Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Były pracownik ujawnia nieprawidłowości w łódzkim zoo. Dyrekcja ogrodu ripostuje

Redakcja
archiwum MM Łódź
Maciej Bielak, autor bloga "Animalus" w ostrych słowach krytykuje dyrekcję łódzkiego Ogrodu Zoologicznego. Według naczelnik zoo, bloger sam nie przestrzegał przepisów BHP.

Maciej Bielak, łodzianin i pasjonat zwierząt pracował w łódzkim zoo w latach 2012-2013. To, co zobaczył postanowił opisać na swoim blogu "Animalus". Jego wpis pt. "Łódzkie ZOO" wywołał lawinę komentarzy i natychmiastową reakcję dyrekcji ogrodu.


AFRYKARIUM WE WROCŁAWIU [ZDJĘCIA, WIDEO, OTWARCIE]. WROCŁAWIANIE POD WRAŻENIEM

Pracownicy pijani i z pośredniaka?

Bielak nie pozostawia suchej nitki na dyrekcji Ogrodu Zoologicznego w Łodzi. Najmocniejsze zarzuty dotyczą kwestii zatrudnienia. Bielak wskazuje, że do Ogrodu Zoologicznego w Łodzi trafiają ludzie "z pośredniaka" bez kwalifikacji i predyspozycji do pracy ze zwierzętami. - Nie są to osoby, których marzeniem jest praca w ZOO, są to osoby kompletnie przypadkowe, które akurat szukają jakiejkolwiek pracy. I nie mówię tu o przypadkowości w sensie ludzie bez kwalifikacji – mówię tu o przypadkowości w sensie ludzi zdesperowanych, nie mogących znaleźć żadnej innej pracy. Biorących taką z braku laku - czytamy na blogu.

Autor tekstu wskazuje także, że na terenie zoo pracownicy często pili alkohol oraz, że nie nadają do pracy ze zwierzętami. Bielak wymienia szereg przykładów, gdzie brak specjalistycznej wiedzy lub niedbalstwo pracowników powodował zagrożenie zdrowia i życia zwierząt, m.in. problemy z rozmnażaniem u lemurów katta czy lwa Maximusa.


Skóra pytona i kapcie ze skóry węża. Takie eksponaty zobaczysz w chacie CITES w łódzkim zoo [foto]


Bloger zarzuca dyrekcji, że "zamiata pod dywan" groźne sytuacje, do których dochodzi na skutek błędów zatrudnionych w zoo osób. Jako przykład podaje podrapanie jednego z pracowników przez panterę chińską wskutek niezachowania ostrożności lub zostawienie otwartych drzwi wybiegu tych samych panter na ścieżkę dla zwiedzających.

Autor porusza także kwestię inseminacji lwów azjatyckich, o której pisaliśmy w marcu. Według Bielaka do bezpłodności lwa doprowadzili sami pracownicy zoo. "Samiec lwa w łódzkim ZOO jest zestresowanym, neurotycznym zwierzęciem. Ten lew potrafi być dla zabawy drażniony, bo, cyt: „fajnie się wku*wia”. A tak wygląda gdy nie jest wku*wiany."

"Bielak nie był dobrym pracownikiem"

Naczelnik łódzkiego Ogrodu Zoologicznego nie zgadza się z zarzutami Macieja Bielaka. - Zarzut braku wykształcenia jest nietrafiony. Nie ma takiego zawodu jak pielęgniarz zwierząt. Praca ta nie wymaga specjalnego wykształcenia, a wiedzę i umiejętności weryfikujemy na etapie rozmów kwalifikacyjnych. Nad wszystkim czuwa wieloosobowa kadra kierownica, w skład której wchodzą dyplomowani biolodzy i zootechnicy - mówi Magdalena Janiszewska.

Naczelnik zoo zaprzecza też, że opisywane przez blogera przypadki zaniedbań miały miejsce. - Nie dotarły do mnie żadne sygnały na ten temat. Znając moją załogę nie przypuszczam, aby była to prawda.

Zdjęcia prawdziwe, zarzuty - nie

Naczelnik łódzkiego zoo przyznaje jednak, że doszło do incydentu z udziałem pantery chińskiej, która na skutek pomyłki pracownika zaatakowała drugiego z opiekunów. - Był to czysty przypadek, pomyłka. Pracownikowi pomyliły się szyby oddzielające przejścia. Interwencja drugiej osoby zapobiegła tragedii - dodaje.

Zdaniem Janiszewskiej, autentyczne są też zamieszczane przez Bielaka na blogu zdjęcia z łódzkiego zoo pokazujące brudne pomieszczenia, w jakich mieszkają zwierzęta. - Nigdy nie ukrywałam, że w niektórych miejscach mamy kiepskie warunki. Dlatego m.in. oddaliśmy do innych ogrodów pantery chińskie, które były trzymane w starym budynku.

Janiszewska podważa także kompetencje Bielaka do pracy ze zwierzętami. - Pan Maciej był wolontariuszem w dziale dydaktycznym od lipca 2012 r. do czerwca 2013 r. Następnie został zatrudniony na zastępstwo na dwa miesiące jako pomoc przy pielęgnacji zwierząt. Podczas tej drugiego okresu sprawiał szereg problemów: m.in. wchodził samowolnie na wybieg gepardów, opuszczał stanowisko pracy, nie stosował się do zakazów obowiązujących na terenie ogrodu. Dlatego, gdy zastępowana osoba wróciła do pracy, nie przedłużyliśmy umowy z panem Bielakiem - mówi naczelnik łódzkiego Ogrodu Zoologicznego.

Cały wpis przeczytacie na blogu.

Adam Tubilewicz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto