Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Agrooferta, czyli zaścianek z techno

Magdalena Hodak
W Chrząstowie Wielkim: po "walce" przyszedł czas na posiłek
W Chrząstowie Wielkim: po "walce" przyszedł czas na posiłek
Chcesz się oderwać od miejskiego zgiełku? Lepiej nie grymaś. Ze świecą szukać gospodarstw, oferujących tzw. błogą ciszę. Cisza odeszła w przeszłość, wiejskie zagrody, które przyjmują gości, pękają dziś od rozrywek.

Chcesz się oderwać od miejskiego zgiełku? Lepiej nie grymaś. Ze świecą szukać gospodarstw, oferujących tzw. błogą ciszę. Cisza odeszła w przeszłość, wiejskie zagrody, które przyjmują gości, pękają dziś od rozrywek.

- Nie ma nic przyjemniejszego niż pół dnia spędzonego przy grillu w doborowym towarzystwie - uważa Henryk Chmal ze Smardzewic.

- A potem kąpiel w przydomowym basenie i spacery po angielskim trawniku. U mnie jest jak nad Jeziorem Bodeńskim...

Rolnicy odkryli znaną ekonomiczną zasadę, że popyt dyktuje podaż. Aby stanąć na wysokości zadania, muszą zmienić swój wiejski przybytek w rodzaj hotelu z restauracją. Do Wiktora Śpionka z Dłutówka pod Pabianicami goście przyjeżdżają głównie nocować, czasem nawet na dwa tygodnie. Nie kusi ich wcale tutejszy malowniczy pejzaż.

- Zagraniczni goście, przyjeżdżający na przykład do znajomych czy rodziny, traktują moje gospodarstwo jak hotel, bo w Łódzkiem brakuje miejsc noclegowych - tłumaczy Wiktor Śpionek. - Końmi czy stawem mało kto się zainteresuje. Ponieważ w okolicy nie ma restauracji, zamawiają u mnie także imprezy okolicznościowe. Obecnie czekam na jeszcze bardziej nietypowych gości: słowackich franciszkanów, którzy chcą zwiedzać Łódź.

Chełmoński do lamusa

W łódzkiej Izbie Rolniczej nie mają wątpliwości: ludzi nie pociąga już wieś znana z obrazów Chełmońskiego ani wypoczynek, jaki zafundowały sobie łódzkie studentki z peerelowskiego serialu "Daleko od szosy".

- Sielskie życie, zżywanie się z miejscową ludnością, przestało być atrakcyjne - mówi Jerzy Kuzański z Izby Rolniczej w Łodzi. - Żeby przyciągnąć gości, trzeba zaproponować jakąś rozrywkę. Na przykład jazdę konnym zaprzęgiem. Takie imprezy obrastają w komercję. Ale rolnicy mogą sobie w ten sposób dorobić...

W Skoczylasach (jeszcze Łódzkie, ale już Jura Krakowsko-Częstochowska) jest "tunel różany", ale pomyli się ten, kto w wyobraźni zobaczy pachnącą altanę.

- Udekorowałam poddasze w róże z kokardami, na podłodze poukładałam gałązki drzew i miseczki z pływającymi świeczkami - chwali się gospodyni Barbara Depta. - Chociaż ze wsią ta aranżacja nie ma nic wspólnego, ludziom z miasta to się właśnie podoba.

A dlaczego nie zrobić atrakcji ze starego traktora? - Ostatnio woziłem nim dzieci policjantów, które przyjechały do nas z okazji święta policji - cieszy się Ryszard Tuz z gospodarstwa agroturystycznego w Chruścinie pod Wieruszowem.

Hanna Sudoł z Dąbrówki Kościelnej koło Gniezna też podjęła wyzwanie współczesności.

- Moi goście zjeżdżają z drzew na linach, jeżdżą samochodem terenowym - informuje pani Hanna. - Dużym zainteresowaniem cieszą się też imprezy integracyjne, których uczestnicy, przebrani w mundury wojskowe, bawią się w wojnę.

We wsi Niemiec stoi

Także po polach pod Parzęczewem biegają dziś "żołnierze" w niemieckich czy angielskich uniformach. Wakacje w wojskowym stylu oferują Anna i Sławomir Radzikowscy z Chrząstowa Wielkiego. Małżonkowie organizują letnie i zimowe ćwiczenia, ubierają wczasowiczów w mundury, wręczają im repliki automatów, uczą strzelania z karabinku pneumatycznego i wykrywania metali - potrafią nawet znaleźć fragmenty pocisków z II wojny światowej.

- Niedaleko, na terenie naszego gospodarstwa w Orzeszkowie, szumi zboże, ale taki widok nie cieszy się powodzeniem. Nikt już nie chce podziwiać stada kóz, więc ich nie trzymamy. Na stronie internetowej podkreślamy nawet, że nie trzymamy zwierząt gospodarskich, żeby turyści nie myśleli, że śmierdzi - tłumaczy Sławomir Radzikowski. - Wiejskie jadło także nie jest już atrakcją, bo można się nim raczyć w łódzkiej restauracji. My serwujemy żołnierskie racje żywnościowe, podawane na misjach wojskowych. Taka dzienna porcja ma 4 tysiące kalorii.

W Bronisławowie pod Głownem jest boisko do koszykówki wyłożone czerwoną kostką brukową. Na łące rozpościerają się korty tenisowe. A mali agroturyści nie siedzą pod strzechą, ale w... wigwamach.

Jeszcze do ubiegłego roku w maleńkich (nie ma tam nawet sklepu) Skarbienicach pod Żninem można było odetchnąć pełną agroturystyczną piersią, ale gospodarz (rolnik z dziada pradziada) w okamgnieniu przeistoczył się w organizatora imprez.

- Zaprzestałem hodowli świń. W chlewie urządziłem cztery pokoje dla turystów i świetlicę - tłumaczy Stanisław Siadak. - Nad brzegiem jeziora zamontowałem nagłośnienie i urządzam imprezy plenerowe.

Plac przed byłą chlewnią wypełniają szczelnie samochody. Są płotki z hipermarketu i posadzone niedawno iglaki.

- To niby psucie krajobrazu, ale kierunek biznesu wyznaczają przecież masowe gusta - zauważa łodzianka Alicja Nyczaj, która do niedawna tam bywała. - Skoro ludzie lubią kłębić się na brzegu i przekrzykiwać w wodzie, ich sprawa.

Zaścianek z techno

W zaścianku "Babie Lato" w Ziemiarach pod Bolimowem (powiat skierniewicki) goście latają balonem.

- Mąż jest scenografem, więc ma wiele superpomysłów. Planujemy wybudowanie domków w formie grzybków. Okna i drzwi będą okrągłe, dach słomiany, komin w kształcie żołędzia - mówi Anna Taboryska-Kujawa.

W wiejskiej ofercie jest m.in.: muzyka techno, zabawa w Dziki Zachód, ochłoda w "lodowym pałacu", wioska hobbitów z "Władcy Pierścieni", wróżka i astrolog. Można też zdobyć sprawność Królewny Śnieżki (nakrywanie stołu dla siedmiu krasnoludków) albo Muminka (zbieranie bierek).

Już nie ma dzikich baz?

Może chociaż w Bieszczadach jest tak jak dawniej?

- Jeszcze nim doszliśmy do pokoju, mieliśmy śpiewniki w ręku i zaproszenie na wieczorną integrację - Bożena Łubień z Piotrkowa Trybunalskiego wspomina pobyt pod Ustrzykami Dolnymi. - Potem w programie było łowienie pstrągów. Jak wyznała nasza gospodyni, takie "sposoby na gości" można podłapać na kursach dla gospodyń, organizowanych przez ośrodki doradztwa rolniczego...

W gospodarstwie agroturystycznym w Łęgu Ręczyńskim pod Piotrkowem tłumaczą, że koneserzy prawdziwie wiejskiego życia i dzwoniącej w uszach ciszy to wymierający gatunek.

- Takie specjalne zamówienia na życie bez prądu, spanie na siennikach, no i żeby koniecznie harcowały myszy, owszem, były, ale rzadko - wspomina Dorota Kalicka, lekarka, wspólnie z mężem udostępniająca odnowioną już leśniczówkę w Łęgu Ręczyńskim.

Jeśli więc szukamy prawdziwej wsi, to może omijać agroturystykę? A może prawdziwej wsi już nie ma?

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto