożnie: – Nie lekceważymy nowego gracza, który pojawi się na rynku, ale nie odczuwamy przed Manufakturą lęku – mówi Marcin Łukasiewicz, dodając, że Galeria w przededniu wielkiej bitwy o handel „ma coś w zanadrzu”, choć za wcześnie jest, żeby to ujawniać.

Robert Nowakowski z Apsysa odpowiada z kolei: – Galerii nie traktujemy jak przeciwnika, nie chcemy z nią konkurować, ponieważ oferujemy inny produkt. Tam są tylko sklepy – nasza oferta będzie znacznie szersza.

Na Piotrkowskiej smutek

Wczesnym popołudniem w Galerii Łódzkiej zaczyna się robić tłoczno: w szkołach skończyły się lekcje, w firmach trwa akurat przerwa na lunch. W tym samym niemal czasie w domu handlowym Saspol, w centralnym punkcie Piotrkowskiej, nie dzieje się nic. W ciągu dziesięciu minut przez hol przewijają się dwie osoby. Pustkami świeci też większość boksów. Na drugim piętrze nie ma żadnych sklepów, na pierwszym zaledwie kilka. Sprzedawczynie oddają się lekturze książek lub – nie bacząc, że z konkurencją przestają – integrują się na wspólnej kawie.

– Ludzie tu przychodzą, tylko dzisiaj akurat nie ma pogody na zakupy – tłumaczy bez przekonania sprzedawczyni w sklepie z odzieżą, odrywając wzrok od gazety.

Naprzeciwko Saspolu – zamknięta od miesięcy Galeria Centrum. Między Centralem a placem Wolności zaklejonych szarym papierem jest jeszcze kilkanaście witryn, niektóre od wielu miesięcy, bo brakuje chętnych, żeby otworzyć sklep na najbardziej reprezentacyjnej ulicy miasta. Ostatnio wyprowadziły się stąd między innymi sklepy obuwnicze Bata, But-S, Viktor, Modne Obuwie), odzieżowe (Mustang, Americanos), a także cukierniczy Wawel czy księgarnia Za Grosik.

– Nie ma to żadnego związku z Manufakturą – ucina Sławomir Symonowicz, szef Americanosa.

Bez szans?

Barbara Lasota, szefowa salonu Deni Cler przy Piotrkowskiej, uważa, że ulica traci swoją dawną świetność, bo coraz więcej kamienic przechodzi w ręce prywatnych właścicieli windujących czynsze do 10 czy 15 tysięcy złotych za stumetrowe sklepy. Wielu przedsiębiorców podkreśla, że czynsze te nie są adekwatne do malejącej atrakcyjności Piotrkowskiej. Z tego powodu po dziesięciu latach z Piotrkowskiej zniknął właśnie sklep obuwniczy Baty.

– Zamknęliśmy go, bo skończyła się nam umowa najmu, a z oczekiwaniami właściciela kamienicy co do nowej umowy nie mogliśmy się zgodzić. Nie zaakceptowaliśmy wyższego czynszu, gdyż nie wierzymy, żeby w tym miejscu znacząco mogły wzrosnąć obroty i utrzymanie sklepu pozostało opłacalne – mówi Waldemar Ciępka, dyrektor zarządzający siecią Bata, jednej z firm, które już podpisały umowę z Manufakturą. – Tam czynsze będą wyższe, ale i obroty znacznie większe.

Przyczyn, dla których Piotrkowska przegrywa dziś w starciu z Galerią, a w przyszłości przegra zapewne z Manufakturą, jest znacznie więcej. – Wszystkie hipermarkety mają parkingi i darmowe autobusy. Tymczasem na Piotrkowską nie sposób wjechać – mówią właściciele sklepu ze szkłem z ul. Piotrkowskiej. Adam Kopczyński, szef salonu jubilerskiego Kruk na głównej ulicy, dodaje: – Miasta takie jak Amsterdam, Bruksela, Hanower słyną z targów organizowanych na głównych ulicach, dzięki którym tętnią one życiem. Dlaczego nie można pomyśleć o takich rozwiązaniach u nas?

– Piotrkowskiej brakuje dobrego gospodarza. Miasto zakazuje parkowania na ulicy, zakazuje imprez dla młodzieży, a co daje w zamian? Potrzebne są remonty kamienic, parkingi, imprezy takie jak walentynki czy Dzień Kobiet organizowane na ulicy – mówi Ali Koussan, właściciel restauracji „Puenta”, właśnie otwartej przy Piotrkowskiej.

Hanna Zdanowska, dyrektor Łódzkiej Izby Przemysłowo-Handlowej, dodaje, że władze Łodzi powinny zapewnić bezpieczeństwo, wyremontować podwórka, bo dzisiaj fetor dobywający się z bram potrafi powalić.

– Można pomyśleć nawet o ciekawym zadaszeniu nad Piotrkowską – mówi.

Co może zaskakiwać, na brak zaangażowania władz Łodzi w budowę silnej Piotrkowskiej narzekają nawet przedstawiciele Apsysa: – Zależy nam na tym, żeby miasto rozwijało się harmonijnie, ponieważ przynosi to korzyść wszystkim. Dwa lata temu rozmawialiśmy z władzami Łodzi na temat roli ulicy Piotrkowskiej, proponowaliśmy zatrudnienie menedżera ulicy, który promowałby ją i zarządzał. Chcieliśmy udrożnić komunikację między Manufakturą a Piotrkowską przez uporządkowanie Parku Śledzia. Do tej pory nie było jednak żadnego odzewu ze strony władz miasta – mówi Robert Nowakowski.

Piotrkowska jest wieczna

Restauracja „Puenta” zajęła kilka tygodni temu miejsce „Wiedeńskiej” naprzeciw Grand Hotelu. Przy jedynym zajętym stoliku siedzi właściciel Ali Koussan i niespodziewanie tryska optymizmem: – Nie boję się Manufaktury. Apsys nie otworzył żadnego centrum, które odniosłoby sukces. Pasaż Łódzki i Tulipan świecą pustkami. Manufaktura też będzie tylko domem handlowym, a nie żadną konkurencją dla Piotrkowskiej. Ta ulica będzie żyła, bo ma tradycję, bo każdy, kto przyjeżdża do Łodzi, idzie na Piotrkowską. Ludzie nie będą urządzać imienin czy komunii w centrum handlowym – mówi Koussan, który na Piotrkowskiej zamierza otworzyć kolejne dwie restauracje.

Koussan nie jest jedynym, który zamierza się trzymać Piotrkowskiej. – Nie przenosimy się do Manufaktury, istniejemy tu bardzo długo, nasze klientki są przyzwyczajone – mówi Bogusława Gajewska, szefowa salonu Ola Styl Studio, mieszczącego się przy głównej ulicy Łodzi. Natomiast Diesel nie otworzy sklepu z ubraniami w Manufakturze, bo jest to niezgodne z polityką firmy handlującej tylko na głównych ulicach miast.

Adam Kopczyński, szef salonu Kruk: – W żadnym razie nie zrezygnujemy z tak prestiżowej ulicy, jak Piotrkowska. Wierzę, że po chudych latach wszystko wróci do normy. Ludzie chcą kupować w ciszy, spokoju i luksusie – mówi Kopczyński, choć Kruk jest kolejną firmą, która będzie miała sklep w Manufakturze.

Podobnie postąpi Dom Jubilerski A&A oraz firma Deni Cler. – Manufaktura od nas zaczynała negocjacje i oczywiście otworzymy tam salon, ale nasze klientki nie wyobrażają sobie, żeby nie było nas na Piotrkowskiej – mówi Barbara Lasota.

Wielu kupców z Piotrkowskiej przyznaje jednak, że w potencjał ulicy już nie wierzą. Na Manufakturę, niestety, ich nie stać. – Proponowali nam umowę, ale dla tak małego sklepu jak nasz, czynsze tam są za drogie – mówią właściciele sklepu ze szkłem przy ul. Piotrkowskiej.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto