MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ania Dąbrowska - Nie jestem dziewczyną Idola

Dariusz Pawłowski
Ania Dąbrowska niedawno wydała płytę "Kilka historii na ten sam temat", a w sylwestrową noc zaśpiewa w telewizyjnej Jedynce. Dariusz Pawłowski: No i mamy sylwester oraz początek nowego roku.

Ania Dąbrowska niedawno wydała płytę "Kilka historii na ten sam temat", a w sylwestrową noc zaśpiewa w telewizyjnej Jedynce.

Dariusz Pawłowski: No i mamy sylwester oraz początek nowego roku. Czynisz w związku z tym jakieś postanowienia?

Ania Dąbrowska: - Na razie o tym nie myślałam. Po prostu chciałabym, żeby było dobrze. A o prywatnych sprawach nie mówię.

W nowy rok wejdziesz jednak śpiewająco. Będziesz jedną z gwiazd "Sylwestra w Jedynce"...

- Tak, śpiewam w tym programie. Choć nagrywany był wcześniej, atmosfera panowała naprawdę sylwestrowa. Była angielska limuzyna, kieliszek szampana, atrakcyjna scenografia...

Kończysz rok wydaniem drugiej płyty zatytułowanej "Kilka historii na ten sam temat". Od twojego debiutanckiego albumu "Samotność po zmierzchu" minęły dwa lata. Czy dużo się wydarzyło przez ten czas? Zmieniłaś się? Wydoroślałaś?

- Nie mam wrażenia, że jakoś strasznie wydoroślałam. Myślę, że jak każdy człowiek wraz z upływem czasu jestem na innym etapie. Cały czas przyswajam wiedzę. W związku z tym mam różne nowe inspiracje, które przekuwam na własną twórczość. Jestem chyba mniej uparta, do pewnych rzeczy nie podchodzę już tak emocjonalnie jak kiedyś. Jedyne, co się zmieniło naprawdę diametralnie, to kolor moich włosów.

W tych jest ci bardzo ładnie...

- OK, OK, wracaj do wywiadu.

Może to moje wrażenie, ale mimo smutku "Samotności...", była tam radość, ekspresja, wręcz eksplozja, i nadzieja. Na "Kilku historiach..." jakbyś pogodziła się ze światem.

- Hmmm... muszę się nad tym zastanowić. Jak słuchałam "Samotności..." tuż po jej zrobieniu, miałam wrażenie, że jest megasmutną płytą, że nie ma tam żadnej eksplozji. Przy "Historiach..." po prostu wiedziałam więcej o życiu . Wszystko jest chyba kwestią interpretacji i gustów.

Jaki był najtrudniejszy moment podczas pracy nad tą płytą?

- Rozpoczęcie pracy nad pisaniem piosenek. W początkowym okresie ich powstawania miałam w głowie za dużo wiedzy na temat funkcjonowania show-biznesu. Byłam tuż po zakończeniu intensywnego promowania mojego debiutanckiego albumu i pewnie sukces tej płyty w określony sposób nastawił mnie do muzyki. Wydawało mi się, że trzeba mieć przebój w radiu, trzeba powtórzyć to wszystko, co działo się z pierwszą płytą, sprostać temu, co osiągnęłam. I to spowodowało, że nie mogłam tworzyć. Wszystko, co z takim nastawieniem zrobiłam, poszło do kosza. Na kilka miesięcy przestałam w ogóle pisać piosenki. Musiałam przypomnieć sobie jak kiedyś tworzyłam. I zacząć jeszcze raz.

Ile w tekstach twoich piosenek jest prawdy o tobie?

- To jest tylko i wyłącznie prawda o mnie.

Pytam też o wydarzenia, o których opowiadasz.

- A to akurat nie. I szczerze mówiąc, nawet nie umiem określić precyzyjnie, ile pod tym względem jest w nich prawdy o mnie. Chodzi mi o to, że nie liczyłam, ile piosenek opowiada moje historie, a ile jest zainspirowanych historiami innych ludzi, którzy byli na tyle ciekawi, że napisałam o nich piosenkę. Często bowiem tak robię, że piszę o kimś, kto wydaje mi się ciekawy. Ale oczywiście zawsze identyfikuję się z opisywanymi uczuciami. Ale skoro mnie coś poruszyło, to znaczy, że podobna historia przydarzyła się i w moim życiu.

Zadam teraz pytanie szowinistyczne, jeśli mogę...

- Proszę bardzo.

Przyznam, że twoje teksty wydają mi się czysto kobiece i mnie, jako mężczyźnie, są obce. Czy, pisząc teksty, myślisz o ich odbiorcy także w kategoriach płci? Kobiety słuchające twoich piosenek bez trudu mogą pomyśleć: "tak, to o mnie"?

- Okazuje się, że nasze kobiece przeżycia są bardzo podobne. Chociaż mamy różnych partnerów i drogi życiowe, to kobiety przeżywają emocje w podobny sposób. Pewnie faceci też, ale im w ogóle nie chce się o tym mówić. Na pewno to, że jestem kobietą powoduje, że mam kobiecy tok myślenia. Nie zastanawiam się jednak, czy tego tekstu będzie słuchać kobieta czy mężczyzna. Po prostu piszę to, co czuję, co chcę powiedzieć.

Wsłuchując się w to, o czym śpiewasz, z męskiego punktu widzenia można dojść do wniosku, że miłość dla kobiety jest strasznym problemem, że cierpi, jest nieszczęśliwa. Nawet jak jest dobrze, próbuje się dowiedzieć, co jest źle, że jest tak dobrze...

- Ha, ha, ha... Coś w tym jest. Ale to ma też swój urok...

Co kobiety robią dobrze, a co źle w miłości? Jakie, twoim zdaniem, popełniają błędy, że potem tak cierpią?

- Odpowiedź musiałaby być jakąś generalizacją kobiet. A myślę, że kobiety są tak różne, że nie da się powiedzieć, iż wszystkie robią coś źle albo wszystkie robią coś dobrze. W ogóle tyle jest rodzajów miłości, ile kobiet na tym świecie. Ale na pewno mamy jakieś wspólne cechy i sposoby zachowania, które powielamy. Kobiety na pewno są, ogólnie rzecz biorąc, bardzo tolerancyjne w miłości. Na wiele pozwalają, wiele wybaczają i wiele akceptują.

I to nie jest w ogóle dobre, bo mężczyźni - odwrotnie - są większymi egoistami. Co kobiety robią dobrze? Potrafią po jednym geście rozpoznać, co mężczyzna myśli i jaki stan przeżywa.

Nie musi więc być wcale źle?

- Nie musi. Może jeszcze zaśpiewam radośnie o miłości (uśmiech).

Czy wyraźne nawiązanie, także graficzne, na nowej płycie do muzyki rozrywkowej lat 60. i 70. ubiegłego wieku, oznacza, że lubisz muzykę z tamtych lat i się nią inspirujesz?

- Tak, słucham i się inspiruję. Stąd są te nawiązania, bo to jest mi bliskie i w sposób naturalny trafia do moich piosenek. Na razie jednak tak naprawdę wciąż odkrywam ten okres. Moim wokalnym guru jest natomiast Marvin Gaye.

Czy twoje studia, czyli psychologia kliniczna, wpływają też na to, o czym piszesz?

- Nie wpływają. To kompletnie inny świat. Psychologia bierze się z potrzeby zdobywania wiedzy na temat ludzi, a muzyka to są emocje.

Czyli podstawa to muzyka, a psychologia - hobby?

- Tak, to dokładnie takie relacje. Uważam, że praca psychologa klinicznego to musi być powołanie, a moim powołaniem jest muzyka. Nie mogłabym wziąć odpowiedzialności za leczenie ludzi, nie mogąc się w to zaangażować w stu procentach.

A czy dzięki psychologii wiesz na przykład, jak się regenerować psychicznie, jak odpoczywać?

- Nie wiem, czy tylko dzięki psychologii. Po prostu radzę sobie z tym. Mam czas dla siebie, dla swoich bliskich. Nie czuję się jakoś przeciążona obowiązkami.

A jak odpoczywasz?

- Chyba jak każdy, robię wtedy zwykłe rzeczy. Przebywam wśród bliskich, w swojej prywatności, którą sobie bardzo cenię.

Wśród opinii o tobie są i takie, że warto było zorganizować trzy edycje telewizyjnego "Idola", aby odkryć Anię Dąbrowską...

- Znam to zdanie i nie ukrywam, że jest dla mnie bardzo miłe. Nie czuję się jednak "dziewczyną Idola". Byłam w tym programie na tyle krótko, że nie zdołał na mnie jakoś szczególnie zadziałać.

Swoje płyty sygnujesz tylko imieniem. Chcesz się od czegoś odciąć?

- Nie jest to jakaś manifestacja i na pewno nie jest to czynnik, który może decydować o sukcesie lub nie. Zanim ukazała się jednak moja debiutancka płyta, mój głos można było usłyszeć w różnych innych projektach. Chciałam to oddzielić od moich solowych, osobistych płyt. Bo one są bardzo prywatne, jak imię. Dlatego Ania.

Wydajesz się osobą bardzo poukładaną, spokojną, świadomą tego, co robisz i czego chcesz. Czy masz już w głowie zaplanowaną następną płytę? Czy wiesz, w jaką stronę pójdziesz?

- Dziękuję za tę opinię, bo spokój rzeczywiście sobie bardzo cenię. I masz rację, kolejną płytę mam już w głowie poukładaną. Ale na pewno o tym nie będę mówić, bo jeszcze za wcześnie.

To nie mówmy już o niczym. Życzę dobrego Nowego Roku.

- I ja, korzystając z okazji, życzę tobie, redakcji i Czytelnikom "Dziennika Łódzkiego" jak najlepszego Nowego Roku, spełnienia marzeń i satysfakcji z tego, co się robi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto