W piątkowe południe odbyło się spotkanie świąteczne, w którym - obok władz klubu - mieli uczestniczyć piłkarze i koszykarze. Stawili się tylko ci ostatni, a piłkarze przez trenera Andrzeja Pyrdoła poinformowali, że z powodu zaległości nie przyjdą. Było to o tyle dziwne, że jeszcze niedawno podkreślali w wywiadach, że "gdyby w innych klubach były tylko takie zaległości, to byłoby bardzo dobrze". Ich piątkowa reakcja zaskoczyła szefów ŁKS.
Według wcześniejszych planów, piłkarze mieli trenować w Łodzi do soboty, a dopiero później wyjechać na dwudniowe urlopy. Już jednak w piątek trener na prośbę zawodników odwołał sobotnie zajęcia.
We wtorek ełkaesiacy mieli trenować o godz. 16, ale na zajęcia wyszli dopiero półtorej godziny później. Wszystko dlatego, że rada drużyny została zaproszona na spotkanie z właścicielami klubu. Spotkanie odbyło się w siedzibie firmy "Tilia", a wzięło w nim udział kilku najbardziej doświadczonych piłkarzy, m.in. Bogusław Wyparło, Mariusz Mowlik, Michał Łabędzki i Marcin Mięciel. Po półgodzinnym spotkaniu piłkarze przyjechali na stadion ŁKS, po czym wyjechali na trening.
Szefowie ŁKS nie ukrywają, że zalegają piłkarzom z wypłatami, ale - trudno nie przyznać im racji - w wielu klubach sytuacja jest znacznie gorsza. Jak zapewniają, około połowie piłkarzy są winni jedną pensję, a pozostałym - dwie.
Terminy wypłat w ŁKS przypadają na dziesiąty dzień ostatniego dnia miesiąca, a zatem część graczy nie otrzymała wynagrodzenia 10 kwietnia, a część również 10 marca. Nie ma mowy o zaległościach przekraczających trzy miesiące, co groziłoby, że piłkarze mogliby składać wnioski do Polskiego Związku Piłki Nożnej o rozwiązanie kontraktów.
- Na spotkaniu Filip Kenig i Jakub Urbanowicz poinformowali piłkarzy, że część zaległości wpłynie na ich konta jeszcze w tym tygodniu - dodaje Paradowski.
Z jednej strony protest piłkarzy można zrozumieć, bo przecież pracodawca powinien wynagradzać swoich pracowników w terminie. Nie da się jednak ukryć, że ełkaesiakom dość szybko puściły nerwy. W przededniu starań klubu o licencję z pewnością całe zamieszanie niekorzystnie wpłynęło na wizerunek klubu.
Szefowie ŁKS są zdziwieni informacjami wyciekającymi z Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji o rzekomej konieczności wpłaty na konto właściciela obiektu przy al. Unii 100 tysięcy złotych do końca kwietnia. - Według ugody mamy zapłacić nie sto tysięcy, a dziesięć i nie do końca kwietnia, a w maju - mówi Paradowski.
W piątek o godz. 17 ełkaesiacy zagrają kolejny mecz ligowy z Ruchem w Radzionkowie.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?