Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aborcja wyszła na ulicę

Joanna Leszczyńska
Każdy ma wybór za wyjątkiem ofiar"- krzyczy wielki napis na wystawie antyaborcyjnej "Wybierz życie", zainstalowanej przy Piotrkowskiej w Łodzi. Ale setki ludzi, przechodzących codziennie tym deptakiem, nie mają wyboru.

Każdy ma wybór za wyjątkiem ofiar"- krzyczy wielki napis na wystawie antyaborcyjnej "Wybierz życie", zainstalowanej przy Piotrkowskiej w Łodzi. Ale setki ludzi, przechodzących codziennie tym deptakiem, nie mają wyboru. Nie można nie zauważyć ogromnych plansz ze zdjęciami poszarpanych podczas aborcji płodów.

Na fotografiach można zobaczyć zmasakrowany, cały w jaskrawoczerwonej krwi płód w ósmym tygodniu życia, w dziesiątym, a nawet w dwudziestym szóstym tygodniu... To ostatnie zdjęcie jest szczególnie przerażające. Usta dziecka rozchylone są w krzyku. Zapędzeni zwykle ludzie przystają i patrzą.

- Boże święty, tu ołówkiem zaznaczona jest nóżka, a tu obok płodu leżą chirurgiczne nożyczki - Ewa, kobieta w średnim wieku, łapie się za głowę. Wyobrażam sobie, jak wstrząśnięta będzie kobieta, która poroniła albo musiała usunąć ciążę. Specjalnie przyjechała tu ze znajomą, żeby zobaczyć tę głośną wystawę. Czy ona wstrząśnie sumieniem kobiet? - Może przez moment. Ale jak któraś ma coś zrobić, i tak zrobi - mówi pani Ewa.

Grażyna Sterla: - Nigdy sobie nie zdawałam sprawy, że to tak wygląda. Trudno mi myśli pozbierać...

Piotra Janiaka, studenta Wyższej Szkoły Hotelarstwa i Turystyki, najbardziej razi to, że wystawę urządzono w jednym z najpopularniejszych miejsc w Łodzi: - Bardzo dużo ludzi tu przychodzi i nie każdy może sobie życzyć oglądać takie rzeczy.

- To tak, jakby ktoś wystawił pisma pornograficzne na przodzie kiosku i każdy musi je oglądać - mówi dr Paweł Łuków z Katedry Etyki Uniwersytetu Warszawskiego. - Nie należy przestrzeni publicznej wykorzystywać w sposób, który naraża czyjeś uczucia. Można być przeciwnym aborcji, ale granicą w wyrażaniu protestu jest to, co nie rani innych ludzi. Myślę o tych, których się naraża na oglądanie tych zdjęć i na bolesne skojarzenia.

Tłok przy aborcji

Ludzie grupkami podchodzą od planszy do planszy. Robi się nawet trochę tłoczno. Uwagę Anny przykuwa zakrwawione dziecko po wybuchu z okładki amerykańskiego "Newsweeka" z podpisem "Wielka sensacja", obok zdjęcie dziecka po aborcji w dwudziestym drugim tygodniu życia. Pod spodem podpis: "Wielka kasa". Krok dalej i jeszcze większy szok. Wzrok pada na wielki napis "Ludobójstwo". Na zdjęciu są ciała zamordowanych Ormian. Przekaz jest lakoniczny: 1,5 miliona ofiar w latach 1915-1923. Mord Ormian sąsiaduje z mordem nienarodzonych: "Co roku na całym świecie 53 mln ofiar". Takich zestawień jest więcej: dziecko w Afryce przysypane gruzami i aborcja w "cywilizowanej" Europie, czystki etniczne w byłej Jugosławii i aborcja...

Dr Łuków widział te zdjęcia w Internecie: - W ogromnym powiększeniu zostały pokazane dzieci, które zginęły podczas wojny. Wykorzystując cudze nieszczęście, potraktowano je jak obiekty.

Aleksandra Mioduszewska, rzecznik prasowy Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi, który wydał zgodę na tę wystawę: - Prywatnie powiem, że ta wystawa nie podoba mi się, bo nie w taki sposób powinno się dyskutować o aborcji.

Tak naprawdę magistracka instytucja wydała zgodę na zajęcie drogi. Ponieważ nie jest to billboard ani inny komunikat reklamowy, autorzy, zgodnie z przepisami, nie musieli pokazywać projektu plastykowi miasta, by ocenił, czy rzecz dobrze komponuje się z otaczającą architekturą. I nie o treść tu chodzi, ale o samą lokalizację.

Jacek Gaweł, miejski plastyk, widział wystawę, ale nie chce jej komentować.

Za jej pomysłodawcę uchodzi Łukasz Wróbel, mieszkaniec Izabelina, student nauk politycznych Collegium Civitas w Warszawie. To on załatwiał formalności w Zarządzie Dróg. Ale kto jest autorem zdjęć i jaka organizacja za tym stoi, nie wiadomo, bo Wróbel, szeregowy członek Młodych Konserwatystów, odmawia rozmowy.

- Nasze stowarzyszenie, chociaż jest przeciwne aborcji, nie ma z tą wystawą nic wspólnego - zapewnia Paweł Kiński, przewodniczący Młodych Konserwatystów w regionie łódzkim. - Ona jest drastyczna, tak jak drastyczna jest aborcja, ale w takiej formie nie powinna znaleźć się na widoku publicznym.

W sprawie wystawy 35-letni łodzianin złożył doniesienie do śródmiejskiej policji, a radna SLD Iwona Bartosik do prokuratury. Mężczyzna uważa, że wystawa ma destrukcyjny wpływ na ludzi, a radna, że antagonizuje społeczeństwo i powoduje cierpienie kobiet, które poddały się aborcji.

Uderzenie w twarz

Mirosław Orzechowski, wiceprezydent Łodzi, związany z Ligą Polskich Rodzin, nie widział przed zainstalowaniem ekspozycji ani jednego zdjęcia. Tak jak inni łodzianie, zobaczył wystawę w poniedziałek rano.

- Zestawienia wojen i aborcji nie budzą mojego protestu. Na świecie dochodzi do tragedii, na które pozwalają politycy, a media to pokazują. Są też masowe zbrodnie, których dokonuje się w ukryciu, czyli aborcja. To niesłychanie tragiczne, kiedy matka decyduje się na zabicie dziecka, które rozwija się w jej organizmie.

Inaczej na to porównanie aborcji do wojny patrzy etyk.

- To chwyt o charakterze propagandowym, bardzo powierzchowna analogia między mordowaniem a przerwaniem ciąży - uważa dr Łuków. - Jeżeli uważamy, że przerwanie ciąży jest zabójstwem, to będzie to do nas przemawiało, ale jeśli adresujemy tę wystawę do tych, których chcemy przekonać do swoich racji, to trzeba zastosować analogię, która nieprzekonanych nie oburza. A ta oburza. Do zmiany poglądów może skłonić dyskusja z rzeczowymi argumentami. Nie lubimy być manipulowani, kiedy ktoś nas siłą atakuje.

Zdaniem etyka, jeżeli wiceprezydent nie widzi w tym problemu, to znaczy, że uważa, iż jego zadaniem jest edukowanie społeczeństwa. I to niezależnie od tego, jakimi środkami.

Anna Szolc-Kowalska, dyrektor Archidiecezjalnego Ośrodka Adopcyjnego w Łodzi, jest przeciwniczką aborcji. Pomaga znaleźć rodziny adopcyjne dla zdesperowanych kobiet, które nie mogą lub nie chcą zająć się swoim dzieckiem.

- Wstrząsające - to pierwsze słowo, jakie mi się ciśnie na usta po obejrzeniu wystawy - mówi dyrektor Kowalska. - Myślę, że powinna być pokazywana tylko dorosłym, bo jest zbyt drastyczna. Działa brutalnie, jak uderzenie w twarz. To przykre, że staliśmy się już tak bezradni, że nie potrafimy o tym mówić inaczej, jak stosując tak drastyczne środki.

Dyrektorka ośrodka adopcyjnego jest zwolenniczką działania pozytywnego. Uważa, że lepiej walczyć z aborcją, pokazując wartość macierzyńskiej miłości i jak można pomóc kobiecie.

Kariera i dziecko

Nie wszystko w tej ekspozycji jest dla ludzi zrozumiałe. Na przykład odpowiedź na pytanie, co można zrobić z niechcianym dzieckiem: "Otoczyć opieką. Oddać do adopcji. Wyrzucić do kosza". Starsza kobieta czyta to i kręci głową: - Coś takiego podpowiadać ludziom!

Ironiczny podpis pod zdjęcie "Nie pozwól, aby dzieci zniszczyły ci karierę" oburza z kolei inną łodziankę: - Jak można tak myśleć!

Co do prawdy pokazanej na tych zdjęciach ma wątpliwości prof. Kazimierz Szewczyk, etyk z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. - Ośmiotygodniowy płód nie wygląda tak jak na tym zdjęciu.

Wielu lekarzy nie chciało komentować tej wystawy, twierdząc, że jej nie widzieli. Nie widział jej dokładnie też łódzki ginekolog, dr Janusz Lasota. - Nie przyglądałem się tym zdjęciom, bo ja wiem, jak to wygląda - mówi lekarz, przeciwnik aborcji - Naprawdę strasznie.

Mocny przekaz to dobry przekaz

Wystawa ma też zwolenników. Na Oldze Chorowskiej, która kończy studia na marketingu i zarządzaniu na Uniwersytecie Łódzkim, robi ona wrażenie. Uważa, że przemówi ona do uczuć i do sumienia.

Piotr Damuć, student Wyższej Szkoły Hotelarstwa i Turystyki w Łodzi, jest przekonany, że tylko w taki brutalny sposób treść, że aborcja jest złem, dotrze do ludzi. Mówi, że gdyby na takiej wystawie pokazać samą statystykę, niewielu ludzi przystanęłoby.

Ten zachwyt nie dziwi dr. Łukowa: - Przemawiają do nas rzeczy namacalne i wyraźne, właśnie takie mocne przekazy. Ale ta sprawa nie jest tak prosta, by zaprezentować poszarpane cząstki ludzkiego zarodka i na tym zakończyć dyskusję. W takich dyskusjach trzeba być też wrażliwym na los kobiet i niechcianych dzieci.

Etyk przyznaje, że sam nie ma wyrobionego poglądu na aborcję. Ma kłopoty z racjonalnym poradzeniem sobie z tym problemem. I dowodzi, że publiczna edukacja powinna polegać na ukazaniu jego potwornej złożoności i tragizmu sytuacji kobiet, które zaszły w nieplanowaną ciążę. Każda postawa, która pokazuje tylko jedną stronę, jest, jego zdaniem, nie fair.

W całej sprawie dr Łuków widzi zjawisko, które, jak uważa, powszechnie występuje w życiu publicznym: brak wyczucia tego, co jest stosowne i niestosowne. - Rzecz jest nie w przepisach, ale w wypracowaniu kultury publicznego dyskursu. Tymczasem obecnie nie ma rzeczy, której by nie wypadało powiedzieć i pokazać publicznie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto