MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Zabawa w elitę

Magdalena Hodak
Aktywiści Polskiego Ruchu Monarchistycznego na stopniach łódzkiego kościoła pw. Matki Boskiej Zwycięskiej
Aktywiści Polskiego Ruchu Monarchistycznego na stopniach łódzkiego kościoła pw. Matki Boskiej Zwycięskiej
Ubrana w królewską suknię tleniona blondyna przechadza się z fasonem przed łódzką katedrą. To Zsuzsanna Vertes, wielki prior Węgier, przybyła na pasowanie rycerzy Międzynarodowego Zakonu Świętego Jerzego.

Ubrana w królewską suknię tleniona blondyna przechadza się z fasonem przed łódzką katedrą. To Zsuzsanna Vertes, wielki prior Węgier, przybyła na pasowanie rycerzy Międzynarodowego Zakonu Świętego Jerzego. Upierścienionymi palcami ściska taniego papierosa. Dwa przystanki dalej, po szerokich, reprezentacyjnych stopniach kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej, dumnie kroczy "Jego Królewska Wysokość Leszek Antoni Wielki Książe Wierzchowski herbu Pobóg, z Łaski Boga i Woli Narodu Regent Polski". "Książe" jest literatem i byłym działaczem śląskich struktur Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Paradoksalnie - im dalej w głoszącą hasła równości demokrację, tym większy pęd do zostania arystokratą. Tak jakby arystokratą można było zostać...

Szlachecka kropka nad i
Anna Ohde, emerytowana polonista z Łodzi, upiera się jednak, że jest księżną najprawdziwszą z prawdziwych. Tytuł przyznał jej Leszek Wierzchowski na podstawie statutu Polskiego Ruchu Monarchistycznego, zarejestrowanego w Sądzie Okręgowym w Łodzi. O "księżnę", mieszkającą w bloku na osiedlu Marysińska, ocierają się Jaga i Maks, dwa mieszańce. Pani Ania drapie je za uszami. Reagują zdrowo: nie chcą tytułów, wystarczy im zwykła pieszczota.

- Błękitna krew nie jest najważniejsza. Jaga i Maks to moi najlepsi przyjaciele. Ale wszystkie tytuły są u nas nadawane legalnie - uśmiecha się zwycięsko Anna Ohde.

Leszek Wierzchowski dodaje: - Kontynuujemy to, co praktykował dawny Sejm polski oraz królowie. Ludzie potrzebują dziś dowartościowania, podkreślenia zasług. Nie chcą ginąć w szarym tłumie.

Coś w tym być musi, skoro warszawianin, który w ogłoszeniu prasowym zadeklarował sprzedaż tytułu szlacheckiego, wyznał, że liczy na zainteresowanie nie tylko ze strony kolekcjonerów, ale i tych, którym dobrze się wiedzie i pragną podkreślić swój prestiż: postawić taką szlachecką kropkę nad i.

Rubaszne rymy
Polski Ruch Monarchistyczny definiuje się jako duchowy spadkobierca konstytucji 3 Maja. Potwierdza szlachectwo, przyznaje tytuły szlacheckie, hrabiowskie, margrabiów oraz baronów. Tytuły arystokratyczne uzyskali od Wierzchowskiego już m.in. Lech Wałęsa, prałat Henryk Jankowski, Adam Michnik, Jerzy Urban i Zbigniew Religa. Sam Wierzchowski, oprócz wyszukiwania kandydatów do starych tytułów, pisze fraszki. Napisał ich już ponad 10 tysięcy. Czy łączy je coś z ciągotami do odtworzenia podniosłej przeszłości? Niewiele. Może tylko to, że - jak głosi autor na swojej stronie internetowej - "mają przygnębienie, szarość i dekadentyzm". I nawet we fraszce "Nietypowy mężczyzna", sugerującej arystokratę, walor zaskoczenia tkwi w czym innym, niż tytuł: "Już chciała mu się oddać z ochotą, lecz się, niestety, okazał ciotą".

Rymotwórcze zacięcie o rubasznym zabarwieniu przejawia też dolnośląskie Bractwo Rycerskie Zamku Czocha: "Nie puszczamy bąków, nie puszczamy pawi, niech każdy zobaczy jak się szlachta bawi" - napisali w Internecie.

Jak widać, pojęcie szlachectwa bardzo się zawęziło...

To tylko maskarada
Tydzień temu pani Anna miała prawdziwe urwanie głowy. Szykowała zjazd z okazji 10-lecia "księstwa łódzkiego". Nie kryła entuzjazmu. - Coraz więcej osób chce mieć nasze tytuły. Docenia historię, pielęgnuje tradycję. Jak państwo Mościccy ze Zgierza - jeśli uda się utworzyć starostwo, mają szansę otrzymać tytuł. Naprawdę warto - przekonuje "księżna".

Co na to wszystko prawdziwa arystokracja? Marcin Michał Wiszowaty herbu Roch, prezes Związku Szlachty Polskiej, twierdzi, że popisy ruchu monarchistycznego to godna politowania maskarada.

- Nasi członkowie muszą udowodnić prawdziwe szlachectwo. Innych nie przyjmujemy - podkreśla.

Chociaż stan szlachecki stracił swój status prawny w konstytucji marcowej z 1921 roku, Wiszowaty widzi potrzebę zrzeszania się szlacheckich potomków. - Młodych ludzi pochłania genealogia. Pięcie się w górę, chęć stanięcia wyżej w hierarchii społecznej zawsze jest pociągające i naturalne - zauważa pan Marcin.

Artur Zawisza, poseł PiS, członek honorowy klubu monarchistyczno-zachowawczego, jest bardziej liberalny: - To właśnie my jesteśmy prawdziwymi monarchistami. Nam chodzi o poglądy, nie wymagamy szlacheckiego pochodzenia.

Cóż, każda sroczka swój ogonek chwali...

Świadomość korzeni
Znamienne, że najmniej szumu wokół swojego szlachectwa robi Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, potomek magnackiego rodu. Nie przyszło mu do głowy zapisanie się do jakiegoś klubu arystokratycznego, bo w pełni wystarczy mu świadomość, z jakich korzeni czerpie soki.

- Służę ojczyźnie swoją pracą i zajmowaniem się rodziną. Mam ośmioro dzieci. Czasami brakuje mi doby. Ale jeżeli ktoś tęskni za dawnymi wartościami i chce je na swój sposób wskrzeszać, to nie widzę w tym nic złego - przekonuje.

Niektórym w zupełności wystarczy noszenie królewskiego nazwiska. Były prezydent Łodzi Krzysztof Jagiełło z SLD nigdy nie zagłębiał się w badania genealogiczne, ale wierzy, że w jego żyłach płynie krew Wielkiego Księcia Litewskiego i króla Polski.

- Jest to prawdopodobne, bo prawa miejskie Łodzi nadał właśnie Władysław Jagiełło - rozmarza się Jagiełło.

* * * * *

Ucieczka od prozy życia
Zdaniem prof. Jana Szymczaka z Instytutu Historii UŁ, wielu do rycerskich szeregów pociąga magia i tajemniczość średniowiecza. - Skoro można mieć chociaż namiastkę tego, co było, to czemu nie spróbować? - pyta retorycznie.

Ale nie tylko o przeszłość tu chodzi. Nowy zakonny kawaler św. Jerzego Michał Seweryński, w cywilu minister nauki i szkolnictwa wyższego, z lamusa cnót rycerskich wyciąga męstwo. - Wielu zapomniało, że niekoniecznie chodzi w nim o heroiczne wyczyny na polu bitwy, ale na przykład o dzisiejsze męstwo w walce z chorobą czy ludzką zawiścią.

Wiceprezydent Łodzi Hanna Zdanowska, która należy do Zakonu św. Jerzego i do elitarnego klubu rotariańskiego, ujmuje kwestię przynależności najprościej - jako rodzaj koła towarzyskiego. - Z przyjemnością chodzę na te spotkania, bo chcę się oderwać od prozy życia - mówi.

Prof. Jacek Wódz, socjolog z Polskiej Akademii Nauk, za nic nie zaciągnąłby się do rycerstwa. - Jeśli któryś z członków takiego czy innego zakonu traktuje naprawdę poważnie taką zabawę, to znaczy, że wyłączyło mu się myślenie - twierdzi.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto