Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ŁKS - Lechia Gdańsk 0:0 - Łodzianie nie wykorzystali gry w przewadze

Bartłomiej Pawlak
Łodzianie nie wykorzystali gry w przewadze
Łodzianie nie wykorzystali gry w przewadze fot. Łukasz Kasprzak
W piątek drużyna ŁKS stanęła przed szansą zdobycia kompletu punktów w meczu z Lechią Gdańsk. ŁKS grał przez godzinę z przewagą jednego zawodnika. Niestety mecz na stadionie przy al. Unii zakończył się więc remisem.

Dla łódzkiej drużyny był to pierwszy mecz z gatunku tych o życie, które mogą zdecydować o pozostaniu ŁKS w ekstraklasie. O ile bowiem porażkę sprzed tygodnia z Polonią Warszawa można było przewidzieć, o tyle na stratę trzech punktów z Lechią drużyna z al. Unii nie mogła sobie pozwolić. Zespół z Wybrzeża to bowiem bezpośredni rywal ŁKS w walce o utrzymanie się w piłkarskiej elicie. Przed meczem goście mieli trzy punkty przewagi i łodzianie mieli zrobić wszystko, by zmniejszyć dystans, a przynajmniej go nie powiększyć...

Tyle że gra ŁKS znów była wielką niewiadomą, bo czy tydzień wspólnej pracy mógł poprawić wydolność ełkaesiaków, którym przed tygodniem sił starczyło do 60 minuty, oraz zgranie drużyny? W porównaniu z pierwszym meczem trener ŁKS Andrzej Pyrdoł i menedżer Piotr Świerczewski w wyjściowej jedenastce dokonali dwóch zmian. Na ławce rezerwowych zostawili Marcina Adamskiego i Grzegorza Bonina. Pierwszego zastąpił Piotr Klepczarek, a drugiego Wojciech Łobodziński, który debiutował w ŁKS. W rezerwie pozostał też Antoni Łukasiewicz, który w tym tygodniu wrócił do Łodzi.

Obie drużyny mecz zaczęły ostrożnie. Na początku inicjatywę przejęli gospodarze, lecz niewiele z niej wynikało. Może poza żółtą kartką dla Vytautasa Andriuskeviciusa za ostre wejście w Łobodzińskiego, co miało swoje konsekwencje później.

Ełkaesiacy pierwszą groźną akcję stworzyli w 14 minucie. Dobrze z lewej strony boiska zacentrował Łobodziński, ale Marcin Mięcel uderzył głową wysoko nad poprzeczką.

Na odpowiedź gości trzeba było zaczekać tylko chwilę, kiedy Piotr Grzelczak podał na wolne pole do Piotra Wiśniewskiego. Na szczęście, najlepszy strzelec Lechii też nie trafił w bramkę. Ten i kilka następnych ataków gdańszczan pokazało, że największe problemy łodzianie mają po lewej stronie boiska, gdzie często był ogrywany i spóźniony Ronald Gercaliu.

Zdecydowanie lepiej było gdy ŁKS oddalał piłkę od swojego pola karnego. Jedną z ciekawszych akcji w 20 min zainicjował Maciej Iwański, który dalekim podaniem uruchomił Łobodzińskiego, ale Marek Saganowski, choć wygrał walkę o górną piłkę, niewiele mógł zrobić. Później gra się wyrównała, a nawet lekką przewagę osiągnęli lechiści, ale to znów ełkaesiacy stworzyli groźniejszą okazję. W 37 min znów z boku boiska centrował Łobodziński, dośrodkowanie przedłużył jeszcze głową Saganowski, lecz do piłki nie doszedł Mięciel.

Humory kibiców ŁKS poprawiły się chwilę później. Gospodarz nie zdobyli jeszcze pierwszego gola w ekstraklasie po przerwie zimowej, ale to zadanie wydawało się łatwiejsze do zrealizowania, bo boisko za drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną musiał opuścić Andriuskevicius. Duża w tym zasługa Roberta Szczota, który dał się przytrzymać Litwinowi i efektownie upadł. I to chyba był najlepszy występ łódzkiego skrzydłowego przed przerwą. Łodzianie od 40 minuty grali więc w przewadze, a w ich sytuacji to był wymarzony scenariusz.

Do przerwy nic jednak nie udało im się już zrobić, za to drugą połowę rozpoczęli z dużym animuszem. I szybko mogli objąć prowadzenie. W 50 min, po zaskakująco rozegranym rzucie wolnym, w pole karne piłkę wrzucił Szczot, lecz uderzenie Mięciela głową na linii bramkowej zatrzymał Wojciech Pawłowski.

Przez kolejny kwadrans łodzianom nie udało się stworzyć dobrej okazji, obudził ich za to mocny strzał Marko Bajicia z linii pola karnego. Dwie minuty później najlepszy na boisku Łobodziński przeprowadził indywidualną akcję, lecz także jego strzał lewą nogą minął słupek bramki Lechii.

To mógł być moment, w którym nieprzygotowanym do rundy wiosennej ekstraklasy piłkarzom ŁKS mogło zacząć brakować sił. Ale mimo to dążyli do zdobycia zwycięskiego gola. Ich przewaga była już wyraźna (choć zespół gości też czasem groźnie kontratakował), a największe oblężenie bramki Lechii nastąpiło w ostatnich 10 minutach spotkania. W 82 min podanie wprowadzonego na boisko Pawła Sasina do Saganowskiego zablokował jeden z obrońców Lechii, ale trzy minuty później wydawało się, że gol musi paść. Znów akcję zainicjował Sasin, a wprost na głowę Saganowskiego zacentrował Łobodziński. Kapitana ŁKS na linii pola karnego zatrzymał jednak najlepszy w drużynie gości Pawłowski. Co prawda w tej akcji arbiter odgwizdał spalonego, ale ta interwencja mogła odebrać łodzianom nadzieje na wywalczenie trzech cennych punktów. W końcówce zaskoczyć Pawłowskiego spróbował jeszcze Grzegorz Bonin, ale on także nie uszczęśliwił kolegów i kibiców.

Ełkaesiacy mają czego żałować, bo choć wydostali się ze strefy spadkowej ich sytuacja nie jest wesoła. W niedzielę swoje mecze rozegrają piętnasta Cracovia (z Jagiellonią) i szesnaste Zagłębie (z Podbeskidziem). Jeśli zwyciężą, ŁKS spadnie na ostatnie miejsce.

ŁKS - Lechia Gdańsk 0:0
Żółte kartki: Gieraga, Klepczarek (ŁKS) - Andriuskevicius, Wiśniewski, Surma, Bajić, Traore (Lechia).
Czerwona kartka: Andriuskevicius (38 min, Lechia, za drugą żółtą).
Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom).
Widzów 2720.
Noty ŁKS w rankingu "Złote buty": Wyparło 5 - Gieraga 5 (62, Sasin 3), Klepczarek 5, Łabędzki 5, Gercaliu 3, - Łobodziński 7, Laizans 3 (59, Łukasiewicz 1), Iwański 5, Saganowski 6, Szczot 5 (81, Bonin 2) - Mięciel 4.
Lechia Gdańsk: Pawłowski - Deleu, Kozans, Janicki, Andriuskevicius - Wiśniewski, Surma, Bajić (70, Pietrowski), Traore (89, Dawidowski), Wilk - Grzelczak (68, Lukjanovs).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto