Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sąd uniewinnił pielęgniarki z Barlickiego

Wiesław Pierzchała
Małgorzata Hirzewska (w środku) i Alicja M. konsultują się z obrońcą Maciejem Rakowskim
Małgorzata Hirzewska (w środku) i Alicja M. konsultują się z obrońcą Maciejem Rakowskim fot. Krzysztof Szymczak
Trzy pielęgniarki, które zorganizowały strajk w szpitalu im. Barlickiego, są niewinne. Tak w poniedziałek postanowił Sąd Okręgowy w Łodzi, który podtrzymał orzeczenie Sądu Rejonowego, zaś apelację ze strony dyrekcji szpitala uznał za bezzasadną. Wyrok jest prawomocny.

- Wyrok ten to światełko w tunelu, zapowiedź zakończenia mojej gehenny, która trwa już dwa lata - podkreśla pielęgniarka Małgorzata Hirzewska. - Gdy mnie zwolniono dyscyplinarnie, byłam na zwolnieniu lekarskim. Po chorobie była rehabilitacja, a teraz jestem na zasiłku dla bezrobotnych. Czuję się jak skopany pies. Gdyby nie mąż i rodzina, którzy cały czas mnie wspierali materialnie i duchowo, nie wiem, jak bym to wytrzymała. Dlatego trudno mi mówić o satysfakcji. Ta byłaby wtedy, gdyby taki wyrok sąd wydał dwa lata wcześniej. A tak przez dwa lata musiałam czekać na sprawiedliwość.

Rozprawa odbyła się za zamkniętymi drzwiami, gdyż sąd wyłączył jawność. Wyjątek uczyniono jedynie dla przedstawicielki Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w Warszawie, która jako obserwator została na sali. Wydając wyrok, sąd zdecydował też, że szpital im. Barlickiego przekaże każdej z pielęgniarek 440 zł tytułem zwrotu kosztów adwokata. Wyrok ten odblokuje też proces, jaki szpitalowi wytoczyły pielęgniarki w sądzie pracy.

-Nie zgodziłyśmy się z tym, iż zwolniono nas dyscyplinarnie. Dlatego wystąpiłyśmy do sądu pracy przeciw szpitalowi. Domagamy się przywrócenia do pracy i odszkodowania za zwolnienie - wyjaśnia Małgorzata Hirzewska. - Jesienią 2010 roku sąd pracy zawiesił postępowanie do czasu wyroku prawomocnego, który właśnie zapadł.

Gehennę przeszły także dwie pozostałe pielęgniarki, które przez wiele miesięcy szukały posady. Narzekają, że próbowały w kilku szpitalach, ale jak tylko dyrektorzy dowiadywali się, że są słynnymi strajkującymi "pielęgniarkami z Barlickiego", odmawiali przyjęcia do pracy.

-W szpitalu Barlickiego przepracowałam 25 lat, większość czasu na oddziale intensywnej terapii. Od mojej pracy zależało życie wielu osób - opowiada Alicja M. - I nagle okazało się, że jestem zwolniona dyscyplinarnie. Dla mnie był to szok. Dopiero po pół roku znalazłam pracę w jednym z łódzkich szpitali. Dlatego ten proces był dla mnie przede wszystkim sprawą honoru i walki o godność.

Także trzecia z oskarżonych, Mariola B., miała spore problemy ze znalezieniem posady. Wreszcie jej się udało. Gdzie? Tego nie ujawnia.

Strajk w "Barlickim", w którym brało udział 100-150 pielęgniarek, trwał od 8 do 18 września 2008 roku i polegał na odchodzeniu pielęgniarek od łóżek pacjentów: najpierw na dwie godziny, potem na trzy, itd. - aż do dziesięciu.

Z zeznań złożonych przez pielęgniarki podczas śledztwa wynikało, że były one przekonane, iż strajk jest legalny. Powoływały się na wyniki referendum i na to, że przed nimi w podobny sposób w szpitalu Barlickiego strajkowali lekarze i nic im z tego powodu się nie stało.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto