Pani Marianna wygląda na co najwyżej 80 lat. Jak mówi jej synowa Krystyna, wciąż jest bardzo samodzielna. Sama jubilatka zapytana o to, co trzeba robić, aby dożyć setnych urodzin mówi: "normalnie żyć". - Niczego sobie w życiu nie odmawiałam. Nie jadłam jedynie bardzo tłustych rzeczy, lecz poza tym jadłam wszystko. Nigdy nie paliłam, ale kieliszek alkoholu w gościnie wypiłam - mówi.
W środę 20 stycznia o godzinie 12 jubilatkę odwiedził z kwiatami sekretarz miasta Jan Witkowski. Dostojna jubilatka otrzymała również pamiątkowy dyplom.
Łodzianka od 64 lat
Marianna Dakiniewicz urodziła się w 1910 roku. Jak podkreślają wnukowie (31-letni Marcin i 40-letni Krzysztof), w tym samym roku, w którym powstała łódzka drużyna piłkarska Widzew, której kibicują. Pani Marianna nie jest rodowitą łodzianką. Urodziła się bowiem w Wichrowicach na Kujawach, następnie przez 13 lat mieszkała w Wilnie i w 1946 roku wróciła z rodziną do Polski, gdzie osiadła na stałe w Łodzi. Tu, przez około 20 lat pracowała w szwalni mieszczącej się wówczas przy ulicy Sterlinga. W 2005 roku zmarł jej mąż. Na brak opieki nie może narzekać. Często przebywa u syna, a latem jeździ do wnuka do Grotnik. Ponadto ma jeszcze dwie prawnuczki w wieku 14 i 18 lat.
Jak mówi, długowieczności nie odziedziczyła w genach. Ojciec zmarł w wieku 89 lat, a mama w wieku 50. - Do tej pory nikomu z mojej rodziny nie udało się dożyć stu lat - mówi.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?