Mało tego, przy stanie 2:1 grali w przewadze jednego zawodnika i niewiele brakowało, a straciliby jeszcze trzeciego gola. Piłka po strzale Bartosza Iwana trafiła w poprzeczkę. Zespół z klasą imający aspiracje awansu do ekstraklasy, a do takich chcą się zaliczać łodzianie, nie może tak beztrosko roztrwaniać ciężko wywalczonej przewagi.
Co ciekawe, historia spotkań ŁKS – Piast lubi się powtarzać. Jesienią w Łodzi gospodarze również prowadzili 2:0 i także nie potrafili wywalczyć trzech punktów, bo spotkanie zakończyło się wynikiem2:2. Sytuacja powtórzyła się w piątek, gdzie także dwubramkowe prowadzenie drużyny trenera Andrzeja Pyrdoła nie zapewniło jej zwycięstwa.
Przy okazji warto zauważyć, że łodzianie nie potrafią wyciągać wniosków z historii. Już w pierwszym meczu widać było, że pomocnik Piasta Iwan ma patent na ŁKS. Pojawił się na boisku w drugiej części spotkania, ale nie przeszkodziło mu to w zdobyciu dwóch goli. W piątkowej potyczce znów błysnął. Wszedł na boisko dopiero po przerwie, ale i tak zaliczył asystę, trafił w poprzeczkę i był motorem napędowym akcji swoje drużyny. Szkoda, że takiego jokera nie ma na ławce ŁKS.
Bez większego ryzyka można postawić tezę, że gdyby nie Bogusław Wyparło łodzianie nie wywalczyliby nawet punktu. W piątek łódzka defensywa była dziurawa niczym stary durszlak. Liczba prostych, niewymuszonych błędów obrońców wołała o pomstę do nieba. Zapewne przed następnym meczem trener Pyrdoł będzie musiał pomyśleć o poważnych zmianach w tej formacji, bo nie zawsze Wyparło będzie w stanie naprawiać błędy swoich kolegów.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?