MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Czarne chmury gromadzą się nad budową gmachu Filharmonii Łódzkiej

Michał Lenarciński
Wokół budowy Filharmonii Łódzkiej ciągle gromadzą się czarne chmury. Tym razem Wydział Architektury Urzędu Miasta Łodzi chce odbudowy tego, co sam pozwolił wyburzyć.

Wokół budowy Filharmonii Łódzkiej ciągle gromadzą się czarne chmury. Tym razem Wydział Architektury Urzędu Miasta Łodzi chce odbudowy tego, co sam pozwolił wyburzyć. Na dodatek zarzuca samowolę budowlaną! Przedsięwzięcie utknęło w martwym punkcie: rozbija się o... szkło. Toczą się dwa procesy. A pierwotnie - przynajmniej teoretycznie - "po wszystkim" miało być w 2000 r.

Filharmonia od sześciu lat jest największą inwestycją w województwie. Na jej budowę uzyskano środki z budżetu centralnego, po reformie administracyjnej kraju pozyskiwane poprzez kontrakty wojewódzkie. Do dramatycznych zwrotów dochodziło wielokrotnie. Kto wie, czy nie dlatego, że u podłoża decyzji o budowie czy raczej "przebudowie", znajduje się kłamstwo.

Tania modernizacja

Dziś mało kto już pamięta, że by uzyskać fundusze z budżetu państwa, wniosek, jaki został przedstawiony w Sejmie (przez Andrzeja Pęczaka, ówczesnego wojewodę łódzkiego) nie mówił prawdy o planowanej inwestycji. Gdyby z Łodzi słano prośby o pieniądze na budowę filharmonii, pewnie nigdy byśmy się ich nie doczekali. Warunkiem uzyskania środków było przekonanie posłów, że filharmonię należy... przebudować i modernizować. Wtedy budynek przy ul. Narutowicza jeszcze stał.

W chwili uzyskania akceptacji ruszyły prace. Ogłoszono konkurs architektoniczny, przyjęto dość sztywne założenia (koszt inwestycji miał nie przekroczyć kwoty 24 mln, a całość musiała zmieścić się na określonej powierzchni) i czekano. Spośród kilkunastu projektów wybrano pracę Romualda Loeglera - architekta z Krakowa.

Z opisu jury wynika, że projekt Loeglera wygrał m.in. dlatego, że "odpowiadając na wszelkie wymagania funkcjonalne, utrzymał zadany program powierzchniowy". - Inne projekty przekraczały wielkość powierzchni nawet o sto procent - mówi Loegler.

Nie bez znaczenia był przewidywany koszt budowy, wówczas nazywanej przebudową. W budżecie zagwarantowano około 24 mln zł, a po rozstrzygnięciu konkursu architektonicznego(!), na posiedzeniu Komisji Kultury Samorządu Wojewódzkiego na temat realizacji budowy, w październiku 1999 r. stwierdzono, że dokupić trzeba działkę z nr 22 i na dwóch połączonych stawiać nowy gmach.

Budowa za 69 milionów

Pierwszymi pracami przy "przebudowie" było wyburzenie całego starego gmachu (wiosną 1999) i przylegającej doń (od strony wschodniej) kamienicy (stojącej na wspomnianej działce) - jesienią 1999.

- Kiedy przystąpiono do prac budowlanych, okazało się, że fronton starego budynku (który miał być zachowany i stanowić element architektoniczny nowego gmachu) jest w takim stanie, że droższe byłoby jego utrzymywanie niż postawienie ściany od nowa - mówi Katarzyna Nowicka, była dyrektorka filharmonii.

Zresztą zgody na zachowanie ściany frontowej nie dał Wydział Architektury i Urbanistyki Łódź-Śródmieście. Ścianę zburzono. Ze środków na budowę 2 mln 300 tys. przekazano Urzędowi Miasta Łodzi na wykupienie mieszkań dla wyprowadzanych z Narutowicza 22 lokatorów. Gdy udało się zburzyć również kamienicę, ruszyły pierwsze roboty, czyli kopanie fundamentów, palowanie itp.

Kiedy do ogromnego dołu włożono ponad 10 mln - tak zwany stan "zerowy" osiągnięto szybko, bo 1 marca 2000 r. - pojawiły się spekulacje, że z racji trudności finansowych samorządu wojewódzkiego, budowa nie zostanie dokończona, a na "placu" powstanie wielopoziomowy parking. Niepokoje wzrosły, gdy okazało się, że "przebudowa i modernizacja" kosztować będzie nie 24 mln, a 44 mln zł. Według najnowszych wyliczeń koszt inwestycji zamknie się kwotą - niewystarczającą - około 69 mln.

Czego nie będzie?

Organów i zapadni. Na etapie wznoszenia ścian wewnętrznych, jako jeden z pierwszych problemów, wyniknął kłopot ze ścianą, będącą "plecami" estrady. Zdaniem prof. Zbigniewa Lasockiego, dyrektora FŁ, architekt nie zaprojektował jej tak, by mogła utrzymać organy. - W projekcie są naturalnie uwzględnione organy - zapewniał Romuald Loegler.

- To nieprawda - mówi Lasocki.

- Są, oczywiście, że są organy - mówiła Nowicka.

Ostatecznie ścianę wzmocniono: ma nośność 45 - 50 ton. I można wieszać organy. Ale jakie? Lasocki chciałby zbudowane przez Riegera, ale za 90-głosowy instrument trzeba zapłacić około 8 mln. Narodowe Centrum Kultury otrzymało z województwa łódzkiego wniosek dotyczący wyposażenia filharmonii w organy i zapadnię (wartość inwestycji to ok. 7 mln zł).

Kruszenie kopii o szkło

Teraz bój toczy się tafle szkła, które powinny - zdaniem projektanta, zastąpić wyburzony łuk. Jednak na to, by w jego miejsce zamontować szkło z wizerunkiem dawnego frontu nie zgadza się Wydział Architektury Miasta Łodzi. Zdaniem urzędników Loegler musi doprowadzić do odbudowania tego, co zburzono.

- Mój projekt zakładał zachowanie fragmentu frontonu - dowodzi Loegler. - Byłem zdumiony, gdy dowiedziałem się, że zdecydowano się go wyburzyć. Odbudowywanie go teraz nie jest dobrym pomysłem.

- Podczas budowy filharmonii popełniono samowolę: wyburzono łuk i przesunięto budynek o 131 centymetrów w stronę jezdni - mówi Wiesław Zagdan z Wydziału Architektury UMŁ. - Uważamy, że łuk musi zostać odtworzony.

- Złożyliśmy odwołanie od tej decyzji - mówi Lasocki. - Urząd Miasta zgadza się na przesunięcie terminu oddania budynku, jednak jeśli inwestycja nie zostanie rozliczona w tym roku, w przyszłym pieniędzy mieć nie będziemy.

Na propozycje wydziału architektury zżyma się projektant. - Nowa koncepcja elewacji, zamienna w stosunku do konkursowej wizji, to efekt przekonania, że każde pokolenie ma prawo i obowiązek wzbogacać tradycję - przekonuje Loegler. - Naśladownictwo oznacza cofanie się, dlatego gdy zniknął autentyk należy szukać nowej, adekwatnej do dzisiejszego poziomu cywilizacyjnego wypowiedzi.

Trzeba dodać, że Filharmonia Łódzka procesuje się w Romualdem Loeglerem. Architekt dostarczył dokumentację po upływie terminu zapisanego w umowie i odmówił zapłacenia kar umownych. W maju z roszczeniami wobec FŁ wystąpiła firma Varitex, domagając się pieniędzy za roboty dodatkowe, których filharmonia nie chce za takie uznać.

Dyrektor Lasocki ma nadzieję, że kłopoty nie wpłyną na termin inauguracji nowego sezonu, który przesunięto na koniec października. Oby. Warto jeszcze pamiętać, że utrzymanie nowego gmachu pochłonie około dwukrotnie więcej pieniędzy niż obecnego budynku. Jeśli więc dotacja na przyszły rok nie będzie zwiększona przynajmniej o połowę, filharmonia - z organami czy bez - może przestać istnieć.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom - fałszywe strony lotniska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto