Największym zaskoczeniem piątkowego popołudnia był... certyfikat Macieja Iwańskiego, który godzinę przed meczem trafił do ŁKS. Najczęściej na certyfikaty piłkarzy z klubów zagranicznych czeka się bardzo długo, a tymczasem turecka federacja zadziałała bardzo szybko. I dzięki temu Iwański mógł zagrać i to nawet w wyjściowym składzie.
Menadżer ŁKS Piotr Świerczewski zaskoczył ustawieniem wyjściowej jedenastki. Z nowych graczy pojawili się w niej Iwański, Ronald Gercaliu, Grzegorz Bonin i Olegs Laizans, ale zaskoczenie dotyczyło innych pozycji, przede wszystkim prawego obrońcy (Artur Gieraga), stopera (Marcin Adamski) i lewego pomocnika (Robert Szczot). Wystawienia tego pierwszego Świerczewski żałował chyba już po kwadransie, bo Adamski przyglądał się tylko, jak Robert Jeż wykorzystuje zagranie Edgara Caniego i z bliska pokonuje Bogusława Wyparłę. Bodzio W. nie krył zresztą wściekłości na brak reakcji Adamskiego. Z kolei Gieraga średnio radził sobie z szybkim Gruzinem Władimirem Dwaliszwilim.
Dobrze za to spisywał się do przerwy Szczot, który był w piątek głównym motorem napędowym łódzkiej drużyny. Szczot był też chyba jedynym ełkaesiakiem, który szybkościowo był w stanie konkurować z rywalami z Warszawy. Szkoda, że po przerwie zupełnie zgasł, a później zastąpił go Paweł Sasin.
Co rzucało się jeszcze w oczy? Przede wszystkim brak zrozumienia, który powodował nieprawdopodobnie liczne straty. Nie mogło być jednak inaczej, skoro z tej drużyny jesienią w miarę regularnie grali tylko Michał Łabędzki, Marek Saganowski i Marcin Mięciel.
Tylko przypadek mógł sprawić, by ŁKS skutecznie otworzył ten mecz i... ten przypadek mógł być. Na samym początku fatalnie pomylił się bramkarz polonistów Michał Gliwa, ale Marek Saganowski nie zdołał tego wykorzystać. Saganowski pokazał swoją waleczność, ale niewiele z tego wychodziło. Kilka razy zatrzymał go Marcin Baszczyński, z którym jeszcze niedawno grał w greckim Atromitosie.
ŁKS - przede wszystkim Iwański - próbował strzałów z dystansu, tym bardziej, że Gliwa nie był mocnym punktem Polonii. Niestety, strzały byłego reprezentanta Polski były niecelne. Ale zaraz po przerwie ełkaesiacy dostali dar od losu, by doprowadzić do wyrównania. Adam Kokoszka zagrał piłkę pod nogi Marcina Mięciela, ale ten strzelił fatalnie.
Polonia, choć nie pokazywała w Łodzi wielkiego futbolu, wyraźnie górowała i, głównie po indywidualnych błędach łodzian, zagrażała bramce Wyparły. Raz łódzkiego bramkarza uratował Gercaliu - najlepszy piłkarz ŁKS w piątkowym meczu - wybijając piłkę z linii bramkowej. Kilka chwil później znów "popisał się" Adamski, który podał do Edgara Caniego, a ten trafił w słupek. Wreszcie w 70. minucie Cani wyprzedził Adamskiego i z bliska podwyższył na 2:0.
W poniedziałek na testy do ŁKS ma przyjechać trzech piłkarzy. Wśród nich mają być bramkarz Arkadiusz Malarz, napastnik Mirko Ivanovski i obrońca z ligi ukraińskiej.
ŁKS - Polonia Warszawa 0:2 (0:1)
Gole: Robert Jeż (15), Edgar Cani (70)
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Widzów: 2568
ŁKS: Wyparło - Gieraga, Łabędzki, Adamski, Gercaliu - Bonin (84, Gancarczyk), Laizans, Iwański (76, Stąporski), Szczot (73, Sasin) - Saganowski - Mięciel. Trener: Andrzej Pyrdoł.
Polonia: Gliwa - Todorovski, Baszczyński, Kokoszka, Brzyski - Sultes (89, Tosik), Jeż, Trałka, Bruno (71, Baruchyan), Dwaliszwili (79, Wszołek) - Cani. Trener: Jacek Zieliński.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?