Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dlaczego z interwencją na tyskim osiedlu zwlekano aż tydzień?

Adrian Ołdak
Wczoraj przeprowadzono dezynfekcję w mieszkaniu przy ul. Edukacji, gdzie w czwartek znaleziono znajdujące się w daleko posuniętym rozkładzie zwłoki 65-letniej kobiety i jej 40-letniego syna.

Jak informowaliśmy, przez co najmniej tydzień przebywał z nimi w mieszkaniu poważnie chory, 70-letni mężczyzna, mąż zmarłej.

Sekcja zwłok wykluczyła możliwość "udziału osób trzecich" przy zgodnie kobiety i mężczyzny. Czy zmarli od zatrucia, pokażą specjalistyczne badania. Jak twierdzą sąsiedzi, oboje naużywali alkoholu.

Lokatorzy wciąż nie mogą się pogodzić z faktem, że choć - zaniepokojeni fetorem roznoszącym się po klatce schodowej - alarmowali odpowiednie służby, realną pomoc otrzymali dopiero po tygodniu od pierwszego zgłoszenia. - Już 13 sierpnia dzwoniłam do opieki społecznej. Potem do rejonowej administracji spółdzielni. Informowałam, że sąsiedzi nie otwierają drzwi, że być może potrzebują pomocy, ale odesłano mnie stamtąd z niczym - relacjonuje jedna z lokatorek.

W rejonie nr 3 spółdzielni mieszkaniowej "Oskard", do której należy blok przy Edukacji, twierdzono wczoraj, że... takich zgłoszeń w ogóle nie było.

Marianna Feith, dyrektorka tyskiego MOPS, potwierdza za to, że zgłoszenie od lokatorów dotarło do MOPS 18 sierpnia. Pracownica odesłała zgłaszających na policję. Taka jest procedura. Pracownicy MOPS nie mogą w żadnym wypadku otwierać drzwi do mieszkań, nawet gdy rodzi się podejrzenie, że rozgrywa się za nimi dramat.

Najszybciej zareagowała policja. Jak twierdzą lokatorzy, pierwszy raz zadzwonili na komendę 18 sierpnia. Wtedy usłyszeli, że funkcjonariusze mogą zapukać do drzwi. Dwa dni później, 20 sierpnia, policjanci przyjechali na miejsce. Wezwali do ich otwarcia. Po 10 minutach starszy mężczyzna je otworzył.

- Gdy dzwoniłam 20 sierpnia rano, mówiłam już wyraźnie, że prawdopodobnie sąsiad nie żyje - podkreśla lokatorka. Było to już po tym, jak w oknach mieszkania zgasło światło. Wcześniej się ono zapalało.

- Po każdym sygnale, że mogło dojść do zgonu, na miejsce wysyłamy patrol. Mogę o tym zaręczyć - mówi aps. Jacek Ptak z tyskiej policji. - Trzeba jednak pamiętać, że na wyważenie drzwi musi się zgodzić prokurator.

Dziś sąsiedzi martwią się, kto zajmie się 70-letnim, chorym mężczyzną, gdy powróci do mieszkania.

Dyrektor Feith zadeklarowała, że wyśle na ul. Edukacji pracownika socjalnego. Mężczyzna musi się jednak zgodzić na pomoc MOPS.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dlaczego z interwencją na tyskim osiedlu zwlekano aż tydzień? - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto