Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ŁKS - Warta Poznań 0:0 - pozycja lidera zagrożona

Bartłomiej Pawlak
fot. Paweł Łacheta
Piłkarze ŁKS nie potrafią grać z Wartą Poznań. Jesienią w stolicy Wielkopolski ponieśli wstydliwą porażkę 1:4, a w piatek na własnym stadionie tylko bezbramkowo zremisowali.

"Rycerze Wiosny" ciągle nie obudzili się z zimowego snu. Gra lidera przez 90 minut przypominała walenie głową w mur. Z remisu cieszyli się tylko goście i rywale ŁKS do awansu. Dla łodzian to kolejna strata punktów i ich pierwsza pozycja w tabeli znów jest poważnie zagrożona.

Spotkanie zapowiadało się najatrakcyjniej ze wszystkich meczów 21. kolejki I ligi. Do lidera z Łodzi przyjechał najlepszy zespół wiosny. Obie drużyny miały więc coś do udowodnienia. Dla walczącej o utrzymanie Warty był to pierwszy test z drużyną z czołówki tabeli, a marzący o awansie ełkaesiacy zamierzali wreszcie oszczędzić sobie i kibicom nerwów, jakie zafundowali w trzech pierwszych meczach rundy rewanżowej. Do tego mieli rachunki do wyrównania. To właŚnie z Wartą doznali jedynej porażki w tym sezonie, w Poznaniu przegrali wysoko 1:4...

To zadanie tym bardziej wydawało się utrudnione, że w składzie łodzian nie było trzech środkowych pomocników - kontuzjowanych Marcina Smolińskiego i Krzysztofa Mączyńskiego oraz pauzującego za kartki Dariusza Kłusa.W tej sytuacji w roli defensywnego pomocnika wystąpił Piotr Klepczarek, a za plecami Marcina Mięciela grał Rafał Kujawa. Do składu wrócił też Jakub Kosecki i - podobnie jak jesienią - znów należał do najlepszych zawodników w łódzkim zespole.

Młody skrzydłowy już w pierwszych pięciu minutach dwukrotnie dał się we znaki obrońcom Warty. Za pierwszym razem skończyło się na rzucie rożnym, za drugim jego strzał zablokowali poznaniacy. Chwilę później ŁKS mógł prowadzić. Po rzucie rożnym uderzył Maciej Bykowski, lecz sprzed bramki piłkę wybił Paweł Iwanicki. To była pierwsza bardzo dobra sytuacja łodzian, którzy w pierwszej połowie byli drużyną lepszą. Kolejną okazję do udokumentowania przewagi podopieczni Andrzeja Pyrdoła mieli w 16 minucie. Zmarnował ją jednak Kujawa, choć po świetnym zagraniu Artura Gieragi nad głowami obrońców znalazł się na wprost Andrzeja Bledzewskiego. Jego uderzenie głową było jednak zbyt lekkie, a do tego trafiło wprost w ręce bramkarza Warty. W 24 minucie z rzutu wolnego próbował pokonać go Bartosz Romańczuk. Pomocnik ŁKS strzelił precyzyjnie tuż przy słupku, lecz znów górą okazał się doświadczony Bledzewski.

Lepszych okazji łodzianie nie stowrzyli, bo po pół godzinie niezłej gry stracili impet. Szkoda, że byli aż tak nieskuteczni i niedkładni. Warta, choć widać było, że to poukładany i doświadczony zespół, okazała się papierowym tygrysem (w pierwszych 45 minutach ani razu nie zagroziła bramce Bogusława Wyparły).

Początek drugiej połowy był już jednak mniej optymistyczny. Gospodarze oddali inicjatywę poznaniakom, a w ich poczynaniach ofensywnych dominował chaos. Niepokojący był fakt, że najlepszy zespół pierwszoligowych rozgrywek nie potrafił wymienić kilku podań, a do tego nie miał pomysłu, jak przedostać się pod bramkę Warty. W środku pola wyraźnie brakowało Smolińskiego i Mączyńskiego, który w tym sezonie jest pierwszym reżyserem gry. Drugi - Romańczuk - był mniej widoczny. Pokazał się dopiero w 62 minucie, lecz jego uderzenie zza pola karnego poszybowało nad poprzeczką. Trzy minuty później "Romek" zagrał prostopadle do Koseckiego, ale ten przegrał wyścig z bramkarzem gości.

Chwilę po tej akcji łodzianie byli bliscy stracenia bramki. Po dośrodkowaniu Piotra Reissa na bardzo dobrej pozycji znalazł się Krzysztof Gajtkowski. Na szczęście dwa strzały napastnika, który zimą miał trafić do ŁKS, zablokował Adrian Wośniczka. To było pierwsze ostrzeżenie, bo w tym momencie jeśli Warta nie była zespołem lepszym, to co najmniej równorzędnym rywalem.

Łodzianie nie stanowili drużyny, w tej sytuacji trzeba było liczyć na indywidualne umiejętności. W 81 min błysnął nimi Kosecki, który ograł Piotra Kieruzela, ale z jego mocnym dośrodkowaniem minął się Bykowski. Minutę później zza pola karnego strzelał Klepczarek, lecz piłka znów minęła poprzeczkę bramki gości.

To mógł być sygnał do kolejnych ataków, bo trzeci już wiosną remis nie mógł zadowolić łodzian. W 84 do dobrego podania Artura Golańskiego nie zdążył jednak Mięciel. Dwie minuty później najskuteczniejszy napastnik ŁKS po dośrodkowaniu najlepszego na boisku Koseckiego znalazł się w idealnej sytuaczji, ale jego strzał głową znów minął bramkę. Ostatnią szansę na przechylenie szali zwycięstwa w dolicoznym czasie gry miał wprowadzony niewiele wcześniej Mariusz Mowlik. Po rzucie wolnym potrafiący zdobywać gole obrońca był pięć metry przed bramkarzem, który tylko w sobie wiadomy sposób obronił jego strzał głową. I to on, a nie Mowlik został bohaterem. Chwilę później sędzia gwizdnął po raz ostatni, a ełkaesiacy opuścili głowy...

ŁKS - Warta Poznań 0:0
Żółte kartki: Kosecki, Klepczarek (ŁKS), Gajtkowski, Ngamayama, Bartkowiak, Scherfchen, Marciniak (Warta)
Czerwona kartka: Klepczarek (90+3, za drugą żółtą).
Widzów 4125
Sędziował Tomasz Wajda (Żywiec)
Noty ŁKS w rankingu "Srebrne buty": Wyparło 6 - Gieraga 4 (79, Mowlik), Łabędzki 5, Woźniczka 5, Kaczmarek 5 - Bykowski 4, Klepczarek 0, Kujawa 4 (69, Golański 2), Romańczuk 4 (88, Pawlak), Kosecki 7 - Mięciel 3.
Warta Poznań: Bledzewski - Kieruzel, Bartkowiak, Jasiński, Kosznik - Iwanicki, Ngamayama, Marciniak, Białożyt (68, Scherfchen) - Reiss (90, Wojciechowski), Gajtkowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto