Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

A po co Łodzi Stary Rynek?

Magda Szrejner
Nie ma miasta, w którym rynku nie ma. Są też miasta, w których udają, że on nie istnieje. Łódź należy do tej kategorii. Bez rynku miejskiego czy głównego placu trudno wyobrazić sobie Kraków, Poznań, Wrocław czy choćby ...

Nie ma miasta, w którym rynku nie ma. Są też miasta, w których udają, że on nie istnieje. Łódź należy do tej kategorii. Bez rynku miejskiego czy głównego placu trudno wyobrazić sobie Kraków, Poznań, Wrocław czy choćby Kazimierz. W Łodzi Rynek Starego Miasta jest historycznie najstarszym placem i pierwszym targowiskiem. Od lat niszczeje, bo władze miasta mają inne priorytety.

Raz, dwa, trzy Marchlewski patrzy
"Urban stories", czyli miejskie legendy przekazywane z ust do ust, mówią, że nad Rynkiem Starego Miasta wisi fatum. Niektórzy twierdzą, że to klątwa skazańców, których zakuwano tu w dyby, by mogli ich oglądać mieszkańcy. Inni, że to unoszący się nad tym miejscem duch towarzysza Marchlewskiego, stojącego tu na pomniku przez kilkadziesiąt lat.

W żadną z nich nie wierzy Marian Panek, przewodniczący Stowarzyszenia Przyjaciół Starego Miasta w Łodzi. Ma inne powody, by wątpić, że to miejsce wkrótce ożyje.

- Od lat próbujemy zainteresować władze miasta problemem Starego Rynku - mówi prezes Panek. - Mamy gotowe plany rewitalizacji tego miejsca. Jakiś czas temu robiliśmy wycenę, ile będzie kosztował remont. Wyszła suma, która wcale nie jest niemożliwa do wygospodarowania z miejskiego budżetu, tym bardziej że miasto mogłoby się starać o dofinansowanie z funduszy unijnych. Co z tego? Wszędzie, gdzie pokazujemy nasz projekt, poklepują nas po plecach, mówią, że Rynkiem trzeba się zająć i oczywiście się nie zajmują.

Prezes pokazuje pismo z wydziału kultury z 2004 roku. Czytamy, że jest to miejsce, któremu należy przywrócić funkcję głównego placu miejskiego. Włodarze zapewniają o akceptacji dla planów przedstawionych przez stowarzyszenie. I to by było na tyle.

Kiedy Izrael taplał się w Łódce
Jak teraz wygląda Rynek Starego Miasta? Nędznie i przygnębiająco. Złośliwi mówią, że to najbardziej opustoszała starówka w tej części globu, a przecież mogłaby tętnić życiem. Najstarszy plac Łodzi na samym początku istnienia, czyli w XV wieku miał kształt rombu. Opisy z XVIII wieku mówią, że stało przy nim 21 drewnianych chałup. To tu ze względu na częste jarmarki zaczęli się osiedlać Żydzi. Kiedy wybudowano nowy rynek - dzisiejszy plac Wolności, w Łodzi zaczął obowiązywać carski ukaz, zgodnie z którym Żydzi nie mogli się przenosić poza starą część miasta. W tym getcie wychował się mały Izrael Poznański. Jego ojciec Kalman Poznański z całą rodziną osiedlił się na Starym Rynku w latach 30. XIX wieku. Przyszły król przemysłowej Łodzi, zanim wybudował przecznicę dalej swoje imperium, taplał się z innymi żydowskimi malcami w płynącej tuż obok rzece Łódce i biegał między rozstawionymi na placu kramami. Wkrótce przestał obowiązywać zakaz osiedlania się na nowym mieście i co bogatsze rodziny przenosiły się w rejony dzisiejszej ulicy Pomorskiej i Zachodniej. Starówka pozostała enklawą najbiedniejszych Żydów, głównie ortodoksów. Rynek Starego Miasta zaczął wtedy zmieniać wygląd. Drewniane domy powoli zaczęto zastępować murowanymi, w podcieniach mieściły się jatki. Rynek był zabudowany kamienicami z czterech stron, także od południa, gdzie dziś plac jest otwarty na staw, a nieco wyżej, przy ul. Wolborskiej, na rynek spoglądała synagoga. Budynki zburzono w 1940 roku i w tym miejscu wytyczono granice łódzkiego getta.

Panie prezydencie, oto piwnica
Rynek odbudowano dopiero po wojnie, w stylu socrealistycznym, chociaż architekt pokusił się o nawiązanie do przedwojennych budynków. Kamieniczki zyskały półkoliste podcienia i mansardowe dachy.

- Jak je postawiono, tak stoją do tej pory. Te kamienice nie wiedzą co to znaczy remont, bo nigdy żadnego nie oglądały - mówi Anna Jaros, która na Starym Rynku mieszka od urodzenia, czyli od 1953 roku. - Rynek od czasów mojego dzieciństwa nie zmienił się ani trochę. Nie było tu ani jednej ekipy remontowej. Jeszcze nikt nigdy nie zainteresował się stanem dachów i piwnic, z których wybija woda. I tak prawie od 60 lat.

A piwnice, to zmora mieszkańców. Wystarczy pół godziny deszczu, a woda stoi po kostki, z toalet zaś wybija śmierdzący gejzer. Wiadomo, że system podziemnych kanałów trzeba naprawić i zmodernizować, ale na razie w łódzkich wodociągach o tym sza. Jest za to inny pomysł - aby zbudować tam fontannę z kilkunastoma dyszami ukrytymi w chodniku. Pomysł w ramach programu "Fontanny dla Łodzi" zaproponował szef łódzkich wodociągów Marek Pyka.

- To świetnie, że są plany, by tu inwestować, ale fontanna to raczej jeden z tych mniej szczęśliwych pomysłów - mówią mieszkańcy Starego Miasta. - My tu cierpimy na ciągły nadmiar wody, nie możemy sobie poradzić z wilgocią i grzybem.

Piwnice to pierwsze miejsce, do którego członkowie stowarzyszenia zaprowadzili prezydenta Włodzimierza Tomaszewskiego, kiedy ten odwiedził Stary Rynek w minioną niedzielę podczas festynu z okazji nadania Łodzi praw miejskich.

- Prezydent przyznaje, że remont jest konieczny, podoba mu się nasz plan rewitalizacji i widzi potrzebę ożywienia tego miejsca, tak by stało się ono głównym placem miasta - mówi prezes Panek. - Byleby to były prawdziwe słowa, a nie kolejne poklepanie po plecach....

Starówka okiem plastyka
Planem rewitalizacji Starego Rynku zajął się Józef Roszak, artysta plastyk i architekt, który przez wiele lat był plastykiem miasta. Jak wygląda łódzka starówka według jego pomysłu?

- Pomyślałem sobie, że musi to być miejsce barwne i żywe, ale przypominające także o historii miasta, o jego korzeniach i o ludziach, którzy je tworzyli - mówi architekt. - Budynki wokół placu to typowe miejskie kamieniczki, które można ożywić kolorem i skrafito - specjalną techniką malowania na tynku. Niech to będzie miejsce, na które bez wstydu będzie można przyprowadzić turystów i pokazać im galerię miasta czterech kultur w miejscu, w którym się narodziło.

Samo odmalowanie kamienic niczego jednak nie zmieni - uważają urbaniści. To miejsce musi zacząć żyć. W podcieniach Rynku można znaleźć kolorowy punkt ksero, przynajmniej dwa sklepy z tanimi zabawkami dla dzieci, biuro podróży, przychodnię. Jest tylko jeden kawiarniany ogródek.

W planach Roszaka kawiarniane stoliki mogłyby stanąć wokół rynku, na niewykorzystanych podestach, na których teraz jedynie rośnie trawa. Małe ogródki różniłyby się estetyką od piwnych drewnianych bud przy Piotrkowskiej. Jeśli jeszcze zamiast sklepów, które z powodzeniem mogłyby się mieścić na którejś z okolicznych ulic, w podcienia wprowadziłyby się galerie, kawiarenki i pracownie artystyczne, jeśli w sobotę rynek zamieniałby się na przykład w targ staroci, jeśli to tu mogłyby się odbywać koncerty, warsztaty pod gołym niebem, imprezy miejskie, ale też ważne dla miasta uroczystości - to Stary Rynek z pewnością by ożył.

- Każde miasto potrzebuje głównego placu, by mieszkańcy mogli się spotykać, by było gdzie organizować miejskie imprezy - uważa Jerzy Świetlik, miłośnik łódzkiej starówki. - Jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe, że władze Łodzi, mając do dyspozycji ważne historycznie miejsce, pozwalają, by funkcje najważniejszego placu miasta przenosiły się do Manufaktury, czyli w przestrzeń należącą do prywatnego właściciela.

Unia może by i dała...
Dlaczego miasto nie interesuje się rewitalizacją łódzkiej starówki? Michał Domińczak, miejski konserwator zabytków, mówi, że Rynek Starego Miasta nie znajduje się na liście priorytetów architektonicznych. - Zabudowa wokół placu jest powojenna, my musimy w pierwszej kolejności zająć się zabytkami. Wszystkiego na raz zrobić się nie da - mówi Domińczak.

Priorytetami są Księży Młyn, rewitalizacja Śródmieścia i elektrociepłowni EC1. Nawet plac Wolności doczekał się od władz miasta konkursu na przebudowę. Starówka wciąż czeka...

- To zaniedbanie ze strony władz miasta naprawdę boli, szczególnie kogoś, kto tak jak ja urodził się i wychował na Bałutach - mówi Bogusław Wielądek, właściciel jedynego ogródka piwnego na rynku. - Przed samym festynem, z okazji nadania Łodzi praw miejskich, przyszedł ktoś przysłany przez delegaturę i zamalował napisy na murach. To wszystko, co się tu dzieje. Stare Miasto niszczeje.

Czy rzeczywiście na Stary Rynek nie można znaleźć pieniędzy? Socrealistyczne budynki wokół placu nie są zabytkami, ale przez architektów z Politechniki Łódzkiej zostały wpisane na listę obiektów, które trzeba chronić.

Środki na rewitalizację tego terenu można by znaleźć w funduszach unijnych. Trzeba jednak udowodnić, że inwestycja ożywi to miejsce w sensie kulturowym, że może się ono stać ważne dla mieszkańców i dla turystów, że ma walory historyczne i społeczne. - Na rewitalizację obszarów miejskich w województwie łódzkim przeznaczonych jest 82 miliony euro - mówi Zbigniew Bursa, dyrektor Departamentu ds. Regionalnego Programu Operacyjnego Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi. - Duża część tych środków będzie przeznaczona na programy priorytetowe, takie jak rewitalizacja łódzkiego Śródmieścia czy budowa centrum kultury w EC1.

Wnioski jednak cały czas mogą napływać i Stare Miasto mogło by ożyć za unijne pieniądze. Warunek jest jeden: wniosek musi złożyć właściciel - czyli Urząd Miasta. Czy prezydent Tomaszewski dotrzyma słowa danego na Starym Rynku w zeszłą niedzielę? Stare Miasto czeka...

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto