Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sandecja Nowy Sącz - Widzew 1:6 - Lider już przesądził o swym awansie

Bogusław Kukuć
Widzew Łódź znów będzie grał w ekstraklasie. Działacze stworzyli silny zespół, nie tylko transparenty na stadionie są wielkie
Widzew Łódź znów będzie grał w ekstraklasie. Działacze stworzyli silny zespół, nie tylko transparenty na stadionie są wielkie fot. Krzysztof Szymczak
Nie brakowało dużo, by mecz, który zadecydował o powrocie Widzewa do ekstraklasy, by się w ogóle nie odbył. Ulewne deszcze sprawiły, że okolice Nowego Sącza były podtopione, rzeczki zmieniły się w rwące potoki, dużo pracy miała straż, a drogi były pokryte wodą. Płynąca 100 metrów od stadionu rzeka Kamienica potęgowała te lęki.

Ulewny deszcz nie przestawał padać. Godzinę przed meczem sędzia Mariusz Złotek w towarzystwie trenerów Pawła Janasa i Dariusza Wójtowicza po obejrzeniu podmokłej płyty boiska zdecydowali, że spotkanie jednak się odbędzie.

Mecz kończył się już w ciemnościach, bo obiekt Sandecji nie ma oświetlenia i rozpoczynanie gry o 18 jest tutaj dużym ryzykiem.

Szkolenowiec gości Paweł Janas mógł taktycznie nie zgodzić się na grę, bo w niedzielę nie mógł wystąpić lider strzelców pierwszej ligi Marcin Robak. Zdobywca 15 goli w tym sezonie doznał urazu w meczu w Katowicach i nie było go nawet na ławce rezerwowych.

W wyjściowej jedenastce Widzewa w roli wysuniętego napastnika zastąpił go Piotr Grzelczak. Oprócz Marcina Robaka w Widzewie nie mógł grać kontuzjowany Mindaugas Panka, więc powody o wynik meczu były spore.

Od początku spotkania dominowali jednak goście i już w 10 minucie po dośrodkowaniu Łukasza Brozia z prawej prowadzenie zdobył głową Darvydas Sernas, choć jest niższy o ponad 20 centymetrów od bramkarza Sandecji.

To dziesiąta bramka Litwina, który został powołany do reprezentacji na towarzyski mecz z Ukrainą. W 17 minucie po dośrodkowaniu z lewej byłego widzewiaka Macieja Bębenka świetną okazję do wyrównania zmarnował były ełkaesiak Grzegorz Kmiecik.

W 20 minucie służby porządkowe usunęły z trybun transparent o obraźliwej treści i spotkanie było przerwane na kilka minut.

W 28 minucie gry bliski podwżyszenia wyniku był Piotr Kuklis, który w 20 minucie zastąpił Łukasza Grzeszczyka. Ten ostatni został uderzony w głowę i przewieziony do szpitala karetką z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu.

Pół godziny zdecydowanej przewagi gości zwieńczył drugi gol Sernasa, także zdobyty głową po doskonałej asyście Krzysztofa Ostrowskiego.

W trzy minuty później Brazylijczyk Dudu w sobie wiadomy sposób prostopadłym podaniem uruchomił Piotra Grzelczaka, który wygrał pojedynek z wybiegającym Mariuszem Różalskim i było już 3:0.

Do przerwy łodzianie mieli tyle okazji, że mogli skopiować rekordowe zwycięstwo z rundy jesiennej (7:0 ze Zniczem Pruszków), ale mimo tak dużej przewagi gości Sandecja się nie poddawała i po przerwie było ciekawie.

W 49 minucie zawodnik gospodarzy Dariusz Gawęcki strzelił groźnie z 18 metrów, ale Maciej Mielcarz nie dał się zaskoczyć. W 54 minuce ten najlepszy snajper gospodarzy po centrze Marcina Makucha zdobył głową gola. Było to efektowne przypomnienie, że grały dwa najskuteczniejsze zespoły zaplecza ekstraklasy.

Łodzianie odpowiedzieli na to przepiękną kontrą, znakomitą asystę Piotra Grzelczaka wykorzystał Krzysztof Ostrowski, zdobywając najpiękniejszego gola meczu świetnym strzałem z pełnego biegu z woleja z 18 metrów.

Kolejne bramki łodzian były też efektem składnych kontrataków gości, którzy bezlitośnie karali atakujących gospodarzy.

Bramkę zdobył nawet Przemysław Oziębała, który zagrał po raz pierwszy od meczu z Wartą w Poznaniu. Zdobycie trzech punktów i tuzina goli dowodzi, że dominacja Widzewa w pierwszej lidze jest olbrzymia. Lider zdobył twierdzę Nowy Sącz jako pierwszy i tym samym jedynym stadionem, na którym gospodarze nie przegrali jest obiekt przy ul. Piłsudskiego w Łodzi.

Dodajmy, że był to mecz stulatków, czyli klubów, które w tym roku obchodzą stulecie powstania. Widzew już uczcił to powrotem do ekstraklasy, ale Sandecja mimo tej wpadki też nie straciła szans na historyczny awans, bo ma już za sobą mecze z całą czołówką tabeli, a na przykład Górnika Zabrze czekają dwa spotkania w Łodzi.

Widzewska wygrana w Nowym Sączu po raz pierwszy ucieszyła chyba zawodników ŁKS. Bo zespół z al. Unii znów znalazł się w ścisłej czołówce tabeli. W tym sensie widzewiacy wygrali w niedzielę dla całej Łodzi.

Sandecja Nowy Sącz - Widzew 1:6
Gole: 0:1 Darvydas Sernas (10, głową), 0:2 Darvydas Sernas (30, głową), 0:3 Piotr Grzelczak (33), 1:3 Dariusz Gawęcki (54, głową), 1:4 Krzysztof Ostrowski (63), 1:5 Piotr Grzelczak (75), 1:6 Przemysław Oziębała (86)
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)
Widzów: 6.000.
Sandecja: Różalski - Makuch, Froehlich, Jędrszczyk, Borovicianin - Bębenek, Urban, Niane (79, Stefanik), Gawęcki, Jonczyk (70, M. Broź) - Kmiecik (64, Janik). Trener: Dariusz Wójtowicz.
Widzew: Mielcarz - Ł. Broź, Ukah, Bieniuk, Dudu - Szymanek, Grzeszczyk (20, Kuklis) - Ostrowski (87, Budka), Sernas, Lisowski (78, Oziębała) - Grzelczak. Trener: Paweł Janas.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto